sobota, 30 marca 2013

Siedemnaście


Wyszłam z sypialni i udałam się do kuchnio-jadalnio-salonu. Na jednym z krzeseł siedział ów mężczyzna i pisał sms'a. Spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął. 
- Czego się napijesz? - zapytałam. 
- Herbaty, jeśli można. 
- Jasne. - odpowiedziałam i do dzbanka nalałam wody. Wstawiłam do gotowania, wyciągnęłam z lodówki ciasto, które upiekłam razem z Michałem i Oliwierem. Na talerzyki dałam po jednym dość sporym kawałku i włożyłam z powrotem do lodówki. Wlałam wodę do kubków a talerzyki zaniosłam na stół, zaraz po tym obok talerzyków pojawiły się kubki z gorącą herbatą. 
- Dzięki. - powiedział i znów obdarował mnie uśmiechem. Nie powiem, był całkiem przystojny, ale ja szybko wybiłam go sobie z głowy. 
- To...znasz Karola...
- Tak, znamy się od liceum, razem trenowaliśmy, no i tak on wylądował w Bełchatowie a ja w Bydgoszczy. Jednak spotkaliśmy się w Warszawie, bo ja też tam byłem i...tak się jakoś zgadało.- powiedział w dość sporym skrócie. 
- Ja z góry przepraszam, ale...Ty też siatkarzem jesteś, tak? - powiedziałam zawstydzona, bo nie czułam się z tym dobrze, z tym, że go nie znałam, chyba powinnam. 
- Tak, tak. - powiedział. - Andrzej Wrona. - dodał i wyciągnął rękę w moją stronę jednak temu wszystkiemu towarzyszył uśmiech.
- Natalia Wysocka. - powiedziałam i uścisnęłam jego dłoń. 
- Karol nic mi nie mówił, że ma współlokatorkę. - powiedział zajadając się moim ciastem. 
- No to nie jedyna rzecz, którą starał się ukrywać przed ludźmi...- powiedziałam. Spojrzał na mnie z zaciekawieniem. 
- Co masz na myśli? 
- Mi na przykład nie powiedział o niejakiej Oli. Czasami...dochodziło pomiędzy nami do różnych sytuacji, a on dalej w to brnął. Dopiero Paweł mi powiedział, że Karol ma dziewczynę...- wytłumaczyłam jednym tchem. Zmieszał się delikatnie, jednak i zdziwił. 
- Już nie ma...
- Jak to? - pytałam, bo byłam zdziwiona. 
- No..zerwał z nią, po to jechał do Warszawy. - poinformował mnie. - Chyba wiem, dlaczego to zrobił. - powiedział i spojrzał na mnie. 
- Nie, nie, nie mój drogi! Ja miesiąc temu powiedziałam mu, że między nami nic nie ma.
- No on chyba jednak jest innego zdania...z resztą nie wiem, zapytaj go o to po prostu. - powiedział. - A w ogóle, to...pyszne ciasto. - dodał i znów obdarował mnie uśmiechem. 
- A dziękuję. - powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech. Kontynuowaliśmy naszą rozmowę, która okazała się być bardzo ciekawą i interesującą konwersacją. Andrzej opowiedział mi trochę o tym jak mu jest w Bydgoszczy a ja o tym jak jest mi tutaj. Ominęłam oczywiście, romans z Mariuszem, pocałunki z Michałem i parę innych rzeczy, więc moje opowiadanie było czystą sielanką, no może prócz tego wypadku, na którego wieść Andrzej wyraźnie się przejął. Tak minęło nam kilkadziesiąt minut, jako iż nie było Karola, to wraz z naszym gościem udałam się na zakupy. Gdyż musiałam je zrobić, a nie chciałam dręczyć Michała. Chodziliśmy po sklepie wkładając kolejne produkty do koszyka, wyszliśmy obładowani sklepowymi torbami, znaczy nie...to Andrzej był obładowany, bo mi pozwolił nieść jedynie torbę z pieczywem. Poszaleli wszyscy. Dotaszczyliśmy się do domu, weszliśmy a w kuchni zastaliśmy Karola. Położyliśmy zakupy na blacie i zaczęłam je wypakowywać. 
- Cześć. - powiedział Karol podchodząc do mnie.
- Cześć. - odpowiedziałam obojętnie i nie miałam zamiaru przerywać mojej pracy. Andrzej poszedł wziąć prysznic, bo przecież niedawno wraz z Karolem przyjechali. 
- Zerwałem z nią. - powiedział dotykając mojej ręki, czym uniemożliwił mi pracę. 
- Po co mi to mówisz? - zapytałam spoglądając w jego oczy. 
- Zrobiłem to dla Ciebie. - poinformował mnie. 
- Dla mnie? - zaśmiałam się.
- Tak. 
- Ale co mnie to obchodzi? Zerwałeś z nią, okej, widocznie chciałeś, nie musisz mi się spowiadać. - powiedziałam i wyrwałam się z jego uścisku. 
- Chcę. 
- Ale ja nie chcę! Nie obchodzi mnie z kim zrywasz, z kim jesteś, kogo próbujesz zaciągnąć do łóżka, i czy jesteś w stanie zliczyć te głupie zapatrzone w Ciebie idiotki, które dają się nabierać na jakąkolwiek Twoją szczerość, na palcach swoich rąk! 
- Nie ma żadnych dziewczyn, nikogo, prócz Ciebie. - na jego słowa szyderczo się zaśmiałam. 
- Nie potrafię Ci zaufać, nie potrafię! Choćbyś mnie 100 razy przepraszał i gadał o tym jak to bardzo Ci na mnie zależy, to ja Ci nie zaufam, nigdy! Zrozum to! 
- Ale ja Cie kocham! - powiedział to wreszcie, chciałam to usłyszeć, ale tylko i wyłącznie po to, żeby poczuł się tak jak ja się czułam, kiedy dowiedziałam się o jego dziewczynie. 
- Ale ja nie kocham Ciebie. - powiedziałam spokojnie, nie chciałam krzyczeć, bo po co, chciałam go wkurzyć i udało mi się. - A teraz, pozwól, że wrócę do przerwanej czynności. - dodałam. Poszedł i trzasnął drzwiami, a ja zabrałam się za gotowanie obiadu. Zjadłam wspólnie z Andrzejem, bo Karol nie uraczył nas swoją obecnością. Dopiero wieczorem pokazał mi się na oczy, kiedy to wraz z Wroną wychodzili do klubu. Pożegnali się i wyszli zostawiając mnie samą w domu. Wtem usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam szybko myśląc, że czegoś zapomnieli, jednak za nimi nie stał Karol, ani Andrzej, za nimi stał Mariusz. 
- Ja nie dam rady. - powiedział i wszedł do mieszkania. 
- Ale z czym? - zapytałam, byłam totalnie zdziwiona, wpadł kompletnie bez zapowiedzi, nawet się nie przywitał tylko od razu zaczął wygłaszać swoje myśli. 
- Miesiąc się powstrzymywałem, miesiąc! Dłużej nie dam rady! - powiedział i zbliżył się do mnie, objął mnie w talii i przyciągnął mnie do siebie, wpił się w moje usta, agresywnie, tak jak robił to jeszcze w hotelu, dlaczego na to pozwoliłam? Nie wiedziałam, ale może po prostu nie chciałam się dłużej oszukiwać i wmawiać sobie, że nic do niego nie czuję. Szybko pozbyłam się jego kurtki, w czym z resztą mi pomógł. Wziął mnie na ręce i przeniósł do sypialni. Postawił mnie na ziemi i pomógł mi pozbyć się ubrań, ja zrobiłam to samo z jego rzeczami, które z resztą były porozrzucane po całej sypialni. Położył mnie na łóżku i opierał się nade mną rękoma. Uniosłam głowę i musnęłam swoimi ustami jego usta. Opadłam na poduszkę a on się uśmiechnął, jakby nie mógł się na mnie napatrzeć. Zaczął obcałowywać całą moją szyję i ramiona podczas gdy ja mierzwiłam jego włosy. Jego telefon dał o sobie znać, jednak ani przez chwilę, nie pomyślał o tym, żeby odebrać. Nasze usta znów się złączyły a ja poczułam go w sobie. Z moich ust wydobył się głośny jęk, mocno mnie przytulił, objęłam go i zostawiłam ślady na jego plecach. To jeszcze bardziej go pobudzało. 
- Mariusz...- udało mi się wypowiedzieć jego imię. 
- Tak? - wyszeptał pomiędzy jednym a drugim pocałunkiem, jednak nadal nie przestawał fundować mi tej cudownej przyjemności, co uniemożliwiło mi przez chwilę umiejętności mowy.
- Nie przestawaj...- wyszeptałam. Uśmiechnął się i znów mnie pocałował, jednak nie potrafiłam wytrzymać...to co robił bardzo mi się podobało. Jego ruchy przybierały na mocy. Szukałam poduszki, szukałam kołdry, czegokolwiek, czego tylko mogłabym dotknąć i wbić w to swoje paznokcie. Słowa, które wypowiadałam przerywane głośnymi jękami powodowały jego zadowolenie. Baliśmy się żeby sąsiedzi nie usłyszeli. Szczytowaliśmy całując się, chociaż przychodziło nam to z trudem bo oboje chcieliśmy krzyczeć z rozkoszy, jednak nasze usta rozłączyły się i sama miałam trudności, żeby określić co to było, czy to były jęki? Nie, to były krzyki i piski, powodowane rozkoszą jaką wzajemnie sobie fundowaliśmy. Opadł obok mnie i mocno mnie przytulił nie szczędząc w pocałunkach. 
Obudziłam się o 3 nad ranem, Mariusz spał a ja przypomniałam sobie o chłopakach, którzy chyba jeszcze nie wrócili. Złożyłam delikatny pocałunek na policzku Mariusza i wstałam aby zrobić obchód. Po kilku chwilach utwierdziłam się w przekonaniu, że prócz mnie i Mariusza nikogo nie ma w domu. Jednak nie mogłam długo nacieszyć się tą chwilą, bo z dworu zaczęły dobiegać jakieś krzyki. Szybko wyszłam na balkon i ujrzałam zataczających się wręcz dwóch siatkarzy z jakąś butelkami w dłoniach. Szybko pobiegłam do sypialni i zaczęłam budzić Mariusza. Otworzył oczy. 
- Musisz się zbierać. - wyszeptałam. Uśmiechnął się delikatnie, cmoknął mnie i wstał z łóżka. Ubrał się, jednak nici z tego gdyż właśnie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Kazałam iść Mariuszowi do salonu i włączyć telewizor żeby stwarzać pozory, że zwyczajnie siedzimy i oglądamy jakiś film. Tak też zrobił a ja otworzyłam drzwi. Odór alkoholu padł na mnie już w pierwszej sekundzie. Weszli, ledwo, ale weszli. Rozebrali sobie buty i kurtki, z trudem oczywiście.
- Szszszsz-sza-szampon! - próbował przywitać się Karol ujrzawszy siedzącego Wlazłego, który to spojrzał na mnie i obdarował mnie uśmiechem. Mariusz zajął się Andrzejem, który też był zdrowo pod wpływem, jednak chyba trochę mniej niż Karol, którym to zajęłam się ja. Zaprowadziłam go do sypialni i pomogłam mu usiąść na łóżku. Przyciągnął mnie do siebie i wtulił się we mnie po czym zaczął śpiewać kołysankę, którą to kiedyś podobno śpiewała mu mama. Objęłam go delikatnie, chciałam żeby zasnął, wtedy położyłabym go i mogłabym normalnie wyjść. 
- Ja-ja nie wiem, ja-ja-jak Ty to r-r-robisz, ale ja-ja Cie ko-kocham. - wybełkotał. - Ciiii! Tylko nie móóów niiiikomu! - dodał. 
- Karol...połóż się już, co...
- Ni-ni-nie! - oburzył się. - Szszs-słysz-sz-yszz. Ko-ko-kocha-a-am Cie! - powiedział. - Będziemy mieć dzieci! Mnóóóóstwo dzieci - oczywiście pokazał ile dzieci. - I będą takie ładne jak ich ma-ma-mamusia! - powiedział. Wtem wszedł Mariusz. 
- Pomożesz? - zapytałam widząc go. Uśmiechnął się tylko i pomógł mi wydostać się z objęć Karola. 
- Z-z-zo-zostaw mnie! - powiedział środkowy a Mariusz pomógł mu się usadowić. - Ko-ko-kocham Cię. - wymamrotał prawie szeptem, ale już z zamkniętymi oczami, bo zasnął chyba w dwie sekundy. Wyszliśmy z sypialni i udaliśmy się do przedpokoju. Mariusz zaczął się ubierać. 
- Poradzisz sobie? - zapytał zakładając kurtkę. 
- Muszę. - zaśmiałam się. 
- Śpią, więc powinno być wszystko okej, jakby coś to dzwoń. - powiedział zbliżając się do mnie. 
- Okej. - odpowiedziałam i musnęłam jego usta swoimi ustami. 
- Dziękuję. - wyszeptał do mojego ucha. 
- Za co? Za ten pocałunek? - uśmiechnęłam się. 
- Za wszystko. - powiedział i wpił się w moje usta, długo tak trwaliśmy. Tylko on był powodem mojego uśmiechu, tylko i wyłącznie on, tak bardzo go pragnęłam, strasznie. Jednak w końcu musiał iść, lecz żegnaliśmy się chyba z 20 minut. Zamknęłam za nim drzwi i przeszłam do salonu, tam jednak Andrzej nie spał tylko zażarcie oglądał telewizor. Usiadłam obok niego i wtuliłam się w niego, chciałam z kimś podzielić się moim szczęściem, nie było Agi, Michała, nikogo nie było, więc został mi Andrzej. 
- Tak, ja też Cie polubiłem. - powiedział, nie miał mniejszych problemów z mówieniem. Pocałowałam go w policzek. 
- Śpij dobrze. - dodałam i przeszłam do sypialni, tam rzuciłam się na łóżko i czułam jeszcze zapach perfum Mariusza, zapach jego ciała i zapach naszych ciał, połączonych. Nagle dostałam smsa, chwyciłam do ręki telefon i ujrzałam wiadomość od Mariusza. "Kolorowych snów kochanie :)" - łzy spłynęły po moim policzku, jednak nie były to łzy smutku, nie! Były to łzy szczęścia! Bo w tamtej chwili byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Co gorsza, nie miałam najmniejszych wyrzutów sumienia, nic, kompletnie. Ba! Cieszyłam się, było inaczej niż zwykle. Sama nie wiedziałam co się dzieje, ale nie chciałam się tym dłużej zamartwiać więc zasnęłam. 




_____________________________________________________
Witam, jest kolejny rozdział :) Dajcie znać co sądzicie! Ku prośbom wielu z Was, wrócił Mariusz :D Połowa mnie za to zlinczuje, a druga połowa będzie się cieszyć :) Jestem na to gotowa! 


Co do biletów na Ligę Światową, to bodajże w poniedziałek się pojawiły, na Warszawę i Łódź. Oczywiście tych na Warszawę nie było już we wtorek, no ale okej. Ja natomiast zaopatrzyłam się w bilet do Łodzi, wczoraj go dostałam! I jestem bardzo uradowana iż go mam! Poluję jeszcze tylko na bilety do Katowic, o których tak na prawdę nic nie wiem. 
W ogóle to ceny na Torwar to jakaś porażka! 250zł? Fakt, iż Torwar jest mniejszy i tam jest lepsza widoczność, więc nawet z tych miejsc za 150zł będzie dobry widok, ale na litość boską...nie każdy zarabia 30 tyś miesięcznie. 

Pytaliście gdzie idę, więc mówię, Łódź i Katowice, jak ktoś by coś wiedział o tych biletach do Spodka to dajcie znać, bo ja znam na razie tylko ceny, ale kiedy się pojawią to niestety nie wiem. W ogóle dziwnie jest w tym roku, informacja o rozpoczęciu sprzedaży powinna być kilka dni wcześniej a nie w dniu sprzedaży, biorą człowieka z zaskoczenia. 

Z kim zatem widzę się w Łodzi a z kim w Spodku? (O ile uda mi się kupić bilet) :D

Się rozpisałam :) Jeszcze chciałam Wam życzyć spokojnych i radosnych świąt, no i żeby wiosna w końcu przyszła! :) 


Pozdrawiam, Mercy. 



sobota, 23 marca 2013

Szesnaście


W trakcie tej przecudownej chwili, w której to oboje zatraciliśmy się w pocałunkach, telefon Karola dał o sobie znać. 
- Odbierz...- wyszeptałam. Uśmiechnął się jedynie i wstał z łóżka a ja momentalnie powróciłam do pozycji siedzącej. Chwycił do ręki telefon i przyłożył do ucha. Jednak to co usłyszał chyba nie ucieszyło go za bardzo gdyż w pośpiechu udał się do swojego pokoju. Ja nałożyłam sobie koc na nogi i wzięłam do ręki czekoladki. Mecz dobiegł końca więc przełączyłam na inny kanał, sportowy oczywiście. Wpatrywałam się w telewizor zajadając słodkości z białej czekolady. Po kilku minutach Karol pojawił się w salonie, szybko usiadł obok mnie. Wydawał się być podirytowany. 
- Nie powiesz mi? - zapytałam, chociaż w sumie mogło to zahaczać o stwierdzenie. 
- O czym? - zapytał podkradając mi czekoladkę i wkładając ją do ust. 
- No kto Cie tak zdenerwował. - powiedziałam spoglądając na niego, jednak on wpatrywał się w telewizor. 
- Nikt. - odparł krótko i kontynuował oglądanie, chociaż nie wiem czy interesowało go to czy bardziej chciał uciec od odpowiedzi.
- No okej, nie chcesz mi powiedzieć to nie...- powiedziałam i odwróciłam głowę w stronę telewizora. 
- O jejku, nic się nie stało. Moja mama dzwoniła, jak zwykle zapowiadając wizytę. - powiedział. 
- No ale w czym jest problem? - zapytałam. - Nie chcesz jej tutaj?
- Powiedziała, że przyjedzie tutaj z Olą i jej matką. - oznajmił w końcu. 
- Kim jest ta Ola? - wtedy i ja się zdenerwowałam. Wstał i udał się do kuchni, wrócił po chwili ze szklanką wody i zaczął nerwowo chodzić po pokoju. - Karol! - powiedziałam i wstałam. Podeszłam do niego i spojrzałam w jego oczy. 
- Nikt ważny...- powiedział obejmując mnie w talii. 
- No dobra, nie chcesz mówić to nie! - powiedziałam. Udałam się do sypialni i pierwsze co zrobiłam to wzięłam do ręki telefon. Wybrałam numer Zatiego i nacisnęłam zieloną słuchawkę. 
- Halo? - usłyszałam. 
- Cześć. 
- O cześć Nati, jak zdrówko? - zapytał. Uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy. 
- Dobrze, dziękuję. - odpowiedziałam. - Dzwonię, bo mam do Ciebie pytanie...
- No, o co chodzi? - zapytał. 
- Kim jest Ola dla Karola? - zapytałam nieco ciszej, bałam się, że Karol mógłby usłyszeć. 
- Jak to kim, ona jest jego dziewczyną. - poinformował mnie. 
- Co kurwa?! - prawie krzyknęłam. 
- Nie wiedziałaś? 
- Nie, nie poinformował mnie. - powiedziałam wyraźnie poirytowana. 
- Nie wiem dlaczego tego nie zrobił, w sumie wszyscy o tym wiedzą...
- Wiesz Zati, ja już muszę kończyć, trzymaj się. - powiedziałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Rzuciłam telefonem o łóżko i usiadłam chowając twarz w dłoniach. Czułam się jak ostatnia dziwka, którą on chciał zaciągnąć do łóżka, i tylko tyle. Po co były te wszystkie wspólne kolacje, pocałunki i inne pierdoły? Ewidentnie chciał mnie przelecieć. A ja jak ta głupia mu uwierzyłam, bo myślałam, że ludzie tak po prostu są uczciwi i dobrzy, jednak życie utwierdzało mnie w przekonaniu, że tak nie jest. W sumie na czele tych nieuczciwych mogłam stanąć ja, jak najbardziej bym tam pasowała. Wyszłam wkurzona z sypialni i udałam się do salonu. 
- Może chcesz mi jednak o czymś powiedzieć...- powiedziałam zakładając ręce na biodra. - Albo raczej o kimś...- dodałam, moja irytacja osiągnęła stań apogeum i miałam ochotę uderzyć go w twarz. 
- Co się stało? - zapytał zmartwiony i podszedł do mnie. 
- Ola jest nikim ważnym, tak? - powiedziałam głośno. Spojrzał w moje oczy, po czym przeniósł swój wzrok na kafelki, jakby czekał na wykonanie kary. - Myślałeś, że jestem idiotką?! - zapytałam, krzyczałam, wtedy już krzyczałam. 
- Nie...Nati, to nie tak...
- Co nie tak?! Co nie tak?! Chciałeś mnie przelecieć, zaciągnąć do łóżka! Jesteś dupkiem, zwykłym dupkiem! - powiedziałam i już chciałam iść. W ostatniej chwili złapał moją rękę. 
- To nie jest tak...pozwól mi wytłumaczyć. 
- Słucham, opowiadaj. Chętnie dowiem się o tym jak bardzo musiałeś się natrudzić żebym się z Tobą przespała, żebym Cie pocałowała...słucham! - wykrzyczałam. 
- Ola jest moją dziewczyną, ale...odkąd Cie zobaczyłem...to...- chciał mi to jakoś wytłumaczyć, ale nie wiedział jak to zrobić. - Jak dowiedziałem się o tym, że mamy razem zamieszkać to byłem w siódmym niebie, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszyłem. Tak strasznie mi się podobałaś...tfu! Podobasz, tak cholernie! Nie chciałem Cie zaciągnąć do łóżka, nie o to mi chodziło. Chciałem nawet jechać do Warszawy i rozstać się z Olką, ale ten telefon...
- Czy Ty siebie słyszysz?! Chciałeś z nią zerwać...no super! Z resztą w dupie to mam. Nie mam zamiaru Cie dalej słuchać, jesteś żałosny. - powiedziałam i wyrwałam się z jego uścisku. Weszłam do swojej sypialni i zamknęłam za sobą drzwi, pierwszy raz przekręciłam kluczyk, nie chciałam go widzieć, musiałam się uspokoić. On nie dawał za wygraną. Jednak olałam to i zaczęłam się przebierać, w końcu rzuciłam się na łóżko i zasnęłam. 

Obudziłam się, promienie słoneczne nie były dla mnie łaskawe. Wyszłam z sypialni i poszłam do kuchni, tam zastałam Karola, który coś pichcił. Podszedł do mnie i przytulił mnie, nie chciałam się mu wyrywać, bo nawet nie miałam siły. 
- Możesz z nią być...- powiedziałam. Spojrzał w moje oczy i już chciał coś powiedzieć. - Nic między nami nie ma, nie obchodzi mnie już Twoje prywatne życie. - dodałam i weszłam wgłąb kuchni. 
- Ale Ty mi nie jesteś obojętna. - powiedział i znów podszedł do mnie. 
- Ale Ty mi jesteś, zupełnie obojętny. - powiedziałam i wyjęłam z lodówki mleko. Nalałam do szklanki i poszłam do siebie, powróciłam na łóżko zasłaniając okna roletami. Znów się dobijał do moich drzwi, a ja znów to olałam. Zranił mnie, tak cholernie mnie zranił. Najpierw Michał, teraz on. Paranoja, ale jakby nie patrzeć to sama tego chciałam. 

Mijały kolejne dni, przyjechała mama Karola, Ola i jej mama. Nie dość, że u nas mieszkały to jeszcze miały do mnie pretensje. No, krótko mówiąc nie polubiłyśmy się. Ola widziała we mnie rywalkę, jej mama również, bo bardzo chciała aby jej córka wraz z Karolem tworzyli cudowną parę, mama Karola też tego chciała, a sam Karol pozostawał dość neutralny. Koczowały u nas jakiś tydzień, to był najgorszy tydzień podczas mojego pobytu tutaj. Nie dość, że musiałam przypatrywać się Oli i Karolowi to jeszcze słuchać jaka to ja nie jestem i jaką to ja mam rodzinę, że pozwoliła mi tutaj przyjechać. Mój pobyt w naszym mieszkaniu ograniczyłam do minimum, czyli do nocy. W dzień koczowałam u innych. Paradoksalnie znalazłam przyjaciółkę w Dagmarze. Tak wiem jak to brzmi, jednak na samym początku wytknęłam jej błędy, to jak zachowywała się w stosunku do Michała i co gorsza jak zachowywała się w stosunku do Oliwiera. Powiedziała, że to się zmieni, obiecała mi to. W sumie tej obietnicy dotrzymywała, bo Oli był szczęśliwy i chyba Michał też. Daga zaproponowała mi nawet, żebym zamieszkała u nich na czas pobytu gości Karola w naszym mieszkaniu, jednak stanowczo odmówiłam, gdyż nigdy się nie usuwałam przed kimś, brałam byka za rogi i walczyłam z nim. W końcu Karol z Olą oświadczyli całemu światu, że są razem, jak gdyby ktoś prócz mnie o tym nie wiedział. Jednak niestety, Ola musiała wrócić do Warszawy, ubolewałam nad tym strasznie, powtarzam, strasznie. Unikałam Karola jak tylko mogłam, co było dość trudne, lecz musiałam to robić, poniekąd miałam do niego ogromny żal, za to, że trochę jednak się mną pobawił. Ja, jako młoda osóbka, bardzo chciałam się uczyć, więc z pomocą przyszedł mi Tomek, który to jest specjalistą od marketingu w Skrze, więc jeśli nie siedziałam na boisku i nie robiłam zdjęć to siedziałam w gabinecie Tomka omawiając różne, ciekawe zjawiska. Nasze relacje pozostały czysto koleżeńskie, żeby nie było, bo różnie to u mnie bywało ze starszym mężczyznami. Zaprzyjaźniłam się też z Serbami w naszej drużynie, szaleni ludzie. Szczególnie Aleks, który to ciągał mnie po różnych restauracjach, parkach i kinach. Nie sprzeciwiałam mu się za bardzo, nawet zaczęło mi się to podobać. Z odsieczą przyszedł również Maciek, którego to ja ciągałam po różnych miejscach. Nawet z Michałem zaczęłam się dogadywać, przynajmniej w moim odczuciu, w relacji czysto przyjacielskiej. Chodziłam z nim po Oliwiera do przedszkola, chodziliśmy razem do kina na bajki, nawet czasami zmuszałam ich do pójścia ze mną na zakupy. 
- No ale która jest lepsza? Ta czy ta? - pytałam stojąc w przymierzalni. 
- Natalko, i w tej wyglądasz cudownie i w tej. - powiedział od niechcenia opierając się o jedną ze ścian. 
- Michał, miałeś mi pomóc! - powiedziałam krzyżując ręce na klatce piersiowej. 
- No dobrze, dobrze. - powiedział i pocałował mnie w policzek. - Ta czarna. - dodał. 
- Tak myślisz? Ja też tak myślę, muszę schudnąć, a na razie czarny kolor zatuszuje ten mój tłuszcz. - powiedziałam patrząc na swoje odbicie w lustrze. Michał usłyszawszy to zaczął się śmiać. 
- Ty sobie okulary kup! Gdzie Ty masz ten tłuszcz? - zapytał. 
- No wszędzie! - powiedziałam. 
- Wyglądasz super! - nagle przybiegł Oli. 
- Dziękuję. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Widzisz, młody dobrze mówi! - potwierdził słowa Oliwiera Michał. 
- Sratytaty! I tak muszę schudnąć, przytyłam przez tą Waszą chorą nadopiekuńczość. - powiedziałam. 
- Ale Ty nie jesteś gruba! - powiedział młody obejmując moje nogi. - Jesteś dużo chudsza od mojej mamy. - powiedział. 
- Oliwier! - skarcił go ojciec. 
- No co?! - zapytał dziwiąc się, bo generalnie to co mówił było prawdą. 
- Tak nie wolno Oli, mama jest piękną kobietą! - powiedziałam. - No to ta czy ta? - ponowiłam pytanie trzymając w ręce dwie sukienki. 
- Ta czerwona. - powiedział Oli a Michał zaczął się śmiać. 
- A nie możesz kupić i tej i tej? - zapytał przyjmujący. 
- Nie, dzisiaj kupiłam już 4 sukienki, a obiecałam sobie, że nie kupię więcej niż 5, bo za dużo kasy wydaję na ubrania...- powiedziałam. 
- Oj daj to! - powiedział Michał wyrywając mi dwa wieszaki z tymi sukienkami po czym wyszedł na sklep. 
- Michał! - krzyknęłam ale zdecydowanie zignorował moje słowa. Ubrałam się i razem z Oliwierem wyszliśmy w poszukiwaniu wielkoluda, jednak w sklepie go nie było. Więc wyszliśmy, siedział na ławce przed tym sklepem. 
- Proszę. - powiedział podając mi jedną z kilkunastu toreb. 
- Oszalałeś? - zapytałam. 
- Stalibyśmy tam jeszcze dwie godziny a Ty i tak byś się nie zdecydowała. - wytłumaczył. 
- I dlatego kupiłeś mi te sukienki?
- No tak, i jeszcze okulary. - powiedział i wraz z Oliwierem poszli do kolejnego sklepu. Pokręciłam tylko głową w geście niezadowolenia i poszłam za nimi. Chwyciłam rękę Michała. 
- Dziękuję, oddam Ci pieniądze jak wyjdziemy stąd. - powiedziałam. 
- Niczego mi nie będziesz oddawać. - powiedział stanowczo. 
- Ale..
- Nie ma żadnego ale, nie mogę Ci prezentu kupić? 
- Mhmm, taki prezent za kilka stów!
- Bo baaaardzo Cię lubię! - powiedział po czym pocałował mnie w policzek i kontynuowaliśmy zakupy. Tak mijały mi dni, z Michałem i Olim, było baaardzo fajnie, uwielbiałam ich towarzystwo. Ciągle niedostępną postacią dla mnie był Mariusz, który starał się, jak mógł jakoś o mnie zapomnieć. Wychodziło mu to...z różnym skutkiem. Paulina niczego nie podejrzewała, więc wszystko szło dobrze. Zapisałam się nawet na kurs chińskiego, tylko żeby nie musieć przebywać w domu z Karolem. Tak właśnie minął jakiś miesiąc, moje zdrowie nie szwankowało, a wręcz przeciwnie, wszystko było okej, mogłam robić wiele rzeczy, nawet po zakupy chodziłam sama. Znaczy czasami pomagał mi Michał na wyraźne polecenie Dagi, jednak miałam wrażenie, że jakoś nie płakał z tegoż powodu. Z Michałem świetnie się dogadywałam, po tym czasie wiedzieliśmy już o sobie prawie wszystko. Jednak musiał nadejść ten cholerny tydzień a i zarazem ten cholerny dzień, 14 lutego, dzień świętego Walentego. W tym tygodniu mieliśmy wolne aż 4 dni, więc każdy zebrał manatki i pojechał w rodzinne strony. Aleks do Serbii, Maciek do Wrocławia a Tomek nabawił się grypy. Dwa dni spędziłam z Michałem i Olim bo Daga musiała pracować jednak kolejne dwa Michał spędził z żoną, sama go o to poprosiłam, przecież też musieli mieć coś z życia. Na moje szczęście Karol również wybrał się do Warszawy. To w ogóle cud, że ta jego dziewczyna nie przyjechała do nas, bo wtedy byłabym w stanie iść i uczyć się czegoś od sprzątaczki w hali. Chociaż w sumie, jeśli chodzi o naukę z Tomkiem to była bardzo przydatna, nie ukrywam, że nawet często to ja prosiłam go, żeby coś jeszcze mi wyjaśnił, robił to, bo widział, że nie udaję, że na prawdę chcę. Pozostały mi zatem tylko dwa dni i generalnie chciałam je spędzić dość aktywnie. Planowałam jakiś jogging, wyjście na basen czy nawet pójście na siłownię.

Środa, 13 lutego. 

Obudziłam się o 14, a właściwie to obudził mnie hałas dochodzący z przedpokoju. Zerwałam się z łóżka, nie zarzuciwszy na siebie niczego praktycznie, w niebieskiej satynowej koszulce wyszłam z sypialni. Ujrzałam wysokiego mężczyznę, spojrzał na mnie i jakież było jego zdziwienie. 
- Dzień dobry. - powiedziałam zaspana. - Ja tu mieszkam. - dodałam szybko a on stał i patrzył na mnie. 
- Yyy...bo ja tu z Karolem przyjechałem, on też powiedział, że tu mieszka. 
- Aha, jak miło, że mnie poinformował o tym, że będziemy mieli gości. - powiedziałam. 
- A Pani? 
- Co ja?
- No...kim Pani jest...
- Ja mieszkam z Karolem, jestem fotografem Skry. - powiedziałam dumnie i uśmiechnęłam się. - A właśnie, gdzie jest Karol? 
- Poszedł na jakieś spotkanie. - poinformował mnie. 
- Aha, no to rozgość się...a ja się ubiorę...- powiedziałam a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Weszłam do sypialni i zaczęłam przeszukiwać szafę, jednak najpierw postanowiłam wziąć szybki prysznic, tak też zrobiłam. Wyszłam i z szafy wyciągnęłam białe jeansy i szary sweterek, włosy spięłam w koński ogon. Ubierając się miałam wrażenie, że znam tego chłopaka, nie wiedziałam tylko skąd. 



_______________________________________________
Witam! Kolejny rozdział oddaję w Wasze ręce, piszcie czy Wam się podoba czy też nie! :)

U mnie jest cuuudowna pogoda! Słońce pięknie świeci, oczywiście jest zimno, ale chociaż jest to słońce! :)
Jestem już po treningu. Mój trener nadal jest chory, ale na zastępstwo przyszedł jakiś inny człowiek i na początek kazał mi biegać 5km, ludzie myślałam, że padnę. Moje nogi są nie do użycia dzisiaj, dlatego też będę się relaksować podczas oglądania meczu ZAKSY i JW :) 

Teraz moim głównym celem są bilety na Ligę Światową, trzeba je zdobyć! Nie mam pojęcia kiedy mają się pojawić, więc jakby ktoś coś wiedział o nich to piszcie w komentarzach :) 

Nikogo nie zmuszam do czytania, powtarzam, nie podoba się to nie czytaj :)

Zapraszam również na: http://wsidlachmilosci.blogspot.com/, gdzie pojawiła się trójka!

Dziękuję za komentarze, ale też i proszę o nie!:) To na prawdę pomaga w pisaniu :)

Pozdrawiam, Mercy.

piątek, 15 marca 2013

Piętnaście


- Jestem gotowy! - wszedł do kuchni Karol. Podałam mu kartkę z listą zakupów. 
- Rozliczymy się jak wrócisz. - powiedziałam. 
- Rozliczymy się...co masz na myśli? - zapytał zbliżając sie do mnie. 
- Mam na myśli to, iż oddam Ci pieniądze. - powiedziałam śmiejąc się. 
- Kurde, liczyłem na coś innego...- powiedział robiąc smutną minę. 
- Biedactwo moje. - podeszłam do niego i śmiejąc się przytuliłam go. 
- Dobra, to idę. - oderwał się ode mnie i chowając kartkę do kieszeni przeszedł do przedpokoju. Zamknęłam za nim drzwi i postanowiłam się ogarnąć, wzięłam więc prysznic. Po tym postanowiłam ogarnąć mieszkanie, tak też zrobiłam. Wrócił Karol i wspólnie zrobiliśmy obiadokolację. Zjedliśmy i zaczęliśmy oglądać jakiś film. Jednak szybko zasnęliśmy, bo oboje byliśmy padnięci. 
Obudził mnie wstający Karol, szybko zrobiłam to co on. 
- Ale gdzie Ty się wybierasz? - zapytał obejmując mnie w talii. 
- No na trening. - powiedziałam spoglądając w jego oczy. 
- No chyba żartujesz - burzył się. 
- Idę i koniec. Nie chcę sama siedzieć w domu...a poza tym czuję się już lepiej. - powiedziałam
- No ale to, że czujesz się lepiej nie znaczy, że już możesz obciążać organizm...
- Karol, bez dyskusji. Idę, już podjęłam decyzję, idź pod prysznic a ja zrobię śniadanie. - powiedziałam i zaciągnęłam go do łazienki a sama udałam się do kuchni. Zabrałam się za śniadanie, szybko poszło i po kilkunastu minutach siedzieliśmy przy stole i wcinaliśmy tosty z nutellą. Potem to ja wzięłam prysznic. Wyszłam z łazienki w samym ręczniku i udałam się do sypialni. Wyciągnęłam z szafy białą koszulę i jeansy w kwiatki. Ubrałam się i wysuszyłam włosy. Do torby wrzuciłam lustrzankę, obiektywy, telefon i portfel. Wyszłam z pokoju a w przedpokoju stał już gotowy do wyjścia Karol. 
- Ty tak chcesz iść? - zapytał. 
- Tak. 
- Nie skupimy się przez Ciebie. Masz za bardzo prześwitującą bluzkę..- powiedział z uśmiechem. 
- Jesteś straszny! Nic nie widać. - powiedziałam. - Z resztą, jakbym teraz zaczęła szukać czegoś innego do byśmy się spóźnili. - dodałam i zaczęłam ubierać buty. 
- Nie możemy do tego dopuścić. - powiedział i znów uśmiech zagościł na jego twarzy. Ubrałam się i wyszliśmy z mieszkania, po chwili byliśmy już na dole. Karol znów chciał jechać samochodem, jednak znów wyperswadowałam mu to z głowy i w 5 minut byliśmy przed halą. Zmierzaliśmy do drzwi kiedy zauważyliśmy idącego Michała, a towarzyszyła mu Dagmara. Co więcej, nie byłam zła, nic, żadnych negatywnych emocji.
- Cześć. - powiedział Karol. 
- Hej. - odpowiedziała zadowolona Dagmara. Weszliśmy do hali. - Nie miałyśmy najlepszego początku znajomości...- powiedziała z uśmiechem. 
- No tak jakoś wyszło. - uśmiechnęłam się i dałam Karolowi swój płaszcz, gdyż wraz z Michałem chcieli iść do szatni, tak też zrobili więc zostałam sama z Dagmarą. 
- To...Dagmara jestem. - powiedziała wyciągając dłoń w moją stronę. 
- Natalia. - uścisnęłam jej dłoń i obdarowałam uśmiechem. 
- Słyszałam, że miałaś wypadek...
- No..niestety. - powiedziałam, szkoda że nie wiedziała że w sumie dzięki niej znalazłam się w szpitalu, jednak nie chciałam się z nią kłócić, czy mieć jej za wroga, więc postanowiłam zatrzymać tą wiadomości dla siebie. 
- Już lepiej się czujesz? - zapytała dotykając mojego ramienia, co szybko przerodziło się w...przytulenie. 
- Tak, teraz już jest dobrze, Karol dba o mnie. - powiedziałam dumnie a na moją twraz wkradł się uśmiech. 
- Karol mówisz...- ona również się uśmiechnęła. 
- Ale...jako przyjaciel. - od razu sprostowałam, chociaż w sumie sama nie wiedziałam czy nasze relacje są czysto przyjacielskie, a mogłam mieć przecież wątpliwości. Te pocałunki, to, że się o mnie martwi...to niby nic a jednak zbliża nas do siebie. 
- W takim razie Ty i Twój przyjaciel - wyraźnie podkreśliła ostatnie słowo. - ...musicie wpaść do nas na kolację. - zaproponowała. - Co o tym myślisz?
- Jasne, czemu nie. - powiedziałam. 
- Może uda mi się zaprosić też Paulinę i Mariusza...to jutro? - zapytała.  
- Mi pasuje. - powiedziałam.
- No to...18? 
- Okej. - uśmiechnęłam się. - Ja już muszę iść, wiesz...oficjalnie jestem w pracy. - zaśmiałam się. 
- Jasne, nie zatrzymuję Cię zatem. - powiedziała i cmoknęła mnie w policzek na pożegnanie. Ruszyłam więc w stronę boiska. Kiedy weszłam chłopaki wręcz się na mnie rzucili. Plina oczywiście musiał wykonać swoje ''pocałunki''. Było miło i przyjemnie, nawet Mariusz się uśmiechał, jednak z nim musiałam jeszcze porozmawiać. Trening trwał w najlepsze, ja robiłam zdjęcia, generalnie normalka. Po treningu udałam się do szatni tuż za zawodnikami. 
- Poczekaj na mnie, musimy porozmawiać. - powiedział Mariusz, który nagle pojawił się przy mnie. Wziął ode mnie sprzęt i razem szliśmy do szatni. Musiałam się chwile naczekać, na dodatek jakoś wytłumaczyć Karolowi, że musi sam wracać do domu. Jednak udało mi się to i zostałam sama z Mariuszem. 
- Jak dobrze Cie widzieć całą i zdrową. - powiedział i objął mnie swoim ramieniem. Zrobił to najdelikatniej jak tylko potrafił, jakby bał się, że zrobi mi krzywdę. - Nawet nie wiesz jak ja się martwiłem! - dodał ciągle mnie obejmując. A ja wcale nie chciałam się od niego odrywać, jednak wiedziałam, że skoro wyjaśniłam sobie wszystko z Michałem to teraz czas na niego. - Jak Ty się w ogóle czujesz? - zapytał, to było takie słodkie, nikt nigdy się o mnie tak nie martwił. Nawet rodzice, jak złamałam nogę i prosiłam, żeby zawieźli mnie na ostry dyżur, stwierdzili, że na pewno zmyślam bo nie chcę iść do szkoły i o pomoc musiałam prosić tatę Agi. Zawsze chciałam, żeby ktoś się o mnie tak troszczył. 
- Już dobrze, teraz się nie przemęczam i....jest okej. - powiedziałam wreszcie i ja. 
- To dobrze - powiedział i uśmiechnął się. Miał tak piękny uśmiech, że mogłabym się na niego patrzeć przez kilka minut bez żadnego ruchu. - Wiesz..ja kiedy dowiedziałem się, że zasłabłaś to...lekko się przestraszyłem, bo...stwierdziłem, że Ty...- zaczął, nie wiedziałam czego się bał, dlaczego nie potrafił powiedzieć prosto z mostu o co chodzi. Spojrzał w moje oczy a na jego twarzy znów zagościł uśmiech, jednak potem przypomniał sobie, że właśnie wygłaszał jakieś bliżej nieznane mi kazanie, więc musiał je zakończyć. - Stwierdziłem, że możesz być w ciąży. - powiedział i czekał na moją reakcję. Uśmiechnęłam się do niego a moja dłoń powędrowała na jego policzek. 
- Co?! - powiedziałam, jednak on nadal był taki...poważny. - Nie martw się, nie jestem w ciąży. - uspokoiłam go. On jakby nie chciał usłyszeć, że mam jakieś wątpliwości, ale ja ich nie miałam. 
- Ale skąd wiesz? - pytał. 
- Wiem. . - powiedziałam. 
- Ale skąd? - dopytywał. Nie chciałam go informować o stricte kobiecych sprawach, to nie był czas na wykład. 
- Mariusz, zaufaj mi. Nie jestem w ciąży. - powiedziałam. 
- Dobrze, ale jakby cokolwiek...
- To Ci powiem. - zapewniłam go. Uśmiechnął się, jakby odetchnął z ulgą. Jednak nasze twarze były zbyt blisko siebie, ale ja patrząc w jego brązowe oczy mogłabym przegapić uderzenie meteorytu, nic mnie wtedy nie obchodziło, a on? On wykorzystał to, doszczętnie. Wpił się w moje usta z taką ogromną zachłannością, tak jak robił to jeszcze kiedyś i tak jak ja uwielbiałam. Błądził ręką po moich plecach, jednak szybko oderwałam się od niego. Przypomniałam sobie, że jeszcze niedawno tutaj tonęłam w pocałunkach, ale nie z nim, tylko z Michałem. 
- Nie, nie, nie...- mówiłam chowając twarz w dłoniach. - Ja chciałam z Tobą porozmawiać, żeby Cie przeprosić, ale i zakończyć to co było między nami...a nie żeby się z Tobą całować. - mówiłam, nie chciałam płakać, powstrzymywałam się jak mogłam. 
- Myślisz, że to nam się uda?
- Nie wiem, ale spróbować musimy! - powiedziałam stanowczo.
- Okej, skoro tak mówisz...- powiedział zrezygnowany. 
- Damy radę. - starałam się go jakoś udobruchać. Wyszliśmy z szatni i Mariusz wsiadł do samochodu a ja udałam się do siebie. Weszłam, a w kuchni szalał już Karol. - Co tam pichcisz? - zapytałam podchodząc do niego. 
- Risotto! - powiedział dumnie i pocałował mnie w policzek. 
- Mhmm...no dobrze, niech będzie. Chętnie ocenię, jak sprawdzasz się w roli kucharza. - powiedziałam i zaczęłam się śmiać. Podszedł do mnie i zaczął mnie łaskotać, jednak z opresji wybawił mnie mój dzwoniący telefon. Szybko uciekłam od Karola wyciągając z kieszeni telefon. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam do ucha, nawet nie spojrzałam kto dzwonił. 
- Tak? - powiedziałam. 
- Cześć. - usłyszałam. 
- Bartek?! Cześć! - powiedziałam radośnie. 
- Słuchaj bo...ja wiem, że mówiłem, że przyjadę...tylko, że wiesz tak się złożyło jakoś, że nie mogę...okazało się, że z moją nogą jest już w sumie dobrze i wznowiłem treningi dlatego...no strasznie Cie przepraszam ale nie przyjadę teraz do Polski. - powiedział. Moja mina zmieniła się diametralnie. Tak po prostu, liczyłam na to, że przyjedzie. 
- No trudno...- odpowiedziałam trochę...zrezygnowana. 
- Jesteś zła? - zapytał. 
- Nie, nie...no co Ty. - powiedziałam a do oczu zaczęły napływać mi łzy. Czemu? Nie wiedziałam, może dlatego, że go polubiłam i dobrze mi się z nim gadało, może dlatego, że liczyłam na to, że nasza znajomość jakoś się rozwinie. 
- Przepraszam, Natalia...naprawdę. - dodał. 
- Bartek, przestań! Nie masz mnie za co przepraszać. Rozumiem, na prawdę. - powiedziałam i wtedy już z oczu zaczęły spływać mi łzy. 
- Nie no, głupio mi...bo bardzo Cie polubiłem i...
- Bartek przepraszam, ale muszę już kończyć...
- Okej...
- To...pa. - powiedziałam łamiącym się głosem. Znowu wszystko szło nie po mojej myśli. Znowu wszystko się psuło, nie chciałam tego....ale wiedziałam, że muszę o nim jakoś zapomnieć...jako o kandydacie na chłopaka. Wyszłam z sypialni i udałam się do kuchni. 
- No...i któż to się do Ciebie dobijał? - zapytał mieszając coś na patelni. 
- Bartek...- powiedziałam wpatrując się w podłogę. 
- Czego on chciał? Znowu się wpieprza! Ja nie chcę żebyś Ty przez niego cierpiała...on nie jest tego wart, Natalia...
- Przytulisz mnie? - zapytałam. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, podszedł do mnie i mocno objął mnie swoim ramieniem. Tego właśnie potrzebowałam, wtuliłam się w niego i tak staliśmy przez kilkadziesiąt sekund. Potem zjedliśmy obiad przygotowany przez Karola i ja poszłam się położyć a Karol poszedł na trening. Kiedy wrócił leżałam w salonie na kanapie i oglądałam mecz zajadając się czekoladkami. Usiadł obok mnie, położyłam głowę na jego ramieniu i razem kontynuowaliśmy oglądanie meczu. 
- Jutro idziemy do Michała i Dagi na kolację. - poinformowałam go. 
- Co? - zapytał, zdziwił się a ja zaczęłam się śmiać. 
- No idziemy na kolację do Winiarskich. - powtórzyłam. 
- My? 
- Tak...ja i Ty. - powiedziałam kładąc rękę na jego klatce piersiowej. 
- Mhmm...czyj to był pomysł? - zapytał. 
- Dagi, powiedziałam jej, że razem mieszkamy i ona stwierdziła, że musimy do nich wpaść na kolację, z resztą Mariusz i Paulina też mają być. - powiedziałam. 
- No dobra...w sumie, czemu nie. - powiedział uśmiechając się. Odłożyłam czekoladki na bok, moja ręka powędrowała na policzek Karola. Długo się nie wahałam, spojrzałam w jego oczy i zbliżyłam swoją twarz do jego twarzy. Musnęłam jego usta swoimi ustami, bardzo delikatnie.
- Czekałem na ten pocałunek od momentu kiedy Cie zobaczyłem. - wyszeptał. Uśmiechnęłam się i znów musnęłam jego usta. Jednak potem to on przejął inicjatywę, położyłam się a on nade mną opierał się rękoma, ciągle obdarowywał mnie pocałunkami. 




______________________________________________
Witam, jestem tak niezadowolona z tego rozdziału, że nie wiem! Achh! Masakra, ale coś musiałam napisać. Rozdział jest tak tragiczny głównie dlatego, iż pisałam go w godzinach...nocnych, a właściwie porannych. Więc nie za bardzo kontaktowałam, przepraszam! Postaram się, aby szesnastka był trochę lepsza :) 

Jutro półfinały Ligi Mistrzów, już się nie mogę doczekać! :) Jako iż mój trener się rozchorował przez najbliższy tydzień nie będę miała tenisa, więc będzie więcej czasu na pisanie, i dlatego tak się cieszę, że jutro sobie obejrzę te dwa mecze, które zapewne będą ciekawe! Znaczy, żeby nie było, że się cieszę z choroby trenera, nie, nie! Ale trochę więcej wolnego czasu też mi się przyda :) 

Śląsk zasypany, niestety. Zimno jak cholera, dzisiaj oczywiście spóźniłam się na tramwaj, albo nie! To on za wcześnie przyjechał i tym samym musiałam stać na przystanku 20 minut, niby nic, ale wchodząc do szkoły nie potrafiłam nawet ruszać palcami, a rękawiczek nie wzięłam, bo stwierdziłam, że mi się nie przydadzą :D 


Zapraszam również na: http://wsidlachmilosci.blogspot.com/, gdzie pojawił się drugi rozdział :)


Zachęcam oczywiście do komentowania :) 

Trzymajcie się CIEPŁO!:) Pozdrawiam, Mercy. 


czwartek, 7 marca 2013

Czternaście



- Pan Winiarski. - powiedział w końcu. 
- Michał? - dziwiłam się ale i cieszyłam, tak, nawet bardzo się cieszyłam. Jednak nie długo trwała moja radość bo przypomniałam sobie o Dagmarze, o tym jak stała tam i czekała na niego. Bolało, bardzo bolało. 
- Niestety nie wiem jak miał na imię ten Pan...
- Tak wiem, to nie należy do Pana obowiązków. - przedrzeźniałam go. 
- Ja powinienem dostać jakąś pokojową nagrodę nobla za to, że Pani jest moją pacjentką. - stwierdził. 
- Ta mhmm. Dostanie Pan czekoladę, ode mnie jak mnie Pan stąd wypuści. - powiedziałam a on zaczął się śmiać. - Doktorze...- zerknęłam na jego plakietkę. - Jabłoński...czy mógłby mi Pan powiedzieć kiedy był tutaj Michał?
- Wczoraj był. Popołudniu przyjechał i do nocy siedział. - uśmiechnęłam się na te słowa. 
- Chłopak? - zapytał. 
- Nie. Kolega. - wytłumaczyłam. 
- Mhmm, widzę. Czyli już za niedługo będzie Pani moją pacjentką pod nazwiskiem...- znów spojrzał do swoich notatek. 
- Nie, niech się Pan, nie męczy! Winiarski, Michał Winiarski. 
- No właśnie, Winiarska. - sprostował.
- Nie. No mówię Panu. To jest mój kolega, on jest przyjmującym w Skrze a ja jestem ich fotografem. Poza tym on ma tą swoją żonę!  - powiedziałam dumnie. 
- Dobrze, dobrze. Muszę wyjść na obchód. 
- Spoczko. - powiedziałam gryząc rogalik. Uśmiechnął się i wyszedł. Zjadłam moje śniadanie i wypiłam sok. Chciałam iść do ubikacji ale Pan doktor nie był łaskaw powiedzieć mi gdzie znajduje się ubikacja. Wyszłam na korytarz, zamknęłam za sobą drzwi. Szłam sobie powoli szukając na drzwiach odpowiedniej naklejki. 
- Pani Wysocka, co Pani tu robi? - usłyszałam za plecami głos mojego ulubionego lekarza. 
- Ubikacji szukam - odpowiedziałam odwracając się. 
- A w sali Pani szukała? - zapytał uśmiechając się. 
- Nie. Nie wpadłam na to. - zaśmiałam się. 
- Dobrze, proszę zatem wrócić do sali. Mówiłem, że musi Pani odpoczywać. 
- Oj no wiem, ale i tak przecież nie wysiedzę na tyłku, no. - usłyszawszy to zaczął się śmiać. - Ja nie wiem, inny lekarz to by się na mnie wydarł a Pan się śmieje! - burzyłam się.
- Gdyby nakrzyczał na Panią, podejrzewam, że byłaby to ostatnia czynność, którą zrobiłbym za życia. - powiedział i zaprowadził mnie do sali. 
- W sumie racja. - powiedziałam i poszłam do ubikacji. Wyszłam, rzuciłam się na łóżko i zasnęłam. 


Wyszłam ze szpitala piętnastego styczna, przyjechała po mnie Paulina. Chciała abym u nich zamieszkała ale nie było o tym mowy! Powiedziałam, że codziennie może mnie odwiedzać ale chcę mieszkać u siebie. Po powrocie, Paula zrobiła zakupy i zapełniła całą moją lodówkę. Zrobiła mi obiad i pojechała do siebie. Zostałam więc sama. Krzątałam się po mieszkaniu. Zaczęłam obrabiać zdjęcia, po czym nagle przypomniało mi się, że dzisiaj chłopcy walczą w Izmirze! To był dla mnie szok, kompletnie o tym zapomniałam! Nagle usłyszałam telefon. Szybko pobiegłam do kuchni.
- Halo? - odebrałam. 
- Noooo! Natalia! Jak my się o Ciebie martwiliśmy!! - usłyszałam. A kto był po drugiej stronie? Mój ukochany współlokator, Karol. 
- Już wszystko jest dobrze, nie martw się. - powiedziałam chcąc go uspokoić, bo tak na prawdę nie czułam się najlepiej. 
- To dobrze, ja już o Ciebie zadbam jak wrócimy! - powiedział. 
- W sumie to chyba muszę Ci podziękować...bo gdyby nie Ty to...
- Nie! Nic nie mów! Nawet nie chcę tego słyszeć! - przerwał mi. Uśmiechnęłam się delikatnie na jego słowa, trochę mi go brakowało, chciałam żeby tu był przy mnie i żebyśmy znów robili spaghetti i oglądali jakiś durny film. 
- Okej, to...powodzenia w dzisiejszym meczu! 
- Nie dziękuję! - odparł. - A, czekaj. Plina się pcha tutaj do mnie, chce z Tobą rozmawiać...- poinformował mnie. 
- Ja Ci dam ''się pcha''! - mówił do Karola. - Natalia?!
- Tak, tak, to ja.
- No! To wiesz, dbaj tam o siebie dopóki nie wrócimy! Bo już się do Ciebie przyzwyczaiłem...- powiedział. Znów uśmiech zagościł na mojej twarzy. 
- Okej, będę uważać. - odpowiedziałam. 
- No, to ja muszę kończyć! - zaczął. - Co mam jej powiedzieć? - pytał, tym razem chłopaków stojących najwyraźniej blisko niego. - Aaa, okej. To masz, pozdrowienia i buziaki od wszystkich - dodał. 
- Dziękuję. Uwielbiam Was, na prawdę. 
- My Ciebie też! Pozwól jednak, że wykonawcą buziaków będę ja! - powiedział. - NIEEEE! - usłyszałam buczenie chłopaków. Tym razem zaczęłam się śmiać. 
- Z przyjemnością. Pa! - powiedziałam i rozłączyłam się. Do meczu była jakaś godzina. Postanowiłam zjeść obiad, który przygotowała mi Paulina. Zajęło mi to jakieś pół godziny. Postanowiłam zadzwonić do Michała, chciałam się dowiedzieć czy to prawda, że był u mnie, i jak się miewa jego kostka. Chwyciłam do ręki telefon i wybrałam odpowiedni numer. 
- Taaak? - usłyszałam, lecz nie był to Michał. Co gorsza, głos wydawał się być podobny do tego, od Dagmary. 
- Yyyy...chciałam rozmawiać z Michałem...- powiedziałam niepewnie. 
- A tak, już go proszę. - powiedziała. - Misiuuu! - usłyszałam jak woła Winiarskiego. Aż zaniemówiłam, o co chodzi? Czy mi się to śniło? Czy to, że Dagmara go zdradziła to jest wymysł mojej chorej wyobraźni? Nic nie wiedziałam. 
- Tak? - tym razem był to Michał. Jednak ja przez chwilę nie potrafiłam nic powiedzieć. - Halo? Jest tam ktoś? - pytał. 
- Tak. - powiedziałam półgłosem. 
- Natalia? - dziwił się. 
- Tak. - znów, ale to było jedyne na co było mnie stać. 
- Boże! Jak ja się martwiłem! Kiedy wyszłaś? Byłem u Ciebie...dwa dni temu...
- Michał...
- Tak?
- Dlaczego Dagmara odebrała Twój telefon? - zapytałam lekko drżącym głosem. 
- Bo...no bo...jest moją żoną...
- Co? - burzyłam się. - Przecież Cie zdradzała! 
- Natalia, ja mam syna...to o nim muszę myśleć. Nie chcę żeby musiał wybierać pomiędzy mną a Dagą...
- Co? - nie mogłam w to uwierzyć. Był przez nią nie do wytrzymania! Ranił mnie z każdym krokiem, a kiedy w końcu udało nam się dogadać i zbliżyć to ona się pojawia i wszystko niszczy! 
- Przyjadę do Ciebie. - poinformował mnie. 
- Ty chyba kpisz! Nie chcę Cie widzieć. - powiedziałam już nieco spokojniej. 
- Nati...- mówił, jednak nie chciałam go słuchać. Chciałam zapaść się pod ziemię. Co ja sobie wyobrażałam? Głupia nastolatka! Idiotka! Achh! To na siebie powinnam być zła, nie na niego. Nadeszła godzina 18. Wzięłam z szafki chipsy i coś do picia. Szybkim krokiem przeszłam do salonu, rozwaliłam się na kanapie i włączyłam telewizor. Od razu - Polsat Sport, transmisja właśnie się zaczynała. Po dwóch godzinach mecz zakończył się wynikiem 3:1 dla Skry!!! Byłam bardzo szczęśliwa. Miałam ochotę ich wszystkich ucałować! Lecz wiedziałam, że zrobię to dopiero jutro, albo nawet pojutrze. Po meczu Skry z Arkasem, zaczął się mecz Resovii z Maceatą. Również go obejrzałam, niestety rzeszowianie przegrali i to do zera. Przykre. Zobaczyłam Zbyszka, któremu gra w ogóle nie szła, nie kończył ataków i psuł zagrywki. Tak na prawdę nie odczuwałam w stosunku do niego jakiegoś bólu, czy strachu, po prostu ot taki człowieczek, który nie znaczył dla mnie zbyt wiele, istniał i tyle. Resoviacy mieli jeszcze oczywiście szansę na rewanż i złotego seta za tydzień, jednak wiedziałam, że będzie im ciężko wygrać. Miałam za to nadzieję, że Skra wygra z Arkasem w naszej Atlas Arenie. Przy najlepszych kibicach z polski! Kibice Skry są cudowni, zawsze ich uwielbiałam. Wszyscy polscy kibice, Ci którzy na prawdę kochają siatkówkę i na prawdę kibicują, nieważnie czy są za Jastrzębiem, Kędzierzynem,  Bełchatowem, Rzeszowem, Kielcami, Bydgoszczą czy jeszcze kimś innym, wszyscy są cudowni! Mamy najlepszych kibiców na świecie, zawsze tak mówiłam. Cóż z moich przemyśleń wyrwał mnie mój telefon. Musiałam zwlec się z łóżka i odebrać. 
- Tak? 
- Cześć. - powiedział. Był to Mariusz. Serce znów zaczęło bić mi szybciej. 
- Hej...- odpowiedziałam. Bałam się dalszej części tej rozmowy, na prawdę się bałam. 
- Jak się czujesz? - zapytał z wyczuwalną troską w głosie. 
- Co raz lepiej. - co miałam mu powiedzieć, że źle?! Przysłałby Paulinę, albo co gorsza, sam by przyjechał. Wolałam tego uniknąć. 
- To dobrze. - ulżyło mu, przynajmniej tak mi się wydawało. 
- No...powiedzmy. 
- Musimy się spotkać. - oznajmił. 
- No...i tak się spotkamy, w pracy. 
- Tak, ale chciałbym z Tobą porozmawiać, o tym Twoim...zasłabnięciu.
- O zasłabnięciu? Czemu?
- To nie jet rozmowa na telefon. - powiedział stanowczo. 
- Okej. Jak wrócisz to pogadamy. W ogóle...gratuluję świetnego meczu. - powiedziałam, na mojej twarzy znów pojawił się uśmiech. 
- Dzięki. Proszę Cię, dbaj o siebie! - pouczył mnie. 
- Będę dbała, nie martw się. 
- No! To...cześć. - próbował zakończyć rozmowę, chociaż miałam wrażenie, że wcale nie chciał tego robić. 
- Cześć. - to ja to zrobiłam. Nie miałam ochoty na więcej rozmów telefonicznych, jednak Bóg mnie nie wysłuchał i nasłał na mnie Paulinę. Pytała jak się czuję, czy zjadłam obiad, czy na pewno leżę i odpoczywam i powiedziała, że jakby coś się działo, to mam do niej dzwonić. nawet o 3 nad ranem. Powiedziałam, że jeśli coś będzie nie tak, to zadzwonię do niej. Po wszystkich tych atrakcjach poszłam spać. 

Niebiosa nie były dla mnie łaskawe, bo ktoś zaczął dobijać się do moich drzwi. Wstałam więc z łóżka, spojrzałam na zegarek 14:58. Super, trochę sobie pospałam. Wyszłam z sypialni i przeczesując włosy ręką szłam w stronę drzwi. Otworzyłam je, a za nimi stał nie kto inny jak Winiarski. 
- Czego Ty chcesz? - zapytałam opierając się ręką o ścianę, nie chciałam go wpuszczać. W ogóle żałowałam, że otworzyłam. 
- Musimy pogadać. - powiedział i wszedł do mojego mieszkania bez większych problemów. Ściągnął kurtkę i udaliśmy się do salonu. 
- No, to o czym chciałeś rozmawiać? - zapytałam siadając na fotelu. 
- Muszę Ci to wytłumaczyć..- zaczął. - Ja nie robię tego dla Dagmary, wcale jej nie wybaczyłem...
- Wiem, robisz to dla Oliwiera. - przerwałam mu. 
- Tak...
- Rozumiem. - powiedziałam lekceważąco. 
- Natalia...
- Nie, Michał! Co ja robię ze swoim życiem? Przyjechałam tutaj zawojować świat, po czym w kolejną noc przespałam się ze starszym ode mnie facetem, najgorsze jest to, że nie mam ochoty tego przerwać! Ty mnie raz całujesz, raz na mnie napierdalasz, do tego jest jeszcze Karol, Maciek no i Bartek! Nie mam ochoty być Waszą klubową dziwką! - wykrzyczałam. Sama nie wiedziałam dlaczego to zrobiłam, dlaczego powiedziałam mu o tym romansie z Mariuszem...chociaż on nie wie, że chodzi o jego przyjaciela...nie miałam pojęcia co mnie napadło. Chyba musiałam w końcu to z siebie wyrzucić, jednak on nie był najodpowiedniejszą osobą. 
- O czym Ty mówisz? Z kim się przespałaś? - pytał burząc się. 
- Nieważne. Chcę Ci powiedzieć, że z tym wszystkim koniec! Jesteś super przystojny, masz genialne poczucie humoru, do tego świetnie całujesz, ale...rozumiem dlaczego wróciłeś do Dagmary, możesz wracać do domu! - powiedziałam. Uśmiechnął się delikatnie.
- Natalia, z kim się przespałaś? - pytał. 
- To nie jest Twoja sprawa! 
- A właśnie, że moja! 
- Jak cholera. - powiedziałam głośniej niż zwykle.  
- Kiedy do Ciebie dotrze, że zależy mi na Tobie? Kiedy kurwa? - wykrzyczał i spojrzał w moje oczy. 
- Bardziej powinno Ci zależeć na Olim. - powiedziałam z ogromnym spokojem. 
- Zależy mi na nim, to oczywiste jest moim synem....ale zależy mi też na Tobie...- powiedział wyraźnie spokojniej. 
- Nie utrudniaj, proszę Cię. - powiedziałam a do oczu zaczęły napływać mi łzy. 
- Powiesz mi w końcu z kim się przespałaś? - zapytał. 
- Nie...- powiedziałam ledwo powstrzymując się od płaczu. - Ja już nie mam siły! Czuję do siebie takie obrzydzenie, tak źle mi jest ze samą sobą! Nie daję rady...- powiedziałam, wtedy już w towarzystwie łez. 
- Jesteś wspaniałą dziewczyną! - powiedział próbując mnie pocieszyć. Zbliżył się do mnie i objął swoim ramieniem. 
- Właśnie, ja mam 16 lat! Potrzebuję wsparcia a moi rodzice mają mnie w dupie, nie mam nikogo...nikogo! - wykrzyczałam. 
- Masz mnie, zawsze możesz mi o wszystkim powiedzieć! - powiedział ujmując moją twarz w swoje dłonie. 
- Jeszcze niedawno napieprzałeś na mnie tak samo jak oni! - znów się uniosłam. 
- Wiem, przepraszam...- powiedział a ja wstałam. - To wszystko przez Dagmarę...- mówił i zbliżył się do mnie. - Jesteś dla mnie ważna, nie wiem....czuję się przy Tobie świetnie! Kiedy tylko Cię widzę uśmiech pojawia się na mojej twarzy..
- Michał zostańmy nie wiem...w relacji przyjacielskiej...- zaproponowałam ocierając łzy z moich policzków. Wyraz jego twarzy zmienił się diametralnie, ale ja wiedziałam, że muszę przestać być taka jaka byłam jeszcze prze chwilą, muszę przestać robić wszystkim nadzieję. 
- Okej. - zgodził się, niechętnie ale się zgodził. - Mogę....- powiedział, był już na tyle blisko, że bez problemu mógł dotknąć swoimi ustami moich ust.  
- Nie...- powiedziałam przerywając mu i odeszłam od niego na bezpieczną odległość. - Koniec z tymi pocałunkami, koniec z przygodnym seksem, koniec z tym wszystkim! - powiedziałam wzburzona. 
Nagle usłyszeliśmy dźwięk otwierających się drzwi. - Zawsze możesz na mnie liczyć, pamiętaj. - wyszeptał wprost do mojego ucha zatrzymując mnie kiedy przechodziłam obok niego. Nic nie powiedziałam, byłam tylko wdzięczna temu komuś za to, że właśnie wtedy postanowił zadzwonić. Nie musiałam tłumaczyć Michałowi o co mi chodziło. 
- Karol! - powiedziałam radośnie i ruszyłam w stronę środkowego. 
- A co Ty taka naga chodzisz, chcesz się przeziębić? - zapytał. Wtuliłam się w niego. 
- Liczyłam na coś w stylu ''och Natalia, stęskniłem się za Tobą'' a Ty od razu mnie pouczasz...- powiedziałam i oderwałam się od niego. 
- Ochh Natalio, bardzo się za Tobą stęskniłem. - powiedział po czym złożył pocałunek na moim czole. Uśmiechnęłam się a z salonu wyszedł Michał. - Winiar, co Ty tu robisz? - zapytał Karol. 
- Michał przyniósł mi świeże bułki. - powiedziałam szybko spoglądając na przyjmującego. 
- Mhmm, no okej. - powiedział i przywitał się z Michałem po czym poszedł do łazienki z zamiarem wykąpania się. Winiarski więc zaczął się zbierać. 
- To cześć. - powiedział chwytając za klamkę. 
- Pa, ucałuj Oliwiera...- powiedziałam. - I pozdrów Dagmarę. - dodałam czym wywołałam zdziwienie na jego twarzy, jednak szybko przerodziło się ono w uśmiech. Wyszedł, zamknęłam za nim drzwi i poszłam do kuchni, jednak żeby zrobić obiad potrzebowałam kilku składników, których nie miałam. 
- A co Ty chodzisz taki nagi, chcesz się przeziębić? - zapytałam z szelmowskim uśmiechem widząc Karola jedynie w ręczniku. Podszedł do mnie i pocałował w policzek. 
- Przepraszam, że tak Cię przywitałem, ale martwię się...- powiedział. 
- Oj wiem, wiem. - powiedziałam mierzwiąc jego mokre włosy. Musiałam mu to oddać, miał niesamowity tors, no...cudowny. - Musimy się wybrać do sklepu, nie ma z czego zrobić obiadu. - stwierdziłam. 
- Dobra, to ja pójdę się wysuszyć, a Ty mi napisz co mam kupić. - uśmiechnął się i znów obdarował pocałunkiem. Wzięłam więc kartkę i zaczęłam zapisywać co Karol ma kupić, wtedy właśnie pomyślałam, że to właśnie z Karolem może być mi dobrze. Na samą myśl się uśmiechnęłam, lecz chwilę potem powróciłam do zapisywania kolejnych produktów na kartce.



_________________________________________________
Witam, kolejny rozdział oddaję w Wasze ręce :) Dajcie znać czy Wam się podoba czy też nie :) 

Zapraszam również na http://wsidlachmilosci.blogspot.com/ gdzie pojawił się pierwszy rozdział. 

Dziękuję za komentarze i jak zwykle proszę o następne :)

Pozdrawiam, Mercy.