sobota, 19 października 2013

Dwadzieścia cztery


Dzwonek do drzwi. Otworzyłam delikatnie oczy i ujrzałam równomiernie poruszającą się, nagą klatkę piersiową mojego mężczyzny. Uwolniłam się z jego objęć i wtem znów usłyszałam dzwonek, ktoś chyba nie był za cierpliwy. Wzięłam z fotela koszulę Karola, przy okazji spojrzałam na zegarek - 14:07. Już dawno powinniśmy byli wstać, ale to co robiliśmy w nocy kompletnie nas wymęczyło. Ubrałam na siebie jego koszulę i udałam się do przedpokoju, po cichu zamykając drzwi sypialni.
- Czeeeść! - usłyszałam głośny okrzyk radości, który wydobył z siebie młody Winiarski, tuż za nim ujrzałam jego ojca, który na mój widok lekko się zdziwił, chyba domyślając się, że rozczochrane włosy, opadające powieki i koszula Karola na sobie nie wzięły się z grzecznie przespanej nocy.
- Cześć Oli. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Pachniesz perfumami Karola. - stwierdził.
- No...bo to mój chłopak, czasami się do siebie przytulamy. - wytłumaczyłam mu i wpuściłam ich do środka. - Cóż Was sprowadza? - zapytałam pomagając zdjąć młodemu kurtkę.
- Awaryjna sytuacja. - powiedział wreszcie Michał. - Moja siostra miała wypadek, muszę jechać do Bydgoszczy. - dodał.
- No to jedź, na co czekasz? - zapytałam, przejęłam się tą informacją, nie znałam siostry Michała, ale wypadek to coś, czego nikomu się raczej nie życzy.
- Mogłabyś za...
- Tak, tak, zajmę się, jedź i daj znać co i jak. - powiedziałam.
- Dzięki. - odpowiedział spoglądając na mnie co najmniej dziwnym wzrokiem, jakby nie podobało mu się to wszystko co działo się pomiędzy mną a Karolem, a w końcu działo się dobrze. - Bądź grzeczny synu, kocham Cię. - powiedział i poczochrał włosy Oliego. - To pa. - dodał i wyszedł na korytarz.
- Michał, tylko jedź ostrożnie – powiedziałam.
- Okej, nie martw się. - uśmiechnął się na swój sposób i poszedł. Razem z Olim zrobiliśmy śniadanie, ja oczywiście uprzednio się przebrałam, bo nie wypadało chodzić przy małym w takim stroju jakim była koszula Karola. Przeszłam do sypialni, gdzie słodko spał sobie mój siatkarz.
- Pobudka...- wyszeptałam do jego ucha, a on delikatnie się uśmiechnął nie otwierając jednak oczu.
- Dlaczego Ty jesteś ubrana? - wyszeptał otworzywszy oczy. Zaśmiałam się sama do siebie kiedy do usłyszałam. - Chodź tu do mnie...- objął mnie w talii i spowodował, że wylądowałam na łóżku.
- Karol, mamy...- nie dokończyłam bo zamknął mi usta pocałunkiem.
- Chodźcie bo śniadanie wystygnie - nagle usłyszeliśmy głos Oliwiera, który to pojawił się w drzwiach, mój mężczyzna natychmiast się ode mnie oderwał a ja zaczęłam się głośno śmiać.
- Cześć Oli. - powiedział siatkarz podczas gdy ja wstałam z łóżka i udałam się w kierunku drzwi.
- Cześć! - powiedział radośnie młody.
- Kochanie, ubierz się i chodź do nas. - powiedziałam śmiejąc się. Usiedliśmy z Olim na miejscach i zajadaliśmy się pysznymi tostami, w sumie to był bardziej obiad niż śniadanie, ale co tam, jedzenie to jedzenie. Całe popołudnie minęło nam dość szybko, wybraliśmy się wspólnie na zakupy, żeby zrobić domową pizzę na kolację, bo Oli bardzo nalegał. Po powrocie do domu, wszyscy zajęliśmy się sprzątaniem mieszkania, jednak Karol na chwilę nas opuścił, gdyż zadzwonił jego telefon, przez chwilę rozmawiał, jednak szybko do nas dołączył.
- Dzwonił Aleks. - powiedział.
- I?
- I...pytał czy wpadniemy na imprezę, taką wiesz powitalną dla Beaty. - powiedział.
- Dla kogo? - zapytałam.
- No dla Beaty, pamiętasz? Przyszła na zastępstwo Pauli. - poinformował mnie.
- A tak, faktycznie, no a kiedy ta impreza? - zapytałam.
- Dzisiaj. - poinformował mnie.
- No to dzisiaj odpada, Oli przecież jest u nas - powiedziałam a on lekko się zmieszał.
- Tak pomyślałem, że mógłbym tam pójść na chwilę...
- Słucham? - powiedziałam wyższym tonem. Chciał iść beze mnie. Przecież byliśmy razem, znowu się na nim zawiodłam, nie pomogła nawet ta noc, miałam wtedy wrażenie, że nic już nie pomoże.
- Na chwilę, żeby nie pomyślała, że na samym początku ją olewamy.
- No jaki Ty jesteś dobroduszny!
- Nacia no, nie przesadzaj, chcę żeby czuła się tu dobrze, nie polubiłaś jej?
- Nic do niej nie mam, przecież jej nie znam.
- No właśnie...
- Dobra, rób co chcesz! - powiedziałam i wyszłam z salonu i przeszłam do sypialni, w której ujrzałam Oliwiera. Siedział na fotelu i płakał. - Boże drogi, Oli, co się stało? - szybko znalazłam się obok niego. Wzięłam go na ręce i usiedliśmy na łóżku, mocno go przytuliłam.
- Cii...- wyszeptałam. - Co jest słonko? - zapytałam.
- Bo Wy się kłócicie przeze mnie...- powiedział płacząc. - A ja nie chcę żebyś Ty się na mnie obraziła, bo Ty jesteś dla mnie jak mama. - dodał. Wtedy i ja zaczęłam płakać, biedne dziecko, tak strasznie było mi go szkoda, nie zasługiwał na takie traktowanie jakim był obdarowywany przez Dagę. - A jak Ty się na mnie obrazisz to ja nie będę miał już mamy...
- Oli, ja się w życiu na Ciebie nie obrażę. - powiedziałam i pocałowałam jego główkę. - Bardzo Cie kocham wiesz. - dodałam, spojrzał na mnie swoimi oczkami.
- Ja Ciebie też, i nie chcę żebyś była zła...
- Oli, spójrz na mnie. - uniosłam jego główkę. - Nie jestem na Ciebie zła, po prostu się trochę posprzeczaliśmy z Karolem, ale tak czasami bywa wiesz. - dodałam i pocałowałam go w czółko.
- I nie zostawisz mnie tak jak mama? - zapytał przecierając oczka.
- Nie, nigdy. - powiedziałam i znów go do siebie przytuliłam. Położyliśmy się na łóżku i jakoś tak się złożyło, że zasnęliśmy, oboje.
Obudziłam się po jakiejś godzinie, Oli smacznie sobie spał, a ja nie chciałam przerywać mu tej czynności, więc wyszłam z pokoju najciszej jak mogłam i delikatnie zamknęłam drzwi. Idąc do kuchni zdążyłam zauważyć, iż Karola w naszym mieszkaniu nie ma. W sumie sama powiedziałam mu, że ma robić co chce, a że chciał iść na tę imprezę, to poszedł, logiczne. Do szklanki nalałam sobie soku po czym przeszłam do salonu i rozłożyłam się na kanapie. Wielkimi krokami zbliżał się mój test, a właściwie kilka testów zaliczeniowych. Tylko w taki sposób mogłam zaliczyć rok szkolny i pracować w Skrze. Nauki było okropnie dużo, ale coś czułam, że będę miała co raz więcej czasu. Minęło kilkadziesiąt minut od momentu rozpoczęcia nauki a ja już usłyszałam dzwonek do drzwi, no tak, norma podczas nauki. Wstałam więc i przeszłam do przedpokoju, otworzywszy drzwi zauważyłam w nich Paulinę. Tak, Paulinę Wlazły.
- Cześć. - powiedziała zobaczywszy mnie. Nie wiedziałam co zrobić, jak się zachować, po co ona tu przyszła. Czy po to, żeby na mnie nakrzyczeć, co pewnie mi się należało, ale mogła też przyjść żeby przecież nie daj Boże, coś mi zrobić.
- Cześć. - odpowiedziałam niepewnie stojąc nieruchomo.
- Możemy pogadać? - zapytała.
- Jasne. - zaprosiłam ją do środka, ciągle nie byłam przekonana do tego co robię, na prawdę bałam się tej rozmowy.
- Napijesz się czegoś? - zapytałam kiedy usiadłyśmy w salonie.
- Nie, dziękuję. - odpowiedziała. - Uczysz się? - zapytała widząc książki na stole, zrobiła to jakby tytułem wstępu, a ja z każdą sekundą bałam się rozwinięcia, o zakończeniu nie wspominając.
- Tak. - odpowiedziałam krótko wysilając się na uśmiech. - Egzaminy mam już za chwilę. - dodałam wywołując na jej twarzy uśmiech. - O czym chciałaś pogadać? Bo podejrzewam, że nie o mojej nauce.- spojrzała na mnie a ja zauważyłam niezwykłą powagę w jej oczach, powoli malowała się ona też na całej jej twarzy.
- Nie. - odpowiedziała i spojrzała w podłogę. - Przyszłam Ci to wszystko wyjaśnić. - dodała.
- Nie, to ja powinnam Ci wszystko wyjaśnić. - powiedziałam.
- Ty nie rozumiesz. - zagarnęła kosmyk włosów zasłaniających jej twarz. - Ja o wszystkim wiedziałam od początku. - dodała.
- Jak to wiedziałaś? O czym Ty mówisz?
- Rok temu, po finale Skry z Resovią, kiedy Mariusz kilka tygodni po przegranej nadal był przygnębiony, zły, krzyczał na wszystkich, ja...- urwała i wzięła głęboki wdech. - Wtedy zaczął się mój romans. - znów jej wzrok utkwił w podłodze. - Nie chciałam tego, to jakoś tak wyszło samo...- powiedziała i schowała twarz w dłoniach. - Pojechałam na kurs fotograficzny na Mazury, tam spotkałam takiego Damiana. Jest fotografem, był szczęśliwy, uśmiechnięty, pogodny a kiedy razem chodziliśmy na spacery, i ogólnie razem spędzaliśmy czas, ja wreszcie oderwałam się od tych problemów Mariusza, od przegranej, od tego całego bagna...- słuchałam jak zaczarowana, a do jej oczu zaczęły napływać łzy. - Po dwóch tygodniach wróciłam do domu, a tam zastałam ponurego Mariusza i jego problemy, już na drugi dzień zatęskniłam za Damianem. Wtedy do niczego między nami nie doszło, tam, na wyjeździe. Zadzwoniłam do niego z propozycją spotkania, on jest ze Szczecina, umówiliśmy się, że to ja pojadę do niego, tak zrobiłam. Już pierwszej nocy zrobiliśmy to...- spojrzała na mnie. - Zdradziłam Mariusza. - powiedziała i zaczęła ocierać łzy spływające po jej policzkach. Wstałam i podeszłam do niej, nie wiem czemu, nie wiem jak, nie wiem dlaczego było mi jej żal, bardzo ją polubiłam i na prawdę nie chciałam patrzeć na jej płacz. Przytuliłam ją a ona zaczęła płakać jeszcze bardziej. - Potem już szybko poleciało, mówiłam, że jadę na szkolenie, a jechałam spotkać się z Damianem. - kontynuowała kiedy się uspokoiła. Podałam jej pudełko chusteczek i znów usiadłam obok niej z zaciekawieniem. - To tak trwało i trwało, w pewnym momencie w ogóle przestałam przejmować się Mariuszem, który był jeszcze bardziej sfrustrowany...wiesz, zmiana pozycji, to wszystko. Arek przesiadywał u rodziców Mariusza, czasami u moich, kompletnie ich zaniedbałam, ale prze całą karierę Mariusza to on zawsze był w centrum uwagi, a ja byłam zawsze za nim, nie miał dla mnie czasu, wyjazdy, wyjazdy, wyjazdy! Kiedy byłam z Damianem miałam wrażenie, że tak na prawdę nie robię nic złego, że przecież Mariusz nie interesował się mną przez cały czas trwania naszego małżeństwa, więc nic mu się nie stanie jeśli to ja nie będę okazywała mu zrozumienia przez jakiś czas..- chwyciła moje dłonie. - Natalia, ja chciałam być dla kogoś ważna! Chciałam być też ważna dla siebie. Nie mogłam już tak dłużej...być żoną wielkiego pana siatkarza, a żoną tak na prawdę tylko z nazwy, bo między nami na prawdę źle się działo. Za każdym razem kiedy chciałam być fair, po prostu fair, okazywało się, ze wychodzę na tym źle. W końcu postanowiłam, że najlepszym wyjściem z całej sytuacji będzie rozstanie z Mariuszem, ale nie chciałam żeby odebrał mi Arka, żeby to wszystko się tak stało. Postanowiłam więc, że on też musi sobie kogoś znaleźć, żeby nie było, że to tylko moja wina, żeby nie chciał rozwodu z orzeczeniem o mojej winie...- znowu zaczęła płakać. - Ja kocham Arka nad życie, nie chcę go stracić...ale Ty też jesteś jeszcze młoda, i nie mogłam tak po prostu Cie zranić, tak zostawić z tymi wyrzutami sumienia, że rozwaliłaś moje małżeństwo...- spojrzała na mnie.
- Jezu...- to było jedyne co byłam w stanie powiedzieć. Wtedy tak na prawdę zrozumiałam całą sprawę, to co Paula chciała mi powiedzieć od kilku chwil. - To ja miałam być tym kimś, prawda? - zapytałam niepewnie. Nic nie odpowiedziała, tylko potwierdziła moje słowa kiwnięciem głowy.
- Sprowadzenie nowego fotografa było najlepszą okazją do tego, widziałam Twoje portfolio, ale oprócz niego, widziałam też Ciebie, na zdjęciach oczywiście. Wydawałaś się być idealna. Wszystko tak na prawdę legło w gruzach, kiedy już tu przyjechałaś i dowiedziałam się, że nie jesteś nawet pełnoletnia, nie chciałam zakańczać z Tobą współpracy bo jesteś na prawdę wspaniałym fotografem, a na zdjęciach nie wyglądałaś na swój wiek, wyglądałaś dużo dojrzalej, z resztą teraz też nie wyglądasz. Już szykowałam się do powiedzenia prawdy Mariuszowi, ale kiedy Cie odwiózł i wrócił był całkiem inny, uśmiechał się i wtedy wiedziałam, że coś między wami zaiskrzyło, nie przeraziła mnie różnica wieku, przecież to nie nasza wina, w kim się zakochujemy...- mówiła przez łzy. - To nie jest moja wina, że ja kocham Damiana...- dodała. Wstałam z kanapy i zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju, no bo niby jak w tej sytuacji miałabym się zachować? Przytulić ją i pocieszyć, czy obrazić się na nią, że chciała się mną wysłużyć? No jak? Sama nie wiedziałam, ale w pewnym momencie i mnie łzy zaczęły napływać do oczu. Nie ukrywam, że odczułam wtedy ulgę, ogromną, w końcu wcale nie rozwaliłam małżeństwa, bo nie było czego rozwalać, mimo to wcale nie czułam się lepiej ze samą sobą, Mariusz z Pauliną byli de facto małżeństwem...nie wiedziałam co robić. Gdzieś w tym wszystkim kompletnie zapomniałam o Olim. Szybkim krokiem udałam się do pokoju, w którym spał Oliwier. Zajrzałam do niego, musiał być bardzo zmęczony bo nadal smacznie sobie spał. Paulina szybko przyszła za mną.
- Opiekuję się nim dzisiaj. - uprzedziłam jej pytanie, które już prawie miała zadawać. Wróciłyśmy do pokoju. - A to przedstawienie u mnie w domu z udziałem Andrzeja? O tym, że traktowałaś mnie jak siostrę? - zapytałam siadając na fotelu.
- Ja na prawdę traktowałam Cię jak siostrę, i nadal tak Cie traktuje, jesteś jedyną osobą, której to powiedziałam. A wtedy, kiedy Mariusz powiedział mi, że mieliście romans kamień spadł mi z serca, musiałam odegrać rolę zranionej kobiety, ale tak na prawdę cieszyłam się, bo w takim wypadku ja zażądałabym rozwodu bez orzekania o winie, byłoby okej i dla mnie i dla Mariusza, i co najważniejsze mogłabym wreszcie żyć spokojnie z Damianem.
- Dlaczego mi to mówisz? Mogło być tak pięknie, mogłabyś teraz być z tym swoim Damianem, a ja nadal musiałabym męczyć się z jakimiś chorymi wyrzutami sumienia, że rozwaliłam małżeństwo. Mariusz dalej byłby na siebie zły, że to on nawalił...
- Nie mogłam - przerwała mi. - Za dużo w życiu przeszłaś, żebym dodatkowo obarczała Cie winą za rozbicie naszego małżeństwa...- powiedziała, a mnie momentalnie popłynęły łzy. Przypomniałam sobie jak ojciec znęcał się nade mną psychicznie, jak upijał się i jak bił mnie i moją mamę, jakim jest gnojem, i jak bardzo starałam się o tym zapomnieć. Jak codziennie nie chciałam wracać ze szkoły do domu, jak bałam się, że kiedy wróci z pracy, znów będzie pijany i znów zrobi awanturę i jak nic nie mogłam z tym zrobić, bo mama nie byłaby w stanie mnie utrzymać, gdyby zostawiła ojca, do tego wszystkiego przypomniałam sobie jak z każdym dniem niszczył moją psychikę i w jakim ona jest stanie teraz, a o tym wszystkim wiedziała tylko Paula, osoba, której tak cholernie zaufałam.
- Natalia..kochanie, przepraszam..- wyszeptała i przytuliła mnie, a ja o dziwo potrzebowałam tego jej przytulenia, potrzebowałam aby wtedy ktoś ze mną był, ktokolwiek, byle by był.
- Ja nie wiem co mam Ci powiedzieć, naprawdę...- powiedziałam ocierając łzy.
- Że postarasz się mnie zrozumieć, mnie i moje głupie postępowanie...
- Rozumiem Paula, rozumiem. - wysiliłam się na uśmiech. - Wiesz co, może jednak zrobię herbatę. - dodałam i razem przeszłyśmy do kuchni. Po kilku chwilach kubki z gorącym napojem stały już na stoliku, obok nich ciastka, cukier i cytryna. Było tak inaczej, tak..czyściej, jakby nasza przyjaźń odżyła na nowo. Na prawdę ją rozumiałam, i chciałam żeby była szczęśliwa. Wyobrażałam sobie jak trudne życie musi mieć żona sportowca, który większość czasu spędza na wyjazdach i zgrupowaniach. Takie coś mogła zrozumieć tylko kobieta, która darzyła swojego męża ogromną miłością, a najwidoczniej Paulina taką żoną nie była. Z drugiej strony jej też należało się coś od życia.
- Powiedziałaś już o tym Mariuszowi? - zapytałam.
- Nie i szczerze mówiąc nie wiem jak to zrobić, to dobry człowiek, nie zasługuje na to, co mu zrobiłam, z resztą tak samo jak Ty. - powiedziała.
- Ale chcesz to w ogóle zrobić, prawda?
- Tak, oczywiście i muszę zrobić to dość szybko. - powiedziała.
- No wiesz, poczekaj do odpowiedniego momentu...
- No nie wiem czy jest w ogóle takie coś jak odpowiedni moment na powiedzenie o czymś takim - powiedziała. - Ale ja nie chcę tu zostawać nie wiadomo ile, muszę szybko mu o tym powiedzieć a potem wnieść sprawę o rozwód, chcę to mieć za sobą bo potem nie będę miała na to czasu ani ochoty.
- Czemu? - zapytałam podejrzliwie.
- Cześć ciocia! - przerwał nam rozmowę młody Winiarski, wskoczył na kanapę i przybił piątkę z Paulą.
- Cześć Oli - odpowiedziała z ogromnym uśmiechem na twarzy, po czym Oli szybko wskoczył na moje kolana.
- I jak tam, wyspałeś się? - zapytałam przytulając go mocno.
- Taak! - odpowiedział radośnie.
- Herbatę pan sobie życzy? - zapytałam mierzwiąc jego włoski.
- Malinową. - odpowiedział.
- Zatem zaraz wracam. - powiedziałam w stronę uśmiechniętej Pauliny i wraz z młodym udałam się do kuchni, cały czas myśląc tak na prawdę o tym co Paulina miała na myśli, mówiąc, że nie będzie miała czasu. Może chce wziąć ślub z tym swoim Damianem? Swoją drogą już zaczęłam współczuć Mariuszowi, na prawdę. Na szczęście to nie ja musiałam mu o tym powiedzieć tylko Paula. 



______________________________________
Cześć i czołem! :)

PRZEEEPRAAASZAAAM! 

Dłuuugo się nie odzywałam ale na prawdę nie miałam żadnej motywacji. Każdego dnia mówiłam sobie ''dzisiaj już coś napiszę!" ale skończyło się tylko na gadaniu i tak jakoś to przeleciało. Cóż, mam nadzieję, że jeszcze jesteście i ktoś w ogóle przeczyta nowy rozdział :)  

+ Nie ma nakazu czytania tego ''koszmarka'', nikt nikomu nic za to nie zrobi, jeśli nie będzie regularnie mnie odwiedzać, nie ma kary w postaci wywiezienia na ciężkie tortury. Na prawdę nie chcę żeby ktokolwiek się tak katował czytaniem. 

Dziękuję hejterom, bo nawet podczas mojej nieobecności wskaźniki odwiedzin były bardzo duże! :)

Postaram się dodawać coś nowego co tydzień, jednak jest taka opcja, że się nie wyrobię, więc max dwa tygodnie i będzie nowy rozdział.

Pozdrawiam, Mercy.