sobota, 19 października 2013

Dwadzieścia cztery


Dzwonek do drzwi. Otworzyłam delikatnie oczy i ujrzałam równomiernie poruszającą się, nagą klatkę piersiową mojego mężczyzny. Uwolniłam się z jego objęć i wtem znów usłyszałam dzwonek, ktoś chyba nie był za cierpliwy. Wzięłam z fotela koszulę Karola, przy okazji spojrzałam na zegarek - 14:07. Już dawno powinniśmy byli wstać, ale to co robiliśmy w nocy kompletnie nas wymęczyło. Ubrałam na siebie jego koszulę i udałam się do przedpokoju, po cichu zamykając drzwi sypialni.
- Czeeeść! - usłyszałam głośny okrzyk radości, który wydobył z siebie młody Winiarski, tuż za nim ujrzałam jego ojca, który na mój widok lekko się zdziwił, chyba domyślając się, że rozczochrane włosy, opadające powieki i koszula Karola na sobie nie wzięły się z grzecznie przespanej nocy.
- Cześć Oli. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Pachniesz perfumami Karola. - stwierdził.
- No...bo to mój chłopak, czasami się do siebie przytulamy. - wytłumaczyłam mu i wpuściłam ich do środka. - Cóż Was sprowadza? - zapytałam pomagając zdjąć młodemu kurtkę.
- Awaryjna sytuacja. - powiedział wreszcie Michał. - Moja siostra miała wypadek, muszę jechać do Bydgoszczy. - dodał.
- No to jedź, na co czekasz? - zapytałam, przejęłam się tą informacją, nie znałam siostry Michała, ale wypadek to coś, czego nikomu się raczej nie życzy.
- Mogłabyś za...
- Tak, tak, zajmę się, jedź i daj znać co i jak. - powiedziałam.
- Dzięki. - odpowiedział spoglądając na mnie co najmniej dziwnym wzrokiem, jakby nie podobało mu się to wszystko co działo się pomiędzy mną a Karolem, a w końcu działo się dobrze. - Bądź grzeczny synu, kocham Cię. - powiedział i poczochrał włosy Oliego. - To pa. - dodał i wyszedł na korytarz.
- Michał, tylko jedź ostrożnie – powiedziałam.
- Okej, nie martw się. - uśmiechnął się na swój sposób i poszedł. Razem z Olim zrobiliśmy śniadanie, ja oczywiście uprzednio się przebrałam, bo nie wypadało chodzić przy małym w takim stroju jakim była koszula Karola. Przeszłam do sypialni, gdzie słodko spał sobie mój siatkarz.
- Pobudka...- wyszeptałam do jego ucha, a on delikatnie się uśmiechnął nie otwierając jednak oczu.
- Dlaczego Ty jesteś ubrana? - wyszeptał otworzywszy oczy. Zaśmiałam się sama do siebie kiedy do usłyszałam. - Chodź tu do mnie...- objął mnie w talii i spowodował, że wylądowałam na łóżku.
- Karol, mamy...- nie dokończyłam bo zamknął mi usta pocałunkiem.
- Chodźcie bo śniadanie wystygnie - nagle usłyszeliśmy głos Oliwiera, który to pojawił się w drzwiach, mój mężczyzna natychmiast się ode mnie oderwał a ja zaczęłam się głośno śmiać.
- Cześć Oli. - powiedział siatkarz podczas gdy ja wstałam z łóżka i udałam się w kierunku drzwi.
- Cześć! - powiedział radośnie młody.
- Kochanie, ubierz się i chodź do nas. - powiedziałam śmiejąc się. Usiedliśmy z Olim na miejscach i zajadaliśmy się pysznymi tostami, w sumie to był bardziej obiad niż śniadanie, ale co tam, jedzenie to jedzenie. Całe popołudnie minęło nam dość szybko, wybraliśmy się wspólnie na zakupy, żeby zrobić domową pizzę na kolację, bo Oli bardzo nalegał. Po powrocie do domu, wszyscy zajęliśmy się sprzątaniem mieszkania, jednak Karol na chwilę nas opuścił, gdyż zadzwonił jego telefon, przez chwilę rozmawiał, jednak szybko do nas dołączył.
- Dzwonił Aleks. - powiedział.
- I?
- I...pytał czy wpadniemy na imprezę, taką wiesz powitalną dla Beaty. - powiedział.
- Dla kogo? - zapytałam.
- No dla Beaty, pamiętasz? Przyszła na zastępstwo Pauli. - poinformował mnie.
- A tak, faktycznie, no a kiedy ta impreza? - zapytałam.
- Dzisiaj. - poinformował mnie.
- No to dzisiaj odpada, Oli przecież jest u nas - powiedziałam a on lekko się zmieszał.
- Tak pomyślałem, że mógłbym tam pójść na chwilę...
- Słucham? - powiedziałam wyższym tonem. Chciał iść beze mnie. Przecież byliśmy razem, znowu się na nim zawiodłam, nie pomogła nawet ta noc, miałam wtedy wrażenie, że nic już nie pomoże.
- Na chwilę, żeby nie pomyślała, że na samym początku ją olewamy.
- No jaki Ty jesteś dobroduszny!
- Nacia no, nie przesadzaj, chcę żeby czuła się tu dobrze, nie polubiłaś jej?
- Nic do niej nie mam, przecież jej nie znam.
- No właśnie...
- Dobra, rób co chcesz! - powiedziałam i wyszłam z salonu i przeszłam do sypialni, w której ujrzałam Oliwiera. Siedział na fotelu i płakał. - Boże drogi, Oli, co się stało? - szybko znalazłam się obok niego. Wzięłam go na ręce i usiedliśmy na łóżku, mocno go przytuliłam.
- Cii...- wyszeptałam. - Co jest słonko? - zapytałam.
- Bo Wy się kłócicie przeze mnie...- powiedział płacząc. - A ja nie chcę żebyś Ty się na mnie obraziła, bo Ty jesteś dla mnie jak mama. - dodał. Wtedy i ja zaczęłam płakać, biedne dziecko, tak strasznie było mi go szkoda, nie zasługiwał na takie traktowanie jakim był obdarowywany przez Dagę. - A jak Ty się na mnie obrazisz to ja nie będę miał już mamy...
- Oli, ja się w życiu na Ciebie nie obrażę. - powiedziałam i pocałowałam jego główkę. - Bardzo Cie kocham wiesz. - dodałam, spojrzał na mnie swoimi oczkami.
- Ja Ciebie też, i nie chcę żebyś była zła...
- Oli, spójrz na mnie. - uniosłam jego główkę. - Nie jestem na Ciebie zła, po prostu się trochę posprzeczaliśmy z Karolem, ale tak czasami bywa wiesz. - dodałam i pocałowałam go w czółko.
- I nie zostawisz mnie tak jak mama? - zapytał przecierając oczka.
- Nie, nigdy. - powiedziałam i znów go do siebie przytuliłam. Położyliśmy się na łóżku i jakoś tak się złożyło, że zasnęliśmy, oboje.
Obudziłam się po jakiejś godzinie, Oli smacznie sobie spał, a ja nie chciałam przerywać mu tej czynności, więc wyszłam z pokoju najciszej jak mogłam i delikatnie zamknęłam drzwi. Idąc do kuchni zdążyłam zauważyć, iż Karola w naszym mieszkaniu nie ma. W sumie sama powiedziałam mu, że ma robić co chce, a że chciał iść na tę imprezę, to poszedł, logiczne. Do szklanki nalałam sobie soku po czym przeszłam do salonu i rozłożyłam się na kanapie. Wielkimi krokami zbliżał się mój test, a właściwie kilka testów zaliczeniowych. Tylko w taki sposób mogłam zaliczyć rok szkolny i pracować w Skrze. Nauki było okropnie dużo, ale coś czułam, że będę miała co raz więcej czasu. Minęło kilkadziesiąt minut od momentu rozpoczęcia nauki a ja już usłyszałam dzwonek do drzwi, no tak, norma podczas nauki. Wstałam więc i przeszłam do przedpokoju, otworzywszy drzwi zauważyłam w nich Paulinę. Tak, Paulinę Wlazły.
- Cześć. - powiedziała zobaczywszy mnie. Nie wiedziałam co zrobić, jak się zachować, po co ona tu przyszła. Czy po to, żeby na mnie nakrzyczeć, co pewnie mi się należało, ale mogła też przyjść żeby przecież nie daj Boże, coś mi zrobić.
- Cześć. - odpowiedziałam niepewnie stojąc nieruchomo.
- Możemy pogadać? - zapytała.
- Jasne. - zaprosiłam ją do środka, ciągle nie byłam przekonana do tego co robię, na prawdę bałam się tej rozmowy.
- Napijesz się czegoś? - zapytałam kiedy usiadłyśmy w salonie.
- Nie, dziękuję. - odpowiedziała. - Uczysz się? - zapytała widząc książki na stole, zrobiła to jakby tytułem wstępu, a ja z każdą sekundą bałam się rozwinięcia, o zakończeniu nie wspominając.
- Tak. - odpowiedziałam krótko wysilając się na uśmiech. - Egzaminy mam już za chwilę. - dodałam wywołując na jej twarzy uśmiech. - O czym chciałaś pogadać? Bo podejrzewam, że nie o mojej nauce.- spojrzała na mnie a ja zauważyłam niezwykłą powagę w jej oczach, powoli malowała się ona też na całej jej twarzy.
- Nie. - odpowiedziała i spojrzała w podłogę. - Przyszłam Ci to wszystko wyjaśnić. - dodała.
- Nie, to ja powinnam Ci wszystko wyjaśnić. - powiedziałam.
- Ty nie rozumiesz. - zagarnęła kosmyk włosów zasłaniających jej twarz. - Ja o wszystkim wiedziałam od początku. - dodała.
- Jak to wiedziałaś? O czym Ty mówisz?
- Rok temu, po finale Skry z Resovią, kiedy Mariusz kilka tygodni po przegranej nadal był przygnębiony, zły, krzyczał na wszystkich, ja...- urwała i wzięła głęboki wdech. - Wtedy zaczął się mój romans. - znów jej wzrok utkwił w podłodze. - Nie chciałam tego, to jakoś tak wyszło samo...- powiedziała i schowała twarz w dłoniach. - Pojechałam na kurs fotograficzny na Mazury, tam spotkałam takiego Damiana. Jest fotografem, był szczęśliwy, uśmiechnięty, pogodny a kiedy razem chodziliśmy na spacery, i ogólnie razem spędzaliśmy czas, ja wreszcie oderwałam się od tych problemów Mariusza, od przegranej, od tego całego bagna...- słuchałam jak zaczarowana, a do jej oczu zaczęły napływać łzy. - Po dwóch tygodniach wróciłam do domu, a tam zastałam ponurego Mariusza i jego problemy, już na drugi dzień zatęskniłam za Damianem. Wtedy do niczego między nami nie doszło, tam, na wyjeździe. Zadzwoniłam do niego z propozycją spotkania, on jest ze Szczecina, umówiliśmy się, że to ja pojadę do niego, tak zrobiłam. Już pierwszej nocy zrobiliśmy to...- spojrzała na mnie. - Zdradziłam Mariusza. - powiedziała i zaczęła ocierać łzy spływające po jej policzkach. Wstałam i podeszłam do niej, nie wiem czemu, nie wiem jak, nie wiem dlaczego było mi jej żal, bardzo ją polubiłam i na prawdę nie chciałam patrzeć na jej płacz. Przytuliłam ją a ona zaczęła płakać jeszcze bardziej. - Potem już szybko poleciało, mówiłam, że jadę na szkolenie, a jechałam spotkać się z Damianem. - kontynuowała kiedy się uspokoiła. Podałam jej pudełko chusteczek i znów usiadłam obok niej z zaciekawieniem. - To tak trwało i trwało, w pewnym momencie w ogóle przestałam przejmować się Mariuszem, który był jeszcze bardziej sfrustrowany...wiesz, zmiana pozycji, to wszystko. Arek przesiadywał u rodziców Mariusza, czasami u moich, kompletnie ich zaniedbałam, ale prze całą karierę Mariusza to on zawsze był w centrum uwagi, a ja byłam zawsze za nim, nie miał dla mnie czasu, wyjazdy, wyjazdy, wyjazdy! Kiedy byłam z Damianem miałam wrażenie, że tak na prawdę nie robię nic złego, że przecież Mariusz nie interesował się mną przez cały czas trwania naszego małżeństwa, więc nic mu się nie stanie jeśli to ja nie będę okazywała mu zrozumienia przez jakiś czas..- chwyciła moje dłonie. - Natalia, ja chciałam być dla kogoś ważna! Chciałam być też ważna dla siebie. Nie mogłam już tak dłużej...być żoną wielkiego pana siatkarza, a żoną tak na prawdę tylko z nazwy, bo między nami na prawdę źle się działo. Za każdym razem kiedy chciałam być fair, po prostu fair, okazywało się, ze wychodzę na tym źle. W końcu postanowiłam, że najlepszym wyjściem z całej sytuacji będzie rozstanie z Mariuszem, ale nie chciałam żeby odebrał mi Arka, żeby to wszystko się tak stało. Postanowiłam więc, że on też musi sobie kogoś znaleźć, żeby nie było, że to tylko moja wina, żeby nie chciał rozwodu z orzeczeniem o mojej winie...- znowu zaczęła płakać. - Ja kocham Arka nad życie, nie chcę go stracić...ale Ty też jesteś jeszcze młoda, i nie mogłam tak po prostu Cie zranić, tak zostawić z tymi wyrzutami sumienia, że rozwaliłaś moje małżeństwo...- spojrzała na mnie.
- Jezu...- to było jedyne co byłam w stanie powiedzieć. Wtedy tak na prawdę zrozumiałam całą sprawę, to co Paula chciała mi powiedzieć od kilku chwil. - To ja miałam być tym kimś, prawda? - zapytałam niepewnie. Nic nie odpowiedziała, tylko potwierdziła moje słowa kiwnięciem głowy.
- Sprowadzenie nowego fotografa było najlepszą okazją do tego, widziałam Twoje portfolio, ale oprócz niego, widziałam też Ciebie, na zdjęciach oczywiście. Wydawałaś się być idealna. Wszystko tak na prawdę legło w gruzach, kiedy już tu przyjechałaś i dowiedziałam się, że nie jesteś nawet pełnoletnia, nie chciałam zakańczać z Tobą współpracy bo jesteś na prawdę wspaniałym fotografem, a na zdjęciach nie wyglądałaś na swój wiek, wyglądałaś dużo dojrzalej, z resztą teraz też nie wyglądasz. Już szykowałam się do powiedzenia prawdy Mariuszowi, ale kiedy Cie odwiózł i wrócił był całkiem inny, uśmiechał się i wtedy wiedziałam, że coś między wami zaiskrzyło, nie przeraziła mnie różnica wieku, przecież to nie nasza wina, w kim się zakochujemy...- mówiła przez łzy. - To nie jest moja wina, że ja kocham Damiana...- dodała. Wstałam z kanapy i zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju, no bo niby jak w tej sytuacji miałabym się zachować? Przytulić ją i pocieszyć, czy obrazić się na nią, że chciała się mną wysłużyć? No jak? Sama nie wiedziałam, ale w pewnym momencie i mnie łzy zaczęły napływać do oczu. Nie ukrywam, że odczułam wtedy ulgę, ogromną, w końcu wcale nie rozwaliłam małżeństwa, bo nie było czego rozwalać, mimo to wcale nie czułam się lepiej ze samą sobą, Mariusz z Pauliną byli de facto małżeństwem...nie wiedziałam co robić. Gdzieś w tym wszystkim kompletnie zapomniałam o Olim. Szybkim krokiem udałam się do pokoju, w którym spał Oliwier. Zajrzałam do niego, musiał być bardzo zmęczony bo nadal smacznie sobie spał. Paulina szybko przyszła za mną.
- Opiekuję się nim dzisiaj. - uprzedziłam jej pytanie, które już prawie miała zadawać. Wróciłyśmy do pokoju. - A to przedstawienie u mnie w domu z udziałem Andrzeja? O tym, że traktowałaś mnie jak siostrę? - zapytałam siadając na fotelu.
- Ja na prawdę traktowałam Cię jak siostrę, i nadal tak Cie traktuje, jesteś jedyną osobą, której to powiedziałam. A wtedy, kiedy Mariusz powiedział mi, że mieliście romans kamień spadł mi z serca, musiałam odegrać rolę zranionej kobiety, ale tak na prawdę cieszyłam się, bo w takim wypadku ja zażądałabym rozwodu bez orzekania o winie, byłoby okej i dla mnie i dla Mariusza, i co najważniejsze mogłabym wreszcie żyć spokojnie z Damianem.
- Dlaczego mi to mówisz? Mogło być tak pięknie, mogłabyś teraz być z tym swoim Damianem, a ja nadal musiałabym męczyć się z jakimiś chorymi wyrzutami sumienia, że rozwaliłam małżeństwo. Mariusz dalej byłby na siebie zły, że to on nawalił...
- Nie mogłam - przerwała mi. - Za dużo w życiu przeszłaś, żebym dodatkowo obarczała Cie winą za rozbicie naszego małżeństwa...- powiedziała, a mnie momentalnie popłynęły łzy. Przypomniałam sobie jak ojciec znęcał się nade mną psychicznie, jak upijał się i jak bił mnie i moją mamę, jakim jest gnojem, i jak bardzo starałam się o tym zapomnieć. Jak codziennie nie chciałam wracać ze szkoły do domu, jak bałam się, że kiedy wróci z pracy, znów będzie pijany i znów zrobi awanturę i jak nic nie mogłam z tym zrobić, bo mama nie byłaby w stanie mnie utrzymać, gdyby zostawiła ojca, do tego wszystkiego przypomniałam sobie jak z każdym dniem niszczył moją psychikę i w jakim ona jest stanie teraz, a o tym wszystkim wiedziała tylko Paula, osoba, której tak cholernie zaufałam.
- Natalia..kochanie, przepraszam..- wyszeptała i przytuliła mnie, a ja o dziwo potrzebowałam tego jej przytulenia, potrzebowałam aby wtedy ktoś ze mną był, ktokolwiek, byle by był.
- Ja nie wiem co mam Ci powiedzieć, naprawdę...- powiedziałam ocierając łzy.
- Że postarasz się mnie zrozumieć, mnie i moje głupie postępowanie...
- Rozumiem Paula, rozumiem. - wysiliłam się na uśmiech. - Wiesz co, może jednak zrobię herbatę. - dodałam i razem przeszłyśmy do kuchni. Po kilku chwilach kubki z gorącym napojem stały już na stoliku, obok nich ciastka, cukier i cytryna. Było tak inaczej, tak..czyściej, jakby nasza przyjaźń odżyła na nowo. Na prawdę ją rozumiałam, i chciałam żeby była szczęśliwa. Wyobrażałam sobie jak trudne życie musi mieć żona sportowca, który większość czasu spędza na wyjazdach i zgrupowaniach. Takie coś mogła zrozumieć tylko kobieta, która darzyła swojego męża ogromną miłością, a najwidoczniej Paulina taką żoną nie była. Z drugiej strony jej też należało się coś od życia.
- Powiedziałaś już o tym Mariuszowi? - zapytałam.
- Nie i szczerze mówiąc nie wiem jak to zrobić, to dobry człowiek, nie zasługuje na to, co mu zrobiłam, z resztą tak samo jak Ty. - powiedziała.
- Ale chcesz to w ogóle zrobić, prawda?
- Tak, oczywiście i muszę zrobić to dość szybko. - powiedziała.
- No wiesz, poczekaj do odpowiedniego momentu...
- No nie wiem czy jest w ogóle takie coś jak odpowiedni moment na powiedzenie o czymś takim - powiedziała. - Ale ja nie chcę tu zostawać nie wiadomo ile, muszę szybko mu o tym powiedzieć a potem wnieść sprawę o rozwód, chcę to mieć za sobą bo potem nie będę miała na to czasu ani ochoty.
- Czemu? - zapytałam podejrzliwie.
- Cześć ciocia! - przerwał nam rozmowę młody Winiarski, wskoczył na kanapę i przybił piątkę z Paulą.
- Cześć Oli - odpowiedziała z ogromnym uśmiechem na twarzy, po czym Oli szybko wskoczył na moje kolana.
- I jak tam, wyspałeś się? - zapytałam przytulając go mocno.
- Taak! - odpowiedział radośnie.
- Herbatę pan sobie życzy? - zapytałam mierzwiąc jego włoski.
- Malinową. - odpowiedział.
- Zatem zaraz wracam. - powiedziałam w stronę uśmiechniętej Pauliny i wraz z młodym udałam się do kuchni, cały czas myśląc tak na prawdę o tym co Paulina miała na myśli, mówiąc, że nie będzie miała czasu. Może chce wziąć ślub z tym swoim Damianem? Swoją drogą już zaczęłam współczuć Mariuszowi, na prawdę. Na szczęście to nie ja musiałam mu o tym powiedzieć tylko Paula. 



______________________________________
Cześć i czołem! :)

PRZEEEPRAAASZAAAM! 

Dłuuugo się nie odzywałam ale na prawdę nie miałam żadnej motywacji. Każdego dnia mówiłam sobie ''dzisiaj już coś napiszę!" ale skończyło się tylko na gadaniu i tak jakoś to przeleciało. Cóż, mam nadzieję, że jeszcze jesteście i ktoś w ogóle przeczyta nowy rozdział :)  

+ Nie ma nakazu czytania tego ''koszmarka'', nikt nikomu nic za to nie zrobi, jeśli nie będzie regularnie mnie odwiedzać, nie ma kary w postaci wywiezienia na ciężkie tortury. Na prawdę nie chcę żeby ktokolwiek się tak katował czytaniem. 

Dziękuję hejterom, bo nawet podczas mojej nieobecności wskaźniki odwiedzin były bardzo duże! :)

Postaram się dodawać coś nowego co tydzień, jednak jest taka opcja, że się nie wyrobię, więc max dwa tygodnie i będzie nowy rozdział.

Pozdrawiam, Mercy. 

niedziela, 2 czerwca 2013

Dwadzieścia trzy


Kilka dni później.

- Hej! Śniadanie! - usłyszałam. Zerwałam się z łóżka i upadłam na ziemię, tak bardzo się wystraszyłam. - Natalia! - krzyk. Przetarłam oczy i ujrzałam nachylającego się nade mną Karola - Nic Ci nie jest? - zapytał unosząc moje ciało. 
- Nie, wszystko okej. - powiedziałam upewniwszy się, iż bezpiecznie siedzę na łóżku. - Ale za tą pobudkę to powinieneś dostać w tyłek! - powiedziałam i delikatnie się uśmiechnęłam. 
- Oj nie marudź, nie wiem czy wspominałem, ale śniadanie zrobiłem. - powiedział z szelmowskim uśmiechem.
- Baaardzo śmieszne, na prawdę. - powiedziałam i wstałam, przeszłam do jadalni. Faktycznie, było śniadanie, bardzo ładnie pachnące. Zasiadłam zatem do stołu, a po chwili do pomieszczenia wszedł środkowy. - No i z czego się tak cieszysz, co? - zapytałam widząc, że uśmiech nie schodzi mu z twarzy. 
- Bo Cię mam! - powiedział i mnie pocałował po czym usiadł na przeciwko mnie. Nawet miły poranek, wyłączając może tą pobudkę. Karol ostatnimi czasy ciągle przebywał w Warszawie, bo dowiedział się, że jego rodzice się rozwodzą, chciał wspierać matkę, chociaż ja i Andrzej twierdziliśmy, że ojciec Karola nie potrafił wytrzymać z jego matką i z jej charakterem i to dlatego się rozwodzą, jednak matka mojego mężczyzny twierdziła, że została zdradzona. Tak czy inaczej, Karol przy niej był, i miałam wrażenie, że bardzo jej to odpowiada, a bardziej chyba to, że nie jest ze mną. Na szczęście wrócił do mnie późnym wieczorem, już prawie kładłam się spać gdy nagle usłyszałam jak wchodzi do mieszkania, bardzo się ucieszyłam, bo cholernie za nim tęskniłam. Nie zdążyliśmy porozmawiać bo on poszedł pod prysznic a ja zasnęłam, nie zdążyliśmy też zrobić innych rzeczy, byłam zdecydowanie zbyt zmęczona. 
- Jak mama? - zapytałam w końcu po chwili ciszy.
- A jak byś się czuła gdyby Cię mąż zdradzał, i to z młodszą od Ciebie o połowę kobietą? - zapytał. Cóż to była za piękna analogia do sytuacji pomiędzy mną, Mariuszem i Paulą, dobrze, że Karol nic nie wiedział, bp Paulina chyba nie była w stanie o tym powiedzieć komukolwiek, przynajmniej na razie. On wierzył swojej matce, zauważyłam zmiany w jego zachowaniu, jakby przebywanie w rodzinnym domu miało wpływ na jego zachowanie, negatywny wpływ. 
- Karol, zapytałam tylko. - powiedziałam spoglądając na niego. 
- Ja wiem, że Ty jej nie wierzysz. - spojrzał na mnie. 
- Ale co to ma do rzeczy? - powiedziałam wyższym tonem. 
- To, że powinnaś jej uwierzyć, to moja matka. - poinformował mnie z niezwykłym spokojem w głosie. 
- Przyjechałeś tutaj żeby rozmawiać o swojej matce? - znów głośniej wypowiedziane zdanie. 
- Ale to Ty zapytałaś! 
- Zapytałam co u niej, mogłeś odpowiedzieć, że źle albo, że dobrze, a nie dręczyć temat, nie mam ochoty o niej rozmawiać Karol! - powiedziałam. 
- Dobrze, porozmawiajmy o tym jak spędziłaś czas z Wroną! 
- Słucham?! - oburzyłam się. - Widać działania Twojej matki, już nastawiła Cię przeciwko mnie! Dlaczego ona zawsze musi to robić? Kwestionować miłość jaką siebie obdarzamy, wytłumacz mi!
- To Ty kwestionujesz moją miłość do niej! Mój ojciec zabawiał się z inną, a Wy mówicie, że ona sobie wymyśliła wszystko! 
- Nie będę tak z Tobą rozmawiać! Po co tu przyjechałeś, co?
- Bo myślałem, że jesteśmy razem, że możemy się wspierać...moja matka cierpi, zrozum to. 
- Wiesz co, myślałam, że przyjechałeś bo się za mną stęskniłeś, albo dlatego, że mnie kochasz! Na taką odpowiedź liczyłam, a nie tekst o cierpieniu Twojej matki! - wykrzyczałam i wstałam z krzesła po czym przeszłam do kuchni. Miałam serdecznie dość tego wszystkiego, biedna i poszkodowana matka Karola. Jeśli traktowała swojego męża tak jak traktowała mnie to był biedny, oj biedny. Bo ja spotykałam ją rzadko a on musiał z nią mieszkać. Najgorsze było to, co robiła z Karolem, to było straszne. Czułam, ze się od siebie oddalamy, a nie chciałam tego wszystkiego spieprzyć.
- Ona przeżywa teraz ciężkie chwile, proszę Cię..- usłyszałam nalewając sobie soku do szklanki, znowu to samo, znowu gadka o niej.
- Pakuj się i wracaj do niej! - wykrzyczałam i przeszłam do sypialni. 
- Natalia... - mówił. 
- Czego Ty nie rozumiesz?! - znów krzyknęłam. - Idź i ją pocieszaj, kłam, że jest cudowna, że to Twój ojciec zawinił a ona jest biedna i niczemu nie winna!
- Nie mów tak...
- Wyjdź stąd! - wykrzyczałam, spojrzał na mnie po czym wziął swoją kurtkę i wyszedł. Pierwsze co trafiło do moich rąk to kubek, w całej tej złości rzuciłam nim o podłogę a on roztrzaskał się w drobny mak. Ulżyło? Wcale. Byłam na niego bardzo zła, jednak musiałam się uspokoić. Chciałam z kimś pogadać. Wybrałam więc numer Andrzeja. 
- Cześć. - powiedziałam niezwykle ozięble. 
- Cześć Nati, coś ważnego? Bo mam ważną sprawę, oddzwoniłbym do Ciebie. - powiedział. 
- Nie, nic ważnego, trzymaj się. - rozłączyłam się i odłożyłam telefon na półkę, postanowiłam zabrać się za sprzątanie, przynajmniej tego szkła. Kiedy już to uczyniłam doprowadziłam się do porządku i uruchomiłam komputer, i coś mnie podkusiło, żeby zadzwonić do Mariusza, tak też zrobiłam. 
- Tak? - usłyszałam. 
- Czy faceci muszą być takimi kretynami? - zapytałam, de facto rozmawiając z facetem. 
- Co się stało? - zapytał od razu. 
- Ach, szkoda gadać. - skwitowałam jedynie. 
- I dzwonisz, żeby mi powiedzieć, że szkoda gadać? 
- Tak, tak, i Ty próbuj mnie wkurzyć, proszę bardzo!
- Ej, księżniczko, spokojnie. Ja mam przyjechać czy Ty się pofatygujesz? - zapytał, uśmiech mimowolnie pojawił się na moje twarzy. 
- Ja przyjadę, nie chcę siedzieć w tym domu! - powiedziałam. 
- Do zobaczenia zatem. - powiedział i zakończyliśmy rozmowę, przebrałam się i w domu u Wlazłych byłam po 30 minutach. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że spotkam się najprawdopodobniej z Pauliną, i że kompletnie tego nie przemyślałam. Jednak skoro Mariusz mnie zapraszał to na pewno nie było jej w domu - tak to sobie tłumaczyłam i pomogło, bo już po chwili zdejmowałam buty a on odwieszał mój płaszcz. 
- Mów co się dzieje. - powiedział nalewając soku do szklanki. 
- Pokłóciłam się z Karolem. - poinformowałam. 
- O co? Znowu o jego matkę? - zapytał po czym usiadł na sofie i wręczył mi szklankę z napojem. 
- Dzięki. - powiedziałam. - Tak, o jego matkę! Ostatnio jest częstym tematem w naszym domu. - dodałam. 
- No wiesz, dla niego to jest trudne, bo on przecież wierzy w jej niewinność...
- Owinęła go sobie w okół palca! Nie trawię tej kobiety! - powiedziałam. 
- Jak Ty sobie to wyobrażasz na dłuższą metę? To Twoja przyszła teściowa. 
- No nie wiem, po dzisiejszej kłótni to chyba nie będzie moją teściową...- spojrzałam w dół. 
- No przestań, przecież się pogodzicie. 
- Kazałam mu się do niej wynosić. - spojrzałam na niego a on delikatnie się uśmiechnął. 
- Ty i Twój temperament. - dalej się uśmiechał. 
- Mariusz, co ja mam zrobić? 
- Pogadaj z nim, ale tak szczerze, że kochasz go, ale nie chcesz słuchać o jego matce. 
- A jak to nie pomoże? 
- To kopnij go w tyłek, znajdziesz sobie innego. - znów uniósł kąciki ust ku górze. 
- Ty i Twoje rady, ach, Mariusz...- również się uśmiechnęłam. 
- No a wyobrażasz sobie życie z taką teściową? 
- No nie..
- No właśnie. - zbliżył się do mnie. - Będzie dobrze, nie martw się. - przytulił mnie, trochę pomogła mi ta rozmowa, bo Mariusz miał rację, nie mogłabym żyć w takim trójkącie, z Karolem i jego matką, o nie. Zdecydowałam się więc na szczerą rozmowę z Karolem, ale nie wiedziałam przecież gdzie on jest. 
- A co z Tobą i Pauliną? - zapytałam a on momentalnie spuścił głowę. 
- Zabrała Arka i wyjechała. - poinformował mnie. 
- Jak to? Gdzie?
- Do swoich rodziców, powiedziała, że tam zostanie. Rzuciła pracę i...
- Kurcze, Mariusz, tak mi przykro - przytuliłam go. - Gdybyśmy nie...
- Proszę Cię, przestań. Mieliśmy romans i koniec, nie ma co gdybać. - zakończył rozmowę, tę na temat Pauliny przynajmniej. Posiedziałam u niego przez jakąś kolejną godzinę, bardzo fajnie się gadało, a miałam wrażenie, że on tego potrzebował tak samo jak ja, bo Pauliny nie było ponoć już od tego dnia, kiedy pojawiła się u mnie, miałam tylko nadzieję, że to nie skończy się jakoś tragicznie, że ona nic sobie nie zrobi. Dziwiłam się, że nic nie powiedziała nikomu, byłam przygotowana na jakiś ogólny lincz, a ona nic, wyjechała. Kompletnie mnie zaskoczyła. Postanowiłam wrócić do domu i pogadać z Karolem, w mieszkaniu byłam po kilkunastu minutach, zastałam tam Karola siedzącego na kanapie z komputerem.
- Cześć. - powiedziałam i usiadłam obok niego. 
- Cześć. - odpowiedział, nawet na mnie nie spojrzał. 
- Karol, musimy porozmawiać...- mówiłam spoglądając na niego. 
- Kocham Cię. - powiedział odłożywszy komputer na stolik. - Nie chcę więcej się kłócić. - chwycił moje dłonie w swoje. 
- Ja Ciebie też, ale widzisz co się dzieje...
- Moja...
- Nie, Karol. Nie będziesz mówił o swojej matce, nie chcę o niej słuchać. Bardzo Cie zmieniła, nie podoba mi się to, najgorsze jest to, że Ty tego nie dostrzegasz...
- To jest nonsens, Natalia! - krzyknął. 
- O tym mówiłam...
- Co mam zrobić? Zerwać z nią kontakt? Nie odbierać telefonów od niej? Od własnej matki? - krzyczał.
- Po pierwsze, nie krzycz na mnie! - powiedziałam. - Po drugie, możesz się z nią kontaktować, ale powtarzam, kontaktować, a nie przebywać u niej całymi dniami, a ona nie musi do Ciebie wydzwaniać co godzinę sprawdzając czy przypadkiem się nie kochamy! - wykrzyczałam i poszłam do sypialni ze łzami w oczach. 
- Wiem, zaniedbywałem Cię, przepraszam. - przytulił mnie zaraz po tym jak pojawił się w sypialni. - Ale kocham Cię, wiesz o tym. - pocałował mnie w policzek i wtedy znowu rozdzwonił się telefon, tym razem mój, i o dziwo nie była to matka Karola z pretensjami, tylko prezes Piechocki. Kazał nam przyjść do klubu, ponoć mieli być wszyscy, musieliśmy omówić kilka kwestii. Po kilkudziesięciu minutach byliśmy wszyscy w klubie, usiedliśmy z Karolem przy ogromnym stole, przy którym siedziała większość zaproszonych na spotkanie. Zaczęły się rozmowy o bankietach i imprezach kończących sezon, każdy dostał jakiś przydział gdzie i po co ma iść. Czy to do telewizji, czy na spotkanie z fanami, różne tego typu akcje były organizowane. Na sam koniec spotkania, które trwało de facto kilkadziesiąt minut, prezes wyszedł z sali, jednak wszystkim kazał pozostać na miejscach. Wrócił po kilku chwilach a za nim weszła rudowłosa kobieta. 
- To Pani Beata Lis, nasz nowy spec od marketingu. - poinformował nas prezes. - Pani Beata będzie z nami do końca sezonu, a może i w następnym, lecz to ustalimy później i zastąpi Paulinę Wlazły, która zrezygnowała z pracy w naszym klubie. - dodał. Spojrzałam na Mariusza, siedział i patrzył w okno, kiedy obrócił się w końcu w moją stronę, to delikatnie się uśmiechnął, jednak był to najsmutniejszy uśmiech jakim kiedykolwiek mnie obdarował. Tęsknił za nią? Być może, ale na pewno było mu przykro. 
- To wszystko, dziękuję. - powiedział prezes na koniec i wyszedł. Wstałam i wyszłam z pomieszczenia biegnąc za Mariuszem. 
- Mariusz! - wołałam go, w pewnym momencie się zatrzymał. - Dlaczego zrezygnowała? - zapytałam. 
- No mówiłem Ci, że się wyprowadziła. - powiedział. 
- Ale, myślałam, że na chwilę a nie na kilka miesięcy. 
- Nie myślę o tym, Ty też tego nie rób. - powiedział. - Lecę. - dodał i złożył delikatny pocałunek na moim policzku. 
- Hej hej, poczekaj. - złapałam jego dłoń kiedy chciał odejść. 
- Spokojnie, nie pójdę się upić, nie martw się o mnie. - uśmiechnął się. 
- No łatwo Ci mówić, po przeżyciach z Michałem...
- Ale ja nie jestem Michał, idę do domu, wszystko sobie poukładać w głowie. 
- Ale jakby coś...
- To zdzwonię, spokojnie. - znów obdarował mnie uśmiechem. - Trzymaj się. - dodał i poszedł. Wróciłam zatem do sali, w której do chłopaki witali naszą nową koleżankę. 
- Beata. - powiedziała i wyciągnęła dłoń w moją stronę. 
- Natalia. - odpowiedziałam ciągle gdzieś tam myśląc o Mariuszu i o tym czy aby na pewno nie pójdzie się upić, a jeśli nawet poszedłby to i tak pewnie nie chciałby mnie martwić, taki był. 
- A Mariusz się mnie przestraszył, że tak szybko wyszedł? - uśmiechnęła się. Mariusz? A czy ona go zna? Może i przesadzałam, wyglądała na miłą, choć tak na prawdę była mi zupełnie obojętna.
- Nie, musiał coś załatwić. - poinformowałam ją. 
- Ach, to dobrze. - znowu się uśmiechnęła. - Słyszałam, że jesteś świetna, chociaż bardzo młoda...- chciała mi się podlizać? Takie odniosłam wrażenie, no ale mi? Niby po co? Przecież ja byłam fotografem tylko. 
- No jest, jest, nasz skarb! - wyrwał się do odpowiedzi Pliński, obdarowałam go uśmiechem co chyba mu się spodobało. Po całej tej ceremonii wróciliśmy z Karolem do domu.
- Hej hej, gdzie Ty się wybierasz? - zapytał obejmując mnie w talii. 
- Jestem zmęczona Karol. - wtuliłam się w niego. 
- Ja znam mnóstwo sposobów, żebyś się zrelaksowała. - powiedział półgłosem składając delikatne pocałunki na mojej szyi. 
- Tak? To bardzo proszę, zademonstruj, chętnie skorzystam. - uśmiechnęłam się do niego, po chwili już byłam na jego rękach i mierzwiłam jego włosy, podczas gdy on pieścił swoimi ustami moją szyję i dekolt. W szybkim tempie ściągnęłam z siebie sweter i rozpięłam jego bluzę. Moje plecy dotykały ściany, a on próbował pozbyć się mojego stanika. 
- To nie takie trudne kochanie. - wyszeptałam i delikatnie pomogłam mu zrobić to z czym biedak się męczył od kilkunastu sekund, w zamian za pomoc wpił się w moje usta, zaplotłam swoje dłonie na szyi mojego mężczyzny i oddałam się w pełni pocałunkom. Pozbyliśmy się ubrań, dosłownie wszystkich i moje plecy znów dotykały zimnej ściany, w całym przedpokoju było ciemno, ale żadne światło czy ciepło nie było mi potrzebne, bo miałam wtedy Karola. 
- Jesteś pewna? - wyszeptał wprost do mojego ucha. 
- Tak. - odpowiedziałam równie cicho jak on, po chwili poczułam go w sobie. Przygryzłam wargę i przytuliłam się do niego, a on zaczął wykonywać delikatne ruchy, którymi powodował moje delikatne pojękiwania. Dźwięk paznokci ocierających się o ścianę nie jest raczej dźwiękiem przyjemnym, jednak w połączeniu z przyspieszonym oddechem Karola i moimi odgłosami, był znośny. Moje dłonie szukały ukojenia na ścianie, we włosach Karola, na jego ciele, nawet na moim ciele. Po chwili mój siatkarz zaczął przyspieszać, i wtedy na prawdę nie wiedziałam co zrobić, wiłam się w jego objęciach jak wąż, nie sądziłam, że Kłos jest w stanie zafundować mi taką przyjemność, a jednak. W całym mieszkaniu słychać było tylko moje jęki, a on dodatkowo obcałowywał wszystkie strefy mojego ciała, które były w jego zasięgu. Pieścił moje piersi, moją szyję, całą mnie. Kiedy poczułam, że dobiegamy do szczytu tej przyjemności przyciągnęłam go do siebie i mocno objęłam go swoimi rękoma, wtedy byliśmy chyba najbliżej jak tylko można być ze sobą. 
- Kocham Cię. - wyszeptał, z trudnościami ale zrobił to, miałam wrażenie, że chciałby to wykrzyczeć, lecz ja nie byłam w stanie mu odpowiedzieć, nie potrafiłam, to co ze mną robił było niesamowite, na prawdę czułam się wtedy szczęśliwa. Może i na mnie przyszedł ten czas? Tak wtedy myślałam. 




_____________________________________________
VIVE, VIVE, VIVE! :)


Witam, chyba pierwszy raz od kilku tygodni dodaję rozdział tydzień po dodaniu poprzedniego, robię postępy! :) 

Piszcie co sądzicie o zachowaniu Karola i o postępowaniu Natalii. 

Vive Targi Kielce trzecią drużyną Europy, ach, jak cudownie grali i jakie emocje były, chyba taki przedsmak przed LŚ! Szkoda, że JJ przegrał wczoraj ale jego gra pozostawia czasami wiele do życzenia, niemniej jednak i tak zaszedł daleko patrząc na to z kim grał jeszcze rok temu a z kim gra teraz.

Ja już szaleję, bo za 5 dni pierwszy mecz Ligi Światowej, a za 7 dni, czyli za tydzień mecz w Łodzi! Już nie mogę się doczekać tej atmosfery! 

A i ma być film o naszych siatkarzach, kręcili w Spale i będą kręcić też ponoć właśnie 7 czerwca na Torwarze i 9 czerwca w Atlas Arenie, premiera planowana na 2014 rok. Czy może być jeszcze lepiej?:)


Zapraszam na ósmy rozdział tutaj. 

Pozdrawiam, Mercy. 






niedziela, 26 maja 2013

Dwadzieścia dwa


- Michał...- szepnęłam. On objął mnie swoimi rękoma najmocniej jak potrafił, a ja mu uległam, tak bardzo tego potrzebowałam. Karol nie wiedział...nie wiedział nikt, prócz Bartka no i Zbyszka. Pomógł mi wstać, usiedliśmy na ławce i stwierdziłam, że mu powiem, ale nie tutaj, bo tutaj ktoś mógłby usłyszeć. 

- Wszystko okej? - zapytał widząc, że oddychanie sprawia mi trudność, ale ja po prostu musiałam się uspokoić. 
- Tak. - odpowiedziałam i usiadłam na hotelowym łóżku. Szybko znalazł się obok mnie i znów tonęłam w jego objęciach. Po kilkunastu minutach wiedział już wszystko, przynajmniej to o Zbyszku. 
- Jak ja go dorwę! - skwitował tylko. 
- Nie, Michał...nie róbmy sensacji. - powiedziałam przez łzy. 
- Co za sukinsyn! - wstał i zaczął nerwowo chodzi po pokoju. 
- Michał, proszę. - podeszłam do niego i wtuliłam się w niego. - Obiecaj, że nic mu nie zrobisz...- powiedziałam, musiałam stanąć na pufie, żeby dorównać mu wzrostem. Przez chwilę milczał. - Michał...obiecaj...
- Nie mogę Ci tego obiecać! Mam ochotę urwać mu łeb! - powiedział, był bardzo wzburzony a ja zaczęłam płakać. - Cii, Natalia, proszę, nie płacz - mówił ocierając łzy z moich policzków. 
- Obiecaj...- wyszeptałam. 
- Dobrze, obiecuję. - powiedział, przytulił mnie i pocałował w czubek głowy. - I jeszcze jedno, nie pozwolę, żeby ktokolwiek Cie skrzywdził, nigdy. - powiedział uprzednio ujmując moją zapłakaną twarz w swoje wielkie dłonie. 
- Misiek, jak dobrze, że Cię mam! - powiedziałam i wtuliłam się w niego. Tak, zdecydowanie tego potrzebowałam, tego zapewnienia, tego przytulenia, tych oczu i tego głosu, potrzebowałam wtedy po prostu Michała. Nikogo więcej. 

Ostatecznie Skra przegrała bój z Resovią, co nie napawało optymizmem chłopaków, a wręcz przeciwnie, ich stan psychiczny był tragiczny. Mecze z Lotosem czy z Politechniką za to były wygrane i tym o to sposobem Skra zajęła 5 miejsce w klasyfikacji końcowej, raczej słaby wynik, ale cóż, trzeba było zacząć szukać jakichś dobrych zawodników, którzy w następnym sezonie pociągnęliby grę. 
Pomiędzy mną a Karolem był bardzo dobrze, a wręcz cudownie. Wtedy utwierdzałam się w przekonaniu, że dobrze zrobiłam dając mu szansę. Wspólne mieszkanie było w tej sytuacji genialną opcją! Byliśmy razem praktycznie przez cały czas, wspólnie jadaliśmy, wspólnie oglądaliśmy filmy nawet wspólnie graliśmy w Fifę. Było na prawdę dobrze, czułam się doceniana i szczęśliwa, a to chyba najważniejsze. Z Mariuszem było co raz lepiej, doskonale radził sobie beze mnie i bez naszych wspólnych nocy, nawet zbliżyliśmy się do siebie, ale tak przyjacielsko, ja starałam mu pomóc jakoś odbudować relacje z Pauliną, żeby znów ją pokochał i spoglądał na nią z takim pożądaniem, z jakim spoglądał na mnie. Opiekowałam się Arkiem zostawiając ich samych, lecz z relacji jaką zawsze zdawali mi oboje, oczywiście osobno, do niczego nie dochodziło, niestety, ale przynajmniej miło spędzali wieczory. Ciągle pogłębiała się moja relacja z Michałem, bywałam u niego dużo częściej, z racji tego, że Dagmara nie poprawiła swojego stosunku do rodziny i dalej wszystko olewała. Pojawiała się, odgrywała rolę matki i wyjeżdżała. Raz do Włoch a raz do Łodzi. Oliwier bardzo to przeżywał, a ja choćbym nie wiem jak chciała nie mogłam mu w pełni zastąpić matki, choć starałam się. Chodziliśmy razem na spacery, opiekowałam się nim podczas meczów, sypiałam czasami u Winiarskich czytając mu na dobranoc kolejną bajkę, a on chwalił mi się kolejnymi poczynaniami w szkole. Było dobrze, ale to wszystko nie było zdrowe, bo to Dagmara była jego matką, nie ja. Jednak mimo moich próśb, gróźb, krzyków i innych tego typu zachowań Dagmara dalej wyjeżdżała, choć czasami bywała w domu trochę częściej, jednak Oliwier już całkowicie stracił do niej szacunek. Nie chciał z nią przebywać, nie chciał się z nią bawić, nie miał na to ochoty. Chyba wbił sobie do głowy, że ona na prawdę przestała go kochać i on chciał zrobić to samo, ale jak matka może nie kochać własnego dziecka? Ona go kochała, tylko go zaniedbywała, ale on tego nie rozumiał, był za mały na takie sprawy. Michał jak Michał, starał się nie przekraczać granic, i nie robił tego, czasami leżąc na łóżku zasypiał na moich nogach, traktując je jak poduszkę, nie uważałam żeby to było coś złego, bo w tym samym czasie Oliwier był we mnie wtulony i również smacznie spał. Co chyba dobre, nie wpłynęło to na mój związek z Karolem, on rozumiał, że musiałam pomagać Michałowi, więc jak ja byłam z Winiarskimi to on był u Zatiego, i to tym razem z nim grał w Fifę, i chyba bardziej odpowiadał mu taki przeciwnik. 


Koniec sezonu, przynajmniej dla nas, oznaczał tylko i wyłącznie zakończenie zmagań sportowych, bo w planach były bankiety, uroczystości i inne tego typu imprezy. Generalnie nikt nie mógł się ruszać z Bełchatowa, jednak dostaliśmy wolny weekend, na który nie było zaplanowanych żadnych imprez, ani niczego takiego. Mieliśmy z Karolem plany aby spędzić go razem, wyjechać gdzieś w góry, jednak mama mojego mężczyzny była łaskawa przerwać nam te plany bo nakazała Karolowi pilny przyjazd do Warszawy. Prosił abym z nim jechała, ale szczerze, nie miałam na to ochoty, na spotkanie z jego matką, która za każdym razem próbowała wytknąć mi jakieś błędy, a której ja, szczerze nie lubiłam. 

Otworzyłam oczy, jednak na łóżku obok siebie nie ujrzałam Karola, bo nie było na nim niczego. Przekręciłam się na plecy aby rozejrzeć się po pokoju. 
- Dzień dobry kochanie. - przywitał mnie jakże uradowany Karol.
- Cześć. - powiedziałam a on zbliżył się do mnie i delikatnie mnie pocałował. 
- Już właściwie jestem spakowany i zaraz jadę. - poinformował mnie. - Na pewno nie chcesz ze mną jechać? - zapytał. 
- Na pewno. - powiedziałam i zwlokłam się z łóżka, podeszłam do niego i mocno się w niego wtuliłam. 
- Nie! Ja nie jadę! - powiedział gładząc moje włosy. 
- Jedź! - powiedziałam i uśmiechnęłam się. - Twoja mama Cie przecież prosiła, nie? 
- No tak, ale nie chcę się z Tobą rozstawać no...
- Ale my się nie rozstajemy, tylko Ty jedziesz do rodziny na weekend, jak wrócisz w poniedziałek to ja tu będę, nie martw się. - powiedziałam i znów się do niego przytuliłam. 
- I dalej będziesz tylko moja? - zapytał uśmiechając się. 
- Tak, cała Twoja. - powiedziałam i pocałowałam go. W końcu udało mi się go wygonić z domu i pojechał, a ja wróciłam do łóżka i dalej spałam. Ten dzień minął mi bardzo leniwie, bo jak jak wstałam to zjadłam śniadanie i znowu poszłam leżeć, ale nie powiem, że tego nie potrzebowałam, bo potrzebowałam takiego słodkiego lenistwa. Następnego dnia wstałam trochę wcześniej, bo musiałam iść do klubu, jednak i tak pojawiłam się tam dopiero o 14. Musiałam pomóc Tomkowi, podrzuciłam mu parę zdjęć i uporaliśmy się z arcytrudnym zadaniem w jakąś godzinę. Po drodze do domu kupiłam krewetki i parę innych rzeczy. W domu przebrałam się w coś bardziej normalnego i postanowiłam zabrać się za przyrządzanie krewetek. Jednak nie było mi dane długo cieszyć się samotnością gdyż usłyszałam dzwonek do drzwi. Oderwałam się od jakże trudnego zajęcia jakim było mieszanie smażących się krewetek, zmniejszyłam tylko gaz i poszłam do przedpokoju. 
- Andrzej! - powiedziałam radośnie widząc środkowego za drzwiami. 
- Cześć. - uśmiechnął się po czym wpuściłam go do mieszkania. Wyściskałam go i razem przeszliśmy do kuchni. 
- To co Cię sprowadza w nasze skromne progi? - zapytałam nalewając do szklanek soku. 
- Yyyy...no z Karolem się umówiliśmy. - powiedział niepewnie. 
- Co za pokraka! On pojechał do Warszawy, bo jego mama bardzo chciała się z nim zobaczyć. - poinformowałam. 
- No co Ty?! - dziwił się. 
- No, kurde, ochrzanię go za to, że tak Cię wystawił! - powiedziałam podając mu sok. 
- Nie no co Ty, to pewnie coś ważnego...- powiedział. 
- No ale mógł Cię powiadomić. 
- Dobra, nie roztrząsajmy tego. - powiedział. - A czemu Ty nie pojechałaś z nim? - zapytał. 
- No wiesz, moje relacje z jego mamą są raczej, kiepskie, na prawdę nie przepadamy za sobą. Ja próbowałam się z nią dogadać i ona przy Karolu jest miła i kochana a jak ja z nią sama zostaję to wiesz, zmienia się o 180 stopni. - poinformowałam go.
- Tak, trudna kobieta, to prawda. - potwierdził moje słowa. 
- Masz jakieś miłe wspomnienia z nią rozumiem? - zaśmiałam się. 
- Ja osobiście na szczęście nie, ale słyszałem, że jest ciężko się z nią dogadać. - zaśmiał się. - Dobra, to ja nie będę Ci już siedział na głowie. - powiedział i wstał z krzesła. 
- Ej, ej! Siadaj, nigdzie nie jedziesz! - powiedziałam. - Jak już się pofatygowałeś to chociaż zostań do jutra, opowiesz mi co tam u Ciebie słychać i w ogóle. - powiedziałam. 
- A Karol nie będzie zły? - zapytał, widziałam, że jest zmęczony. Zapewne jazdą, całym sezonem i w ogóle tym wszystkim. Nie mogłam przecież pozwolić, żeby wracał do Bydgoszczy i nie daj Boże spowodował jakiś wypadek. 
- Nie martw się, nie zrobimy niczego złego - powiedziałam. - Nie jesteśmy przecież w hotelu, a Ty nie masz żony, więc luz, ja romansuję tylko z żonatymi - zaśmiałam się. 
- Ej nie o to mi chodziło. - powiedział, podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- Wiem, niepotrzebnie gadam takie rzeczy. Przepraszam. - powiedziałam. - Ale ostatecznie przekonałam Cię i zostaniesz? - zapytałam. 
- Tak, tak, przekonałaś mnie. - uśmiechnął się. - A co z Tobą i Mariuszem tak w ogóle? - zapytał. Wcale nie był to dla mnie problem, od jakiegoś czasu z Mariuszem było wszystko okej. 
- Jest dobrze, pozostajemy w relacji przyjacielskiej, on nie przekracza żadnych granic, ja też nie, jest na prawdę dobrze. - powiedziałam czym wywołałam uśmiech na twarzy Andrzeja. Zajęliśmy się krewetkami i nawet sama nie wiedziałam kiedy tak na prawdę zrobiło się tak późno. Siedzieliśmy przy stole, pijąc wino i opowiadając sobie różne śmieszne historie. Śmiechu było co nie miara, Andrzej opowiedział mi jak to było jeszcze kiedy grał razem z Karolem. Całą zabawę przerwał nam dzwonek do drzwi. Wstałam więc i udałam się do przedpokoju. 
- O, Paulina, cześć! - powiedziałam i wpuściłam Panią Wlazły do środka. 
- Cześć. - powiedziała z uśmiechem i przeszłyśmy dalej. - Nie zajmę Ci dużo czasu. - dodała zatrzymując się w przedpokoju, do którego właśnie wtedy wszedł Andrzej. Przywitali się a ja chciałam się dowiedzieć jaki jest cel wizyty mojej dobrej znajomej. 
- Słucham więc, o co chodzi? - zapytałam. 
- Mam tylko jedno pytanie...
- Jakie? 
- Od jak dawna trwa Twój romans z Mariuszem? - zapytała, a całe moje ciało przeszyły ciarki, nie wiedziałam co jej odpowiedzieć, łzy zaczęły napływać do moich oczu, a serce bić o wiele szybciej. Ta rozmowa była tak cholernie dziwna, Paulina starała się uśmiechać, starała się być spokojna, ale widziałam też w jej oczach łzy, to było okropne. 
- To nie tak...- wyszeptałam kiedy po moich policzkach spływały łzy. 
- Ja już wiem jak, tylko nie wiem ile to trwa...- powiedziała z takim ogromnym spokojem w głosie, że ja aż nie wiedziałam co zrobić. Andrzej postanowił zostawić nas same i wrócił do salonu. 
- Paulina, ja nie wiem co mam Ci powiedzieć..
- Tylko jedno, od kiedy mnie zdradza! - powiedziała lecz głos zaczął się jej łamać na słowie ''zdradza''. 
- Od mojego pierwszego dnia tutaj. Kiedy Mariusz mnie odwoził, to...pocałował mnie. - zaczęłam a ona stała i patrzyła na mnie wzrokiem pełnym żalu. - Ja nie chcę zwalać całej winy na niego, bo ja byłam tak głupia żeby się na to zgadzać, ale...- otarłam łzy, jednak to nie pomogło bo na policzkach zaraz pojawiły się nowe. 
- Teraz też to robicie? - zapytała, kompletnie się łamiąc, bo zaczęła płakać. 
- Nie. Od momentu kiedy jestem z Karolem nie...sypiamy ze sobą. - powiedziałam. - On nie potrafił przyjąć do wiadomości, że to koniec, ale ja się nie złamałam, przysięgam Paulina! - dodałam szybko zbliżając się do niej. Tak na prawdę była dla mnie jak starsza siostra, zawsze pomocna, zawsze potrafiła mnie pocieszyć, zawsze o mnie dbała. 
- Natalia ja Ci zaufałam...- powiedziała szeptem. - A to co zrobiliście, to...
- Wiem, jestem na siebie cholernie zła i gdybym tylko mogła to cofnęłabym czas. - powiedziałam. - Mariusz mówił, że się nie potraficie dogadać, że wyjeżdżasz na szkolenia, że o nim nie myślisz, i że on się czuje niedoceniany, a ja...ja jestem jeszcze głupia, tak cholernie głupia, że mu w to uwierzyłam...
- On miał rację. Bardzo go zaniedbywałam, ale to nie był powód, żeby iść z Tobą do łóżka! - powiedziała wyraźnie poddenerwowana. - Poza tym, on miał swoją siatkówkę, a ja też mam swoją pasję, wiadomo, że mój marketing nie jest tak ważny jak jego pasja ale starałam się jakoś to pogodzić, nigdy bym nie pomyślała, ze on mnie zdradzi...- powiedziała, i wtem do mieszkania wbiegł Mariusz. Zdyszany, jakby biegł z 30 kilometrów. 
- To moja wina, to ja namawiałem Natalię a ona sto razy chciała to skończyć...- powiedział w stronę Pauliny. 
- Traktowałam Cię jak siostrę...- powiedziała żona Mariusza, obejmując mnie, nie zważając na jego słowa, po czym płacząc wyszła z mieszkania. 
- Paulina! - wybiegłam za nią, jednak Mariusz złapał moją rękę. 
- Zostaw ją, ona musi się uspokoić, ja jej to wytłumaczę. - powiedział. - Przepraszam. - dodał. 
- Za co? 
- Za to, że taki byłem, że nalegałem, a Ty jesteś jeszcze młoda, uległaś mi, a to nie było przecież dobre. - wytłumaczył mi. - Powinienem Cie wspierać, a nie szukać sobie w Tobie pocieszenia! - zacisnął pięść. 
- Idź już, proszę. - wyszeptałam, nie chciałam tego słuchać, nie byłam na niego zła, ale chciałam przełożyć tę rozmowę na inny termin, bo miałam dość wrażeń jak na jeden dzień. 
- Przepraszam. - wyszeptał, przytulił mnie i pocałował w skroń po czym wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi po czym ukryłam twarz w dłoniach, nagle poczułam na swoim ciele dotyk Andrzeja, momentalnie się w niego wtuliłam. Przeszliśmy do salonu, siatkarz zaparzył mi zieloną herbatę. 
- Muszę stąd wyjechać. - powiedziałam ocierając łzy. 
- Spokojnie, Natalia. - objął mnie ramieniem. 
- Jak ja mam być spokojna, no jak?! - uniosłam się, a niepotrzebnie, Andrzej nie chciał niczego złego. 
- Musisz się uspokoić, inaczej nie spojrzysz na to racjonalnie. - powiedział, i miał rację. 
- Ach! Wiem, ale...
- Ale nie ma gadania, idziemy spać. - powiedział. - Chodź. - wyciągnął rękę w moją stronę, a po chwili oboje byliśmy już w mojej sypialni. 
- Andrzej...- powiedziałam nieśmiało. 
- Tak? - zapytał szperając w swojej walizce. 
- Nie powiesz o tym Karolowi, prawda? - zapytałam. 
- No co Ty, przecież Ci obiecałem. - powiedział i usiadł obok mnie. - Ale nie zrobiłaś nic złego w stosunku do Karola, przecież romans z Mariuszem zakończyłaś jeszcze jako wolna osoba, no nie?
- No tak, ale wiesz o co mi chodzi...
- Spokojnie, nic mu nie powiem. - przytulił mnie i powrócił do poszukiwań pidżamy. Wzięłam prysznic, który był mi na prawdę potrzebny, musiałam się uspokoić, Andrzej miał rację. Powróciłam do sypialni, a mój towarzysz smacznie sobie spał, generalnie chyba czekał aż wyjdę, ale mu się przysnęło, na prawdę słodki widok, takiego wielkoluda, który sobie śpi. Postanowiłam jednak zakłócić mu spokój i zaczęłam go budzić. Otworzył oczy i od razu się uśmiechnął a po chwili zniknął za drzwiami łazienki. Tym razem to ja nie czekałam na niego, bo to oznaczałoby myślenie o tym wszystkim, a ja chciałam się przespać i jutro spojrzeć na to ze świeżą głową. 


______________________________________________________
Witam! Mocno spóźniony rozdział oddaję w Wasze ręce, przepraszam, że dopiero teraz, ale to wszystko przez mojego brata. Ten GENIUSZ zapomniał wziąć walizki z ładowarkami do laptopów, telefonów i innych tego typu rzeczy, a byliśmy we Francji przez tydzień, więc możecie sobie wyobrazić moją frustrację podczas tego jakże miłego wyjazdu. To właśnie przez to nie dodawałam nic przez tak długi okres czasu. Swoją drogą, w ogóle mi się ten rozdział nie podoba, przepraszam Was za niego, bo spieprzyłam to totalnie. 

Wróciłam dzisiaj z Warszawy, byłam na koncercie Beyonce i powiem Wam, że dała czadu! Teraz gardło mnie tak boli, że nawet nie mogę śliny przełknąć, ale broń Boże nie żałuję tego, że tak się darłam. Dzisiaj widziałam zdjęcie Karola Kłosa, który też na tym koncercie był, więc lans z Kłosem mogę sobie do CV wpisać :D 

Dobra, to tyle ode mnie. Miłego weekendu! Widzimy się z niektórymi za DWA TYGODNIE w Atlas Arenie :)

+ Nie, nie jestem adwokatem Michała Winiarskiego, próbuję jakoś zrozumieć jego decyzję, tylko tyle :) 

Pozdrawiam, Mercy. 
 




sobota, 4 maja 2013

Dwadzieścia jeden



Jedyne co udało mi się ustalić, to to, iż muszę gdzieś przyjść. Adres dostałam kilka chwil potem w sms'ie. Wstałam więc z łóżka i przebrałam się w klubowe ubrania, nie miałam nawet ochoty ubierać się nie wiadomo w co. Wyszłam z domu, na miejsce wskazane przez Mariusza dotarłam 20 minut później. Zauważyłam kilka osób stojących przy jakimś budynku, podchodząc bliżej zauważyłam, że jest to klub. Mariusz opierał się o barierkę, uśmiechnęłam się delikatnie na jego widok i podeszłam bliżej. 
- Cześć, co się dzieje? - zapytałam. 
- Cześć. - powiedział i pocałował mnie w policzek. - Michał się upił i nie chce wracać do domu. - poinformował mnie spokojnie. 
- Że co kurwa?! - krzyknęłam. - On miał się wyspać! Dojść do siebie, a nie plątać się po klubach! - burzyłam się. 
- Chciałem go stąd zabrać, ale nie chce mnie słuchać, a siłą go nie wyciągnę. - powiedział. - Jakieś laski kręcą się koło niego, a on stawia im drinki..
- Ja pieprze. - skwitowałam. - Dobra, chodź. - dodałam i pociągnęłam Mariusza za sobą. Weszliśmy do środka. Ciężko było się przedostać do baru, ciągle ktoś szturchał nas różnymi częściami ciała. W końcu jednak ujrzałam naszego Michałka, obok niego siedziała jasnowłosa kobieta. Sukienka ledwo zakrywała jej bieliznę, i to obie jej części, o ile w ogóle miała jakąś bieliznę. Makijaż zdecydowanie za mocny, już z marszu chciałam ją zepchnąć z wysokiego krzesła znajdującego się przy barze. 
- Pani już dziękujemy. - powiedziałam stając pomiędzy nimi. Spojrzała na mnie i zaczęła się śmiać. - Pójdziesz sama czy mam Ci kurwa pomóc?! - wykrzyczałam. Oczywiście, krzyk w takim miejscu, takim głośnym miejscu nie był czymś strasznym. Kobieta uśmiechnęła się do Michała i wstała. Wyjęła z torebki jakąś białą kartkę i zapisała na niej ciąg cyfr. Położyła ją na barze i odeszła. Usiadłam na jej miejscu i owa kartka momentalnie znalazła się w moich rękach, na oczach naszej blondyneczki podarłam ją, czym spowodowałam jej powrót, na szczęście był Mariusz i skutecznie uniemożliwił jej dojście do mnie i Michała. 
- Co Ty wyprawiasz?! - powiedziałam do Michała. Sama nie wiedziałam po co o to zapytałam, on był kompletnie pijany, a przecież za kilkanaście godzin wyruszaliśmy do Rzeszowa, ta perspektywa nie podobała mi się za bardzo. 
- Piję. Nic innego mi nie pozostało. - powiedział przenosząc swój wzrok na mnie. 
- Miałeś się wyspać! Po to Oli został u nas na noc! - powiedziałam. 
- Miałem...- powiedział. - Ale jakoś tak przechodziłem i pomyślałem, że wpadnę! - zaśmiał się. 
- Dlaczego mnie oszukałeś?! Dlaczego kurwa mnie oszukałeś?! - wykrzyczałam mu prosto w twarz, momentalnie przestał się śmiać. Wstałam i wyszłam. Mariusz wyszedł tuż za mną. Znów opieraliśmy się o barierki, czekając tak na prawdę na reakcję Michała, bo wiedziałam, że jakoś zareaguje. Po kilku minutach wyszedł z klubu. Wpakowaliśmy go do samochodu Mariusza i po kilku minutach byliśmy w domu Winiarskich. Weszliśmy, poszłam do sypialni Michała, żeby rozścielić mu łóżko. Uniemożliwił mi to jednak dość skutecznie, kładąc ręce na mojej talii i mocno się do mnie przytulając. Opary alkoholu roznosiły się już po całym pokoju, nie mówiąc o tym co ja przeżywałam. 
- Połóż się. - powiedziałam spokojnie, jednak on ani drgnął. 
- Przepraszam. - powiedział półgłosem. 
- Porozmawiamy jutro. - powiedziałam, on usiadł na łóżku i uważnie przyglądał się moim poczynaniom dotyczących poszukiwania jakichkolwiek ubrań dla niego. 
- Chodź tutaj...- powiedział, odwróciłam się do niego i po chwili zastanowienia spełniłam jego prośbę. - Wystąpię o rozwód. - powiedział niezwykle poważnie spoglądając w moje oczy. Usiadłam obok niego. - Nie wytrzymam dłużej. - dodał po czym ukrył twarz w dłoniach. 
- A Oli? - zapytałam. 
- Nie wiem, ale to ona będzie musiała mu to wytłumaczyć, nie ja. To nie ja ją kurwa zdradziłem, tylko ona mnie! - wykrzyczał. 
- Michał, spokojnie. - powiedziałam i chwyciłam jego dłoń. 
- Zostań ze mną. - powiedział półgłosem, jakby bał się, że jego propozycję może usłyszeć Mariusz. 
- Nie mogę. - momentalnie wstałam. - Przyjedziemy do Ciebie jutro. - powiedziałam i chciałam wyjść. 
- Tak...wy...- powiedział półgłosem. 
- Wiem, że Ci się to nie podoba! Ale nie mogę spełniać wszystkich Twoich zachcianek, To Ty postanowiłeś wrócić do Dagmary, więc co miałam czekać na Ciebie aż zmądrzejesz?! Kpisz?! - powiedziałam głośno. - Z resztą, nic pomiędzy nami nie było prócz kilku pocałunków. - dodałam. Spojrzał na mnie tym swoim niebieskim wzrokiem, przeszywał nim całe moje ciało. - Śpij dobrze. - wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Zeszłam w pośpiechu na dół a tam Mariusz siedział na krześle i pisał sms'a. 
- Na co Ty czekasz?! Nie mogłeś przyjść i mi pomóc? - powiedziałam, ale musiałam się po prostu na kimś wyżyć, słowa Michała trochę jednak dla mnie znaczyły. 
- Jejku, przepraszam...- powiedział i wstał. W pośpiechu wyszłam z domu Michała i wsiadłam do samochodu Mariusza, który to zamykał dom. Po chwili siedział obok mnie. - Co Ci się stało? - zapytał. 
- Nic. Wkurzył mnie po prostu. - powiedziałam i zapięłam pasy. 
- To znaczy? - dopytywał. 
- Nie podoba mu się to, że jestem z Karolem. - powiedziałam, jednak po chwili dotarło do mnie to co zrobiłam. 
- Co?! - powiedział wyższym tonem. Nie wiedział o tym, że jesteśmy razem. 
- Nie spodobało mu się to, że je....
- Ja nie o to pytam! Jak to jesteś z Karolem?! - znów ten jego ton, ach! Nie lubiłam go! 
- Normalnie kurwa! - wykrzyczałam. 
- A my? - zapytał. Spojrzałam na niego z uniesioną brwią. 
- Jacy ''my''?! Ty mój drogi masz żonę i syna! Nie ma żadnych nas! - powiedziałam. 
- To co razem przeżyliśmy to...
- Tak, tak, to co razem przeżyliśmy było cudowne! - znowu wykrzyczałam. - Ale Ty masz żonę i jesteś o ponad 10 lat ode mnie starszy! - dodałam. Przyciągnął mnie do siebie, nie zważając na to czy przypadkiem nie za mocno mnie chwycił, czy mnie przypadkiem coś nie zabolało, nie! Wpił się w moje usta i nie pozwolił mi nawet się od niego oderwać. - Ile razy mam Ci mówić, że masz tego nie robić?! - wykrzyczałam zaraz po tym jak moja dłoń znalazła się na jego policzku zostawiając na nim charakterystyczny ślad. Uderzyłam go, tak. Bo byłam z Karolem. I choć nie darzyłam go taką miłością jaką darzyłam Mariusza to właśnie z nim powinnam być, a nie rozwalać małżeństwo Mariusza. 
- Bo ja nie potrafię o Tobie zapomnieć! Te chwile w hotelu, kurwa no! Nie potrafię! Z Pauliną nam się w ogóle nie układa, kompletnie i wtedy znowu myślę o Tobie, cały czas! - mówił. Spojrzałam na niego a w jego oczach widziałam tą samą iskierkę, którą widziałam kiedyś. 
- Zawieź mnie do domu! - powiedziałam. 
- Tak chcesz to zostawić?
- Tak. W domu, moim domu, czeka na mnie mój chłopak! - wykrzyczałam. - A w Twoim domu na Ciebie, czeka Twoja żona! - dodałam
- Której nie kocham. 
- Ale ja Karola kocham! - powiedziałam. 
- A ja kocham Ciebie! 
- Mariusz, błagam - powiedziałam. - Zostawmy to tak jak jest. Ja porozmawiam z Pauliną i postaram się Wam jakoś pomóc...
- Nie musisz, nic nam nie pomoże, bo ja już jej nie kocham! - wykrzyczał. 
- Jedź już, proszę...- powiedziałam półgłosem, bo wtedy ukazała się moja bezsilność w działaniach dotyczących Mariusza. Kochałam go, ale nie mogliśmy być razem, jednak do niego nie mogło to dotrzeć. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. 
- Dzięki, dobranoc. - powiedziałam i wyszłam. Nie spojrzałam na niego, nawet nie miałam siły na spotkanie z jego oczami. Weszłam do domu i rozebrałam się z ubrań wierzchnich,. 
- Gdzie Ty byłaś? - usłyszałam. To był Karol, spojrzałam na niego i rozpłakałam się. Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. 
- Michał się upił w klubie, musieliśmy z Mariuszem zawieźć go do domu, a on nie chciał wyjść...no, masakra jednym słowem. - mówiłam przez łzy. 
- Przecież Michał miał odpocząć, wyspać się...- mówił gładząc moje włosy. 
- No wiem, ale poszedł do klubu. - powiedziałam. Karol otarł łzy z moich policzków i pocałował mnie, na prawdę tego potrzebowałam. - Kocham Cię. - wyszeptałam. 
- Ja Ciebie też. - powiedział i znów mnie pocałował. Przebrałam się i poszliśmy spać, bo ja miałam dość zdarzeń jak na jedną noc. 

Przedpołudnie minęło nam w bardzo przyjemnej atmosferze. Jednak musieliśmy pojechać do Michała, ubraliśmy się i po chwili siedzieliśmy już w samochodzie. Postanowiłam, że najpierw pójdę sama, a Karol z Olim udadzą się na spacer. Nie wiedziałam w jakim stanie jest Michał, a w jakimkolwiek stanie by nie był, nie był to odpowiedni widok dla Oliwiera. Wysiadłam więc z samochodu i weszłam po schodach prowadzących do drzwi Winiarskich. Nikt nie otwierał, więc użyłam kluczy, które to wczoraj dał mi Mariusz. Karol z Olim odjechali więc mogłam bezpiecznie wejść do domu. Nikogo jednak nie zauważyłam w salonie ani w kuchni, stwierdziłam więc, że Misiek nadal śpi. Weszłam więc na górę. Na łóżku jednak go nie było, nagle drzwi łazienki się otworzyły, a Michał wyszedł z niej w samej bieliźnie. 
- Cześć. - powiedziałam i uśmiechnęłam się. 
- O Natalia, cześć. - również obdarował mnie uśmiechem. 
- Żyjesz? - zapytałam. 
- No, jakoś daję radę. - powiedział, podszedł do mnie i przytulił mnie. - Przepraszam. - wyszeptał. 
- Za co? 
- Za to, że się upiłem, za to, że Cie oszukałem a na koniec za to, że jestem idiotą. - poinformował mnie. - Jeśli kochasz Karola, to Twoja sprawa. Postaram się to zaakceptować, okej? 
- Okej, okej. - powiedziałam. Byłam dość zdziwiona bo był rześki, uśmiechnięty i w ogóle jakiś taki inny niż wczoraj. - Jadłeś coś? - zapytałam. 
- Nie, ale idziemy z Olim na obiad do mojej mamy więc spokojnie, najem się. - znów to zrobił, znów się uśmiechnął. 
- Okej. 
- A jak młody? - zapytał ubierając koszulkę. 
- A bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się. 
- Na pewno? 
- Tak. - zapewniłam go. - Michał, tylko Ty go musisz po kąpieli smarować jakimiś kremami...
- Co? - zaprzestał szperania w szafie i spojrzał na mnie. 
- No musisz nakładać na jego buźkę jakiś krem...
- Okej. - powiedział i zaśmiał się. 
- No i z czego się śmiejesz? - dźgnęłam go w brzuch. 
- A tak sobie. Byłabyś dobrą mamą. - powiedział i pocałował mnie w policzek. 
- Serio? To może by to jakoś wykorzystać...- podeszłam do niego i go przytuliłam. 
- Skoro tak mówisz...- wziął mnie na ręce i przeniósł na łóżko po czym bezczelnie zaczął mnie łaskotać, krzyczałam i śmiałam się w niebo głosy. Kiedy przestał nachylił się nade mną i uśmiechnął, tak szczerze, całkowicie inaczej niż robił to kiedyś. To było na prawdę dziwne, zważywszy na to, że jeszcze wczoraj był wrakiem człowieka. 
- Jak fajnie, że wrócił stary Michał. - powiedziałam i uśmiechnęłam się. 
- Też się cieszę. - powiedział. 
- A co jest powodem Twojej radości? - zapytałam patrząc w jego oczy. 
- W sumie sam nie wiem, może taka jedna osóbka leżąca teraz na moim łóżku...- powiedział. - Może by to jakoś wykorzystać...- dodał z zalotnym spojrzeniem. 
- Oj Misiek Misiek...- powiedziałam i przytuliłam się do niego, bo takiego Michała uwielbiałam najbardziej. Wstaliśmy i zeszliśmy na dół, zrobiliśmy herbatę a po chwili dołączyli do nas Oliwier z Karolem. Po kilkunastu minutach opuściliśmy dom Winiarskich. Reszta dnia minęła nam dość szybko. Kilka minut przed 15 Karol wyruszył na trening, ja dołączyłam do niego dopiero o 18. Około 19 wsiedliśmy do autokaru i ruszyliśmy w stronę Rzeszowa. 
- Weźmiemy wspólny pokój? - zapytał szeptem Karol przytulając się do mnie. 
- Nie. - odpowiedziałam. 
- Czemu? - spojrzał na mnie. 
- Bo Ty masz się skupić na grze, a nie na mnie. - moja ręka znalazła się na jego włosach, a on delikatnie mnie pocałował. 
- No już już gołąbeczki! - usłyszeliśmy. Karol jednak ani drgnął. Spojrzałam ku górze i ujrzałam twarz Pliny. 
- W czym Ci przeszkadzamy? - zapytał Karol. 
- W niczym, ale czy Wy musicie się całować tak ostentacyjnie? - burzył się, przynajmniej udawał, że to robi. 
- My się ostentacyjnie całujemy? - oburzyłam się i ja. 
- No Wy, Wy! - śmiał się Plina. - Trenerze, ja nie miałem w kontrakcie nic o patrzeniu na ciągle całujących się ludzi, halo? - dodał. 
- Oj Plina, Plina. Ciesz się, że jeszcze widzisz. Starość nie radość. - skomentował sprawę trener siedzący na przodzie. Cały autokar zaczął się śmiać, jednak ja postanowiłam przenieść się na inne siedzenie. 
Kiedy tylko weszłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko. Jednak postanowiłam wstać i wziąć prysznic. Tak też zrobiłam i dopiero kiedy byłam świeża i pachnąca położyłam się do łóżka. Nie dany był mi jednak spokój, gdyż usłyszałam pukanie do drzwi. 
- Karol, na litość, spałam! - powiedziałam widząc środkowego stojącego za drzwiami. 
- Przyszedłem Ci powiedzieć dobranoc. - momentalnie się uśmiechnęłam gdy to usłyszałam. Zbliżyłam się do niego i pocałowałam go. - Kocham Cię. - wyszeptał. 
- Ja Ciebie też - powiedziałam i wpiłam się w jego usta. 
- Znowu, no znowu! - usłyszeliśmy. Oderwaliśmy się od siebie i ujrzeliśmy przechadzającego się po korytarzu Daniela.
- Ty jesteś niemożliwy. - śmiałam się. 
- Dobranoc gołąbeczki! - powiedział Pliński. - Udanej nocy! - uśmiechnął się zawadiacko. 
- Dobranoc! - powiedzieliśmy wspólnie z Karolem. Pożegnałam się z moim mężczyzną i wróciłam do łóżka. 
Rano jak to rano, lekki nieogar, prysznic, pakowanie, śniadanie i jazda na halę. Trening, trening, trening! Otwarty dla kibiców, którzy w dość sporej ilości przyszli przyglądać się poczynaniom Skrzatów. Autografy, zdjęcia i inne pierdoły, a wydawać by się mogło, że rzeszowscy kibice nie lubią Bełchatowian, a tu niespodzianka, a może nie lubią, ale zdjęcie warto mieć? Nie wiedziałam, rozmyślałam chwilę nad tym, po czym jednak udałam się do szatni. 
- Hej, hej! Poczekaj! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się a moim oczom ukazał się nie kto inny jak Bartman. Momentalnie odsunęłam się od niego, tak mimowolnie, może bałam się, że znowu coś zrobi, że znowu będzie się dobierał? Nie wiem, ale fakt faktem, że wyglądało to jakbym się go bała. - Spokojnie, nic Ci nie zrobię. - powiedział zbliżając się do mnie. Wiedziałam, że obok jest kilkunastu facetów, którzy mi pomogą w razie gdybym tego potrzebowała. - Chciałem Cię przeprosić. - powiedział. - Zachowałem się jak idiota, skończony dupek. - mówił. - Nie powinienem był zmuszać Cie do niczego, przepraszam. - spojrzał w moje oczy. - Natalia? - zapytał po dłuższej chwili ciszy, bo stałam i wpatrywałam się w niego jak osłupiała, a w głowie miałam obrazek jego rąk wędrujących pod moją sukienkę. To był straszne. 
- Co mam Ci powiedzieć? - zapytałam w końcu uprzednio przełykając ślinę. 
- Nie wiem...czy jesteś zła na przykład albo coś w ten deseń...
- Zła? Żartujesz?! Ty się do mnie dobierałeś! A jesteś silniejszy ode mnie, na dodatek byłeś pijany, i ja mam być zła? - pytałam. - Nie! Ja nie byłam zła! Ja byłam przerażona, rozumiesz?! - mówiłam głośno. - Bo gdyby nie Bartek to nie wiem jakby to się skończyło! - wykrzyczałam. Stał zawstydzony i patrzył w podłogę. 
- Wiem, Natalia...przepraszam, ja...
- Z każdą dziewczyną tak postępujesz?! 
- Przepraszam! Co mam Ci więcej powiedzieć?! Mogę Ci kupić sto róż, biżuterię...wszystko, ale proszę Cię, wybacz mi no. Zachowałem się jak idiota, już nigdy tego nie zrobię, przysięgam! - mówił zbliżając się do mnie. Wiedziałam, że jest mu głupio, ale mnie łatwo nie było. 
- Nie, to ja już Ci nigdy nie zaufam! - wykrzyczałam i chciałam udać się do szatni, jednak skutecznie mi to uniemożliwił swoją ręką. 
- Zapomnimy o tym? - zapytał spoglądając w moje oczy. 
- Okej, ale puść mnie. - powiedziałam, zabrał swoje ogromne dłonie i umożliwił mi wejście do szatni. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, nie miałam nad nimi kontroli, osunęłam się po drzwiach i schowałam twarz w dłoniach.
- Możesz mi powiedzieć co to było? - usłyszałam. Otarłam szybko łzy i spojrzałam w górę. To, że ktokolwiek to usłyszał nie było dobre, a to, że usłyszał to akurat On, już w ogóle, było tragiczne. 



___________________________________________________________
Witam, dwudziesty pierwszy rozdział tej historii oddaję w Wasze ręce :) Koniecznie dajcie znać co o nim sądzicie, bo ja nie ukrywam mam dość mieszane uczucia. 


Sprawa numer jeden! Michał Winiarski odchodzi ze Skry Bełchatów! Jak to przeczytałam to nie potrafiłam uwierzyć, że to się dzieje na prawdę. Jednak nikt nie obudził mnie z tego okropnego snu, który de facto snem nie był, a szkoda. Cóż, teraz spoglądam na to z trochę innej perspektywy. Michał ma już 29 lat, za 4 miesiące 30 :), jeśli tam dadzą mu dwukrotnie większą kasę od tej, którą dostaje w Bełchatowie to i tak jest to oferta dobra. Wiadomo, że do pięćdziesiątki grać nie będzie, więc musi jakoś zabezpieczyć przyszłość swojej rodziny. Wróci po tych dwóch sezonach, sam tak powiedział. Jednak ja boję się w jakim stanie on z tej Rosji wróci, zważywszy na to, że jest dość...delikatnym sportowcem. Pamiętam jak wrócił z Trento, to była masakra, to co dopiero z Rosji, która nie zna litości, co chyba dobrze widać na przykładzie Bartka Kurka. Boże drogi ale się rozpisałam :D Podsumowując, Michał opuszcza Skrę, trudno, byleby ktoś go zastąpił godnie, WCALE NIE UKRYWAM, ŻE WIDZIAŁABYM NA JEGO MIEJSCU FACUNDO CONTE :) 

Sprawa numer dwa! Andrzej Wrona w Bełchatowie! To jest transfer, który mi się bardzo podoba :) Fajnie, że jest jakiś polski zawodnik, no i razem z Kłosem rozwalą system :) 

Fajnie, że Stephan Antiga wrócił do Bełchatowa :) Skra szykuje się widać na powrót na szczyt, i dobrze. 

Warto również wspomnieć o Konarskim w Sovii, co dla klubu jest chyba dobrym wyborem ale czy Dawid na tym skorzysta...to jest pytanie! :) 

Jak to mówią, boisko wszystko zweryfikuje. 

Jak tam u Was z pogodą? Bo u mnie powiem Wam totalna porażka. Deszcz i deszcz! Miał być super fajny wypad w góry, a ja siedzę przed komputerem próbując coś napisać a brat przed telewizorem oglądając powtórki meczów, w czym i ja czasami mu towarzyszę. Dzisiaj na przykład będziemy oglądać finał Orlen ligi, co wydaje się być jedyną atrakcją jaka mnie tu spotka :D 

Zapraszam na szósty rozdział tutaj. 

Nie dość, że rozdział długi to i ja się rozpisałam, przepraszam :)

Pozdrawiam, Mercy.