niedziela, 26 maja 2013

Dwadzieścia dwa


- Michał...- szepnęłam. On objął mnie swoimi rękoma najmocniej jak potrafił, a ja mu uległam, tak bardzo tego potrzebowałam. Karol nie wiedział...nie wiedział nikt, prócz Bartka no i Zbyszka. Pomógł mi wstać, usiedliśmy na ławce i stwierdziłam, że mu powiem, ale nie tutaj, bo tutaj ktoś mógłby usłyszeć. 

- Wszystko okej? - zapytał widząc, że oddychanie sprawia mi trudność, ale ja po prostu musiałam się uspokoić. 
- Tak. - odpowiedziałam i usiadłam na hotelowym łóżku. Szybko znalazł się obok mnie i znów tonęłam w jego objęciach. Po kilkunastu minutach wiedział już wszystko, przynajmniej to o Zbyszku. 
- Jak ja go dorwę! - skwitował tylko. 
- Nie, Michał...nie róbmy sensacji. - powiedziałam przez łzy. 
- Co za sukinsyn! - wstał i zaczął nerwowo chodzi po pokoju. 
- Michał, proszę. - podeszłam do niego i wtuliłam się w niego. - Obiecaj, że nic mu nie zrobisz...- powiedziałam, musiałam stanąć na pufie, żeby dorównać mu wzrostem. Przez chwilę milczał. - Michał...obiecaj...
- Nie mogę Ci tego obiecać! Mam ochotę urwać mu łeb! - powiedział, był bardzo wzburzony a ja zaczęłam płakać. - Cii, Natalia, proszę, nie płacz - mówił ocierając łzy z moich policzków. 
- Obiecaj...- wyszeptałam. 
- Dobrze, obiecuję. - powiedział, przytulił mnie i pocałował w czubek głowy. - I jeszcze jedno, nie pozwolę, żeby ktokolwiek Cie skrzywdził, nigdy. - powiedział uprzednio ujmując moją zapłakaną twarz w swoje wielkie dłonie. 
- Misiek, jak dobrze, że Cię mam! - powiedziałam i wtuliłam się w niego. Tak, zdecydowanie tego potrzebowałam, tego zapewnienia, tego przytulenia, tych oczu i tego głosu, potrzebowałam wtedy po prostu Michała. Nikogo więcej. 

Ostatecznie Skra przegrała bój z Resovią, co nie napawało optymizmem chłopaków, a wręcz przeciwnie, ich stan psychiczny był tragiczny. Mecze z Lotosem czy z Politechniką za to były wygrane i tym o to sposobem Skra zajęła 5 miejsce w klasyfikacji końcowej, raczej słaby wynik, ale cóż, trzeba było zacząć szukać jakichś dobrych zawodników, którzy w następnym sezonie pociągnęliby grę. 
Pomiędzy mną a Karolem był bardzo dobrze, a wręcz cudownie. Wtedy utwierdzałam się w przekonaniu, że dobrze zrobiłam dając mu szansę. Wspólne mieszkanie było w tej sytuacji genialną opcją! Byliśmy razem praktycznie przez cały czas, wspólnie jadaliśmy, wspólnie oglądaliśmy filmy nawet wspólnie graliśmy w Fifę. Było na prawdę dobrze, czułam się doceniana i szczęśliwa, a to chyba najważniejsze. Z Mariuszem było co raz lepiej, doskonale radził sobie beze mnie i bez naszych wspólnych nocy, nawet zbliżyliśmy się do siebie, ale tak przyjacielsko, ja starałam mu pomóc jakoś odbudować relacje z Pauliną, żeby znów ją pokochał i spoglądał na nią z takim pożądaniem, z jakim spoglądał na mnie. Opiekowałam się Arkiem zostawiając ich samych, lecz z relacji jaką zawsze zdawali mi oboje, oczywiście osobno, do niczego nie dochodziło, niestety, ale przynajmniej miło spędzali wieczory. Ciągle pogłębiała się moja relacja z Michałem, bywałam u niego dużo częściej, z racji tego, że Dagmara nie poprawiła swojego stosunku do rodziny i dalej wszystko olewała. Pojawiała się, odgrywała rolę matki i wyjeżdżała. Raz do Włoch a raz do Łodzi. Oliwier bardzo to przeżywał, a ja choćbym nie wiem jak chciała nie mogłam mu w pełni zastąpić matki, choć starałam się. Chodziliśmy razem na spacery, opiekowałam się nim podczas meczów, sypiałam czasami u Winiarskich czytając mu na dobranoc kolejną bajkę, a on chwalił mi się kolejnymi poczynaniami w szkole. Było dobrze, ale to wszystko nie było zdrowe, bo to Dagmara była jego matką, nie ja. Jednak mimo moich próśb, gróźb, krzyków i innych tego typu zachowań Dagmara dalej wyjeżdżała, choć czasami bywała w domu trochę częściej, jednak Oliwier już całkowicie stracił do niej szacunek. Nie chciał z nią przebywać, nie chciał się z nią bawić, nie miał na to ochoty. Chyba wbił sobie do głowy, że ona na prawdę przestała go kochać i on chciał zrobić to samo, ale jak matka może nie kochać własnego dziecka? Ona go kochała, tylko go zaniedbywała, ale on tego nie rozumiał, był za mały na takie sprawy. Michał jak Michał, starał się nie przekraczać granic, i nie robił tego, czasami leżąc na łóżku zasypiał na moich nogach, traktując je jak poduszkę, nie uważałam żeby to było coś złego, bo w tym samym czasie Oliwier był we mnie wtulony i również smacznie spał. Co chyba dobre, nie wpłynęło to na mój związek z Karolem, on rozumiał, że musiałam pomagać Michałowi, więc jak ja byłam z Winiarskimi to on był u Zatiego, i to tym razem z nim grał w Fifę, i chyba bardziej odpowiadał mu taki przeciwnik. 


Koniec sezonu, przynajmniej dla nas, oznaczał tylko i wyłącznie zakończenie zmagań sportowych, bo w planach były bankiety, uroczystości i inne tego typu imprezy. Generalnie nikt nie mógł się ruszać z Bełchatowa, jednak dostaliśmy wolny weekend, na który nie było zaplanowanych żadnych imprez, ani niczego takiego. Mieliśmy z Karolem plany aby spędzić go razem, wyjechać gdzieś w góry, jednak mama mojego mężczyzny była łaskawa przerwać nam te plany bo nakazała Karolowi pilny przyjazd do Warszawy. Prosił abym z nim jechała, ale szczerze, nie miałam na to ochoty, na spotkanie z jego matką, która za każdym razem próbowała wytknąć mi jakieś błędy, a której ja, szczerze nie lubiłam. 

Otworzyłam oczy, jednak na łóżku obok siebie nie ujrzałam Karola, bo nie było na nim niczego. Przekręciłam się na plecy aby rozejrzeć się po pokoju. 
- Dzień dobry kochanie. - przywitał mnie jakże uradowany Karol.
- Cześć. - powiedziałam a on zbliżył się do mnie i delikatnie mnie pocałował. 
- Już właściwie jestem spakowany i zaraz jadę. - poinformował mnie. - Na pewno nie chcesz ze mną jechać? - zapytał. 
- Na pewno. - powiedziałam i zwlokłam się z łóżka, podeszłam do niego i mocno się w niego wtuliłam. 
- Nie! Ja nie jadę! - powiedział gładząc moje włosy. 
- Jedź! - powiedziałam i uśmiechnęłam się. - Twoja mama Cie przecież prosiła, nie? 
- No tak, ale nie chcę się z Tobą rozstawać no...
- Ale my się nie rozstajemy, tylko Ty jedziesz do rodziny na weekend, jak wrócisz w poniedziałek to ja tu będę, nie martw się. - powiedziałam i znów się do niego przytuliłam. 
- I dalej będziesz tylko moja? - zapytał uśmiechając się. 
- Tak, cała Twoja. - powiedziałam i pocałowałam go. W końcu udało mi się go wygonić z domu i pojechał, a ja wróciłam do łóżka i dalej spałam. Ten dzień minął mi bardzo leniwie, bo jak jak wstałam to zjadłam śniadanie i znowu poszłam leżeć, ale nie powiem, że tego nie potrzebowałam, bo potrzebowałam takiego słodkiego lenistwa. Następnego dnia wstałam trochę wcześniej, bo musiałam iść do klubu, jednak i tak pojawiłam się tam dopiero o 14. Musiałam pomóc Tomkowi, podrzuciłam mu parę zdjęć i uporaliśmy się z arcytrudnym zadaniem w jakąś godzinę. Po drodze do domu kupiłam krewetki i parę innych rzeczy. W domu przebrałam się w coś bardziej normalnego i postanowiłam zabrać się za przyrządzanie krewetek. Jednak nie było mi dane długo cieszyć się samotnością gdyż usłyszałam dzwonek do drzwi. Oderwałam się od jakże trudnego zajęcia jakim było mieszanie smażących się krewetek, zmniejszyłam tylko gaz i poszłam do przedpokoju. 
- Andrzej! - powiedziałam radośnie widząc środkowego za drzwiami. 
- Cześć. - uśmiechnął się po czym wpuściłam go do mieszkania. Wyściskałam go i razem przeszliśmy do kuchni. 
- To co Cię sprowadza w nasze skromne progi? - zapytałam nalewając do szklanek soku. 
- Yyyy...no z Karolem się umówiliśmy. - powiedział niepewnie. 
- Co za pokraka! On pojechał do Warszawy, bo jego mama bardzo chciała się z nim zobaczyć. - poinformowałam. 
- No co Ty?! - dziwił się. 
- No, kurde, ochrzanię go za to, że tak Cię wystawił! - powiedziałam podając mu sok. 
- Nie no co Ty, to pewnie coś ważnego...- powiedział. 
- No ale mógł Cię powiadomić. 
- Dobra, nie roztrząsajmy tego. - powiedział. - A czemu Ty nie pojechałaś z nim? - zapytał. 
- No wiesz, moje relacje z jego mamą są raczej, kiepskie, na prawdę nie przepadamy za sobą. Ja próbowałam się z nią dogadać i ona przy Karolu jest miła i kochana a jak ja z nią sama zostaję to wiesz, zmienia się o 180 stopni. - poinformowałam go.
- Tak, trudna kobieta, to prawda. - potwierdził moje słowa. 
- Masz jakieś miłe wspomnienia z nią rozumiem? - zaśmiałam się. 
- Ja osobiście na szczęście nie, ale słyszałem, że jest ciężko się z nią dogadać. - zaśmiał się. - Dobra, to ja nie będę Ci już siedział na głowie. - powiedział i wstał z krzesła. 
- Ej, ej! Siadaj, nigdzie nie jedziesz! - powiedziałam. - Jak już się pofatygowałeś to chociaż zostań do jutra, opowiesz mi co tam u Ciebie słychać i w ogóle. - powiedziałam. 
- A Karol nie będzie zły? - zapytał, widziałam, że jest zmęczony. Zapewne jazdą, całym sezonem i w ogóle tym wszystkim. Nie mogłam przecież pozwolić, żeby wracał do Bydgoszczy i nie daj Boże spowodował jakiś wypadek. 
- Nie martw się, nie zrobimy niczego złego - powiedziałam. - Nie jesteśmy przecież w hotelu, a Ty nie masz żony, więc luz, ja romansuję tylko z żonatymi - zaśmiałam się. 
- Ej nie o to mi chodziło. - powiedział, podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- Wiem, niepotrzebnie gadam takie rzeczy. Przepraszam. - powiedziałam. - Ale ostatecznie przekonałam Cię i zostaniesz? - zapytałam. 
- Tak, tak, przekonałaś mnie. - uśmiechnął się. - A co z Tobą i Mariuszem tak w ogóle? - zapytał. Wcale nie był to dla mnie problem, od jakiegoś czasu z Mariuszem było wszystko okej. 
- Jest dobrze, pozostajemy w relacji przyjacielskiej, on nie przekracza żadnych granic, ja też nie, jest na prawdę dobrze. - powiedziałam czym wywołałam uśmiech na twarzy Andrzeja. Zajęliśmy się krewetkami i nawet sama nie wiedziałam kiedy tak na prawdę zrobiło się tak późno. Siedzieliśmy przy stole, pijąc wino i opowiadając sobie różne śmieszne historie. Śmiechu było co nie miara, Andrzej opowiedział mi jak to było jeszcze kiedy grał razem z Karolem. Całą zabawę przerwał nam dzwonek do drzwi. Wstałam więc i udałam się do przedpokoju. 
- O, Paulina, cześć! - powiedziałam i wpuściłam Panią Wlazły do środka. 
- Cześć. - powiedziała z uśmiechem i przeszłyśmy dalej. - Nie zajmę Ci dużo czasu. - dodała zatrzymując się w przedpokoju, do którego właśnie wtedy wszedł Andrzej. Przywitali się a ja chciałam się dowiedzieć jaki jest cel wizyty mojej dobrej znajomej. 
- Słucham więc, o co chodzi? - zapytałam. 
- Mam tylko jedno pytanie...
- Jakie? 
- Od jak dawna trwa Twój romans z Mariuszem? - zapytała, a całe moje ciało przeszyły ciarki, nie wiedziałam co jej odpowiedzieć, łzy zaczęły napływać do moich oczu, a serce bić o wiele szybciej. Ta rozmowa była tak cholernie dziwna, Paulina starała się uśmiechać, starała się być spokojna, ale widziałam też w jej oczach łzy, to było okropne. 
- To nie tak...- wyszeptałam kiedy po moich policzkach spływały łzy. 
- Ja już wiem jak, tylko nie wiem ile to trwa...- powiedziała z takim ogromnym spokojem w głosie, że ja aż nie wiedziałam co zrobić. Andrzej postanowił zostawić nas same i wrócił do salonu. 
- Paulina, ja nie wiem co mam Ci powiedzieć..
- Tylko jedno, od kiedy mnie zdradza! - powiedziała lecz głos zaczął się jej łamać na słowie ''zdradza''. 
- Od mojego pierwszego dnia tutaj. Kiedy Mariusz mnie odwoził, to...pocałował mnie. - zaczęłam a ona stała i patrzyła na mnie wzrokiem pełnym żalu. - Ja nie chcę zwalać całej winy na niego, bo ja byłam tak głupia żeby się na to zgadzać, ale...- otarłam łzy, jednak to nie pomogło bo na policzkach zaraz pojawiły się nowe. 
- Teraz też to robicie? - zapytała, kompletnie się łamiąc, bo zaczęła płakać. 
- Nie. Od momentu kiedy jestem z Karolem nie...sypiamy ze sobą. - powiedziałam. - On nie potrafił przyjąć do wiadomości, że to koniec, ale ja się nie złamałam, przysięgam Paulina! - dodałam szybko zbliżając się do niej. Tak na prawdę była dla mnie jak starsza siostra, zawsze pomocna, zawsze potrafiła mnie pocieszyć, zawsze o mnie dbała. 
- Natalia ja Ci zaufałam...- powiedziała szeptem. - A to co zrobiliście, to...
- Wiem, jestem na siebie cholernie zła i gdybym tylko mogła to cofnęłabym czas. - powiedziałam. - Mariusz mówił, że się nie potraficie dogadać, że wyjeżdżasz na szkolenia, że o nim nie myślisz, i że on się czuje niedoceniany, a ja...ja jestem jeszcze głupia, tak cholernie głupia, że mu w to uwierzyłam...
- On miał rację. Bardzo go zaniedbywałam, ale to nie był powód, żeby iść z Tobą do łóżka! - powiedziała wyraźnie poddenerwowana. - Poza tym, on miał swoją siatkówkę, a ja też mam swoją pasję, wiadomo, że mój marketing nie jest tak ważny jak jego pasja ale starałam się jakoś to pogodzić, nigdy bym nie pomyślała, ze on mnie zdradzi...- powiedziała, i wtem do mieszkania wbiegł Mariusz. Zdyszany, jakby biegł z 30 kilometrów. 
- To moja wina, to ja namawiałem Natalię a ona sto razy chciała to skończyć...- powiedział w stronę Pauliny. 
- Traktowałam Cię jak siostrę...- powiedziała żona Mariusza, obejmując mnie, nie zważając na jego słowa, po czym płacząc wyszła z mieszkania. 
- Paulina! - wybiegłam za nią, jednak Mariusz złapał moją rękę. 
- Zostaw ją, ona musi się uspokoić, ja jej to wytłumaczę. - powiedział. - Przepraszam. - dodał. 
- Za co? 
- Za to, że taki byłem, że nalegałem, a Ty jesteś jeszcze młoda, uległaś mi, a to nie było przecież dobre. - wytłumaczył mi. - Powinienem Cie wspierać, a nie szukać sobie w Tobie pocieszenia! - zacisnął pięść. 
- Idź już, proszę. - wyszeptałam, nie chciałam tego słuchać, nie byłam na niego zła, ale chciałam przełożyć tę rozmowę na inny termin, bo miałam dość wrażeń jak na jeden dzień. 
- Przepraszam. - wyszeptał, przytulił mnie i pocałował w skroń po czym wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi po czym ukryłam twarz w dłoniach, nagle poczułam na swoim ciele dotyk Andrzeja, momentalnie się w niego wtuliłam. Przeszliśmy do salonu, siatkarz zaparzył mi zieloną herbatę. 
- Muszę stąd wyjechać. - powiedziałam ocierając łzy. 
- Spokojnie, Natalia. - objął mnie ramieniem. 
- Jak ja mam być spokojna, no jak?! - uniosłam się, a niepotrzebnie, Andrzej nie chciał niczego złego. 
- Musisz się uspokoić, inaczej nie spojrzysz na to racjonalnie. - powiedział, i miał rację. 
- Ach! Wiem, ale...
- Ale nie ma gadania, idziemy spać. - powiedział. - Chodź. - wyciągnął rękę w moją stronę, a po chwili oboje byliśmy już w mojej sypialni. 
- Andrzej...- powiedziałam nieśmiało. 
- Tak? - zapytał szperając w swojej walizce. 
- Nie powiesz o tym Karolowi, prawda? - zapytałam. 
- No co Ty, przecież Ci obiecałem. - powiedział i usiadł obok mnie. - Ale nie zrobiłaś nic złego w stosunku do Karola, przecież romans z Mariuszem zakończyłaś jeszcze jako wolna osoba, no nie?
- No tak, ale wiesz o co mi chodzi...
- Spokojnie, nic mu nie powiem. - przytulił mnie i powrócił do poszukiwań pidżamy. Wzięłam prysznic, który był mi na prawdę potrzebny, musiałam się uspokoić, Andrzej miał rację. Powróciłam do sypialni, a mój towarzysz smacznie sobie spał, generalnie chyba czekał aż wyjdę, ale mu się przysnęło, na prawdę słodki widok, takiego wielkoluda, który sobie śpi. Postanowiłam jednak zakłócić mu spokój i zaczęłam go budzić. Otworzył oczy i od razu się uśmiechnął a po chwili zniknął za drzwiami łazienki. Tym razem to ja nie czekałam na niego, bo to oznaczałoby myślenie o tym wszystkim, a ja chciałam się przespać i jutro spojrzeć na to ze świeżą głową. 


______________________________________________________
Witam! Mocno spóźniony rozdział oddaję w Wasze ręce, przepraszam, że dopiero teraz, ale to wszystko przez mojego brata. Ten GENIUSZ zapomniał wziąć walizki z ładowarkami do laptopów, telefonów i innych tego typu rzeczy, a byliśmy we Francji przez tydzień, więc możecie sobie wyobrazić moją frustrację podczas tego jakże miłego wyjazdu. To właśnie przez to nie dodawałam nic przez tak długi okres czasu. Swoją drogą, w ogóle mi się ten rozdział nie podoba, przepraszam Was za niego, bo spieprzyłam to totalnie. 

Wróciłam dzisiaj z Warszawy, byłam na koncercie Beyonce i powiem Wam, że dała czadu! Teraz gardło mnie tak boli, że nawet nie mogę śliny przełknąć, ale broń Boże nie żałuję tego, że tak się darłam. Dzisiaj widziałam zdjęcie Karola Kłosa, który też na tym koncercie był, więc lans z Kłosem mogę sobie do CV wpisać :D 

Dobra, to tyle ode mnie. Miłego weekendu! Widzimy się z niektórymi za DWA TYGODNIE w Atlas Arenie :)

+ Nie, nie jestem adwokatem Michała Winiarskiego, próbuję jakoś zrozumieć jego decyzję, tylko tyle :) 

Pozdrawiam, Mercy. 
 




sobota, 4 maja 2013

Dwadzieścia jeden



Jedyne co udało mi się ustalić, to to, iż muszę gdzieś przyjść. Adres dostałam kilka chwil potem w sms'ie. Wstałam więc z łóżka i przebrałam się w klubowe ubrania, nie miałam nawet ochoty ubierać się nie wiadomo w co. Wyszłam z domu, na miejsce wskazane przez Mariusza dotarłam 20 minut później. Zauważyłam kilka osób stojących przy jakimś budynku, podchodząc bliżej zauważyłam, że jest to klub. Mariusz opierał się o barierkę, uśmiechnęłam się delikatnie na jego widok i podeszłam bliżej. 
- Cześć, co się dzieje? - zapytałam. 
- Cześć. - powiedział i pocałował mnie w policzek. - Michał się upił i nie chce wracać do domu. - poinformował mnie spokojnie. 
- Że co kurwa?! - krzyknęłam. - On miał się wyspać! Dojść do siebie, a nie plątać się po klubach! - burzyłam się. 
- Chciałem go stąd zabrać, ale nie chce mnie słuchać, a siłą go nie wyciągnę. - powiedział. - Jakieś laski kręcą się koło niego, a on stawia im drinki..
- Ja pieprze. - skwitowałam. - Dobra, chodź. - dodałam i pociągnęłam Mariusza za sobą. Weszliśmy do środka. Ciężko było się przedostać do baru, ciągle ktoś szturchał nas różnymi częściami ciała. W końcu jednak ujrzałam naszego Michałka, obok niego siedziała jasnowłosa kobieta. Sukienka ledwo zakrywała jej bieliznę, i to obie jej części, o ile w ogóle miała jakąś bieliznę. Makijaż zdecydowanie za mocny, już z marszu chciałam ją zepchnąć z wysokiego krzesła znajdującego się przy barze. 
- Pani już dziękujemy. - powiedziałam stając pomiędzy nimi. Spojrzała na mnie i zaczęła się śmiać. - Pójdziesz sama czy mam Ci kurwa pomóc?! - wykrzyczałam. Oczywiście, krzyk w takim miejscu, takim głośnym miejscu nie był czymś strasznym. Kobieta uśmiechnęła się do Michała i wstała. Wyjęła z torebki jakąś białą kartkę i zapisała na niej ciąg cyfr. Położyła ją na barze i odeszła. Usiadłam na jej miejscu i owa kartka momentalnie znalazła się w moich rękach, na oczach naszej blondyneczki podarłam ją, czym spowodowałam jej powrót, na szczęście był Mariusz i skutecznie uniemożliwił jej dojście do mnie i Michała. 
- Co Ty wyprawiasz?! - powiedziałam do Michała. Sama nie wiedziałam po co o to zapytałam, on był kompletnie pijany, a przecież za kilkanaście godzin wyruszaliśmy do Rzeszowa, ta perspektywa nie podobała mi się za bardzo. 
- Piję. Nic innego mi nie pozostało. - powiedział przenosząc swój wzrok na mnie. 
- Miałeś się wyspać! Po to Oli został u nas na noc! - powiedziałam. 
- Miałem...- powiedział. - Ale jakoś tak przechodziłem i pomyślałem, że wpadnę! - zaśmiał się. 
- Dlaczego mnie oszukałeś?! Dlaczego kurwa mnie oszukałeś?! - wykrzyczałam mu prosto w twarz, momentalnie przestał się śmiać. Wstałam i wyszłam. Mariusz wyszedł tuż za mną. Znów opieraliśmy się o barierki, czekając tak na prawdę na reakcję Michała, bo wiedziałam, że jakoś zareaguje. Po kilku minutach wyszedł z klubu. Wpakowaliśmy go do samochodu Mariusza i po kilku minutach byliśmy w domu Winiarskich. Weszliśmy, poszłam do sypialni Michała, żeby rozścielić mu łóżko. Uniemożliwił mi to jednak dość skutecznie, kładąc ręce na mojej talii i mocno się do mnie przytulając. Opary alkoholu roznosiły się już po całym pokoju, nie mówiąc o tym co ja przeżywałam. 
- Połóż się. - powiedziałam spokojnie, jednak on ani drgnął. 
- Przepraszam. - powiedział półgłosem. 
- Porozmawiamy jutro. - powiedziałam, on usiadł na łóżku i uważnie przyglądał się moim poczynaniom dotyczących poszukiwania jakichkolwiek ubrań dla niego. 
- Chodź tutaj...- powiedział, odwróciłam się do niego i po chwili zastanowienia spełniłam jego prośbę. - Wystąpię o rozwód. - powiedział niezwykle poważnie spoglądając w moje oczy. Usiadłam obok niego. - Nie wytrzymam dłużej. - dodał po czym ukrył twarz w dłoniach. 
- A Oli? - zapytałam. 
- Nie wiem, ale to ona będzie musiała mu to wytłumaczyć, nie ja. To nie ja ją kurwa zdradziłem, tylko ona mnie! - wykrzyczał. 
- Michał, spokojnie. - powiedziałam i chwyciłam jego dłoń. 
- Zostań ze mną. - powiedział półgłosem, jakby bał się, że jego propozycję może usłyszeć Mariusz. 
- Nie mogę. - momentalnie wstałam. - Przyjedziemy do Ciebie jutro. - powiedziałam i chciałam wyjść. 
- Tak...wy...- powiedział półgłosem. 
- Wiem, że Ci się to nie podoba! Ale nie mogę spełniać wszystkich Twoich zachcianek, To Ty postanowiłeś wrócić do Dagmary, więc co miałam czekać na Ciebie aż zmądrzejesz?! Kpisz?! - powiedziałam głośno. - Z resztą, nic pomiędzy nami nie było prócz kilku pocałunków. - dodałam. Spojrzał na mnie tym swoim niebieskim wzrokiem, przeszywał nim całe moje ciało. - Śpij dobrze. - wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Zeszłam w pośpiechu na dół a tam Mariusz siedział na krześle i pisał sms'a. 
- Na co Ty czekasz?! Nie mogłeś przyjść i mi pomóc? - powiedziałam, ale musiałam się po prostu na kimś wyżyć, słowa Michała trochę jednak dla mnie znaczyły. 
- Jejku, przepraszam...- powiedział i wstał. W pośpiechu wyszłam z domu Michała i wsiadłam do samochodu Mariusza, który to zamykał dom. Po chwili siedział obok mnie. - Co Ci się stało? - zapytał. 
- Nic. Wkurzył mnie po prostu. - powiedziałam i zapięłam pasy. 
- To znaczy? - dopytywał. 
- Nie podoba mu się to, że jestem z Karolem. - powiedziałam, jednak po chwili dotarło do mnie to co zrobiłam. 
- Co?! - powiedział wyższym tonem. Nie wiedział o tym, że jesteśmy razem. 
- Nie spodobało mu się to, że je....
- Ja nie o to pytam! Jak to jesteś z Karolem?! - znów ten jego ton, ach! Nie lubiłam go! 
- Normalnie kurwa! - wykrzyczałam. 
- A my? - zapytał. Spojrzałam na niego z uniesioną brwią. 
- Jacy ''my''?! Ty mój drogi masz żonę i syna! Nie ma żadnych nas! - powiedziałam. 
- To co razem przeżyliśmy to...
- Tak, tak, to co razem przeżyliśmy było cudowne! - znowu wykrzyczałam. - Ale Ty masz żonę i jesteś o ponad 10 lat ode mnie starszy! - dodałam. Przyciągnął mnie do siebie, nie zważając na to czy przypadkiem nie za mocno mnie chwycił, czy mnie przypadkiem coś nie zabolało, nie! Wpił się w moje usta i nie pozwolił mi nawet się od niego oderwać. - Ile razy mam Ci mówić, że masz tego nie robić?! - wykrzyczałam zaraz po tym jak moja dłoń znalazła się na jego policzku zostawiając na nim charakterystyczny ślad. Uderzyłam go, tak. Bo byłam z Karolem. I choć nie darzyłam go taką miłością jaką darzyłam Mariusza to właśnie z nim powinnam być, a nie rozwalać małżeństwo Mariusza. 
- Bo ja nie potrafię o Tobie zapomnieć! Te chwile w hotelu, kurwa no! Nie potrafię! Z Pauliną nam się w ogóle nie układa, kompletnie i wtedy znowu myślę o Tobie, cały czas! - mówił. Spojrzałam na niego a w jego oczach widziałam tą samą iskierkę, którą widziałam kiedyś. 
- Zawieź mnie do domu! - powiedziałam. 
- Tak chcesz to zostawić?
- Tak. W domu, moim domu, czeka na mnie mój chłopak! - wykrzyczałam. - A w Twoim domu na Ciebie, czeka Twoja żona! - dodałam
- Której nie kocham. 
- Ale ja Karola kocham! - powiedziałam. 
- A ja kocham Ciebie! 
- Mariusz, błagam - powiedziałam. - Zostawmy to tak jak jest. Ja porozmawiam z Pauliną i postaram się Wam jakoś pomóc...
- Nie musisz, nic nam nie pomoże, bo ja już jej nie kocham! - wykrzyczał. 
- Jedź już, proszę...- powiedziałam półgłosem, bo wtedy ukazała się moja bezsilność w działaniach dotyczących Mariusza. Kochałam go, ale nie mogliśmy być razem, jednak do niego nie mogło to dotrzeć. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. 
- Dzięki, dobranoc. - powiedziałam i wyszłam. Nie spojrzałam na niego, nawet nie miałam siły na spotkanie z jego oczami. Weszłam do domu i rozebrałam się z ubrań wierzchnich,. 
- Gdzie Ty byłaś? - usłyszałam. To był Karol, spojrzałam na niego i rozpłakałam się. Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. 
- Michał się upił w klubie, musieliśmy z Mariuszem zawieźć go do domu, a on nie chciał wyjść...no, masakra jednym słowem. - mówiłam przez łzy. 
- Przecież Michał miał odpocząć, wyspać się...- mówił gładząc moje włosy. 
- No wiem, ale poszedł do klubu. - powiedziałam. Karol otarł łzy z moich policzków i pocałował mnie, na prawdę tego potrzebowałam. - Kocham Cię. - wyszeptałam. 
- Ja Ciebie też. - powiedział i znów mnie pocałował. Przebrałam się i poszliśmy spać, bo ja miałam dość zdarzeń jak na jedną noc. 

Przedpołudnie minęło nam w bardzo przyjemnej atmosferze. Jednak musieliśmy pojechać do Michała, ubraliśmy się i po chwili siedzieliśmy już w samochodzie. Postanowiłam, że najpierw pójdę sama, a Karol z Olim udadzą się na spacer. Nie wiedziałam w jakim stanie jest Michał, a w jakimkolwiek stanie by nie był, nie był to odpowiedni widok dla Oliwiera. Wysiadłam więc z samochodu i weszłam po schodach prowadzących do drzwi Winiarskich. Nikt nie otwierał, więc użyłam kluczy, które to wczoraj dał mi Mariusz. Karol z Olim odjechali więc mogłam bezpiecznie wejść do domu. Nikogo jednak nie zauważyłam w salonie ani w kuchni, stwierdziłam więc, że Misiek nadal śpi. Weszłam więc na górę. Na łóżku jednak go nie było, nagle drzwi łazienki się otworzyły, a Michał wyszedł z niej w samej bieliźnie. 
- Cześć. - powiedziałam i uśmiechnęłam się. 
- O Natalia, cześć. - również obdarował mnie uśmiechem. 
- Żyjesz? - zapytałam. 
- No, jakoś daję radę. - powiedział, podszedł do mnie i przytulił mnie. - Przepraszam. - wyszeptał. 
- Za co? 
- Za to, że się upiłem, za to, że Cie oszukałem a na koniec za to, że jestem idiotą. - poinformował mnie. - Jeśli kochasz Karola, to Twoja sprawa. Postaram się to zaakceptować, okej? 
- Okej, okej. - powiedziałam. Byłam dość zdziwiona bo był rześki, uśmiechnięty i w ogóle jakiś taki inny niż wczoraj. - Jadłeś coś? - zapytałam. 
- Nie, ale idziemy z Olim na obiad do mojej mamy więc spokojnie, najem się. - znów to zrobił, znów się uśmiechnął. 
- Okej. 
- A jak młody? - zapytał ubierając koszulkę. 
- A bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się. 
- Na pewno? 
- Tak. - zapewniłam go. - Michał, tylko Ty go musisz po kąpieli smarować jakimiś kremami...
- Co? - zaprzestał szperania w szafie i spojrzał na mnie. 
- No musisz nakładać na jego buźkę jakiś krem...
- Okej. - powiedział i zaśmiał się. 
- No i z czego się śmiejesz? - dźgnęłam go w brzuch. 
- A tak sobie. Byłabyś dobrą mamą. - powiedział i pocałował mnie w policzek. 
- Serio? To może by to jakoś wykorzystać...- podeszłam do niego i go przytuliłam. 
- Skoro tak mówisz...- wziął mnie na ręce i przeniósł na łóżko po czym bezczelnie zaczął mnie łaskotać, krzyczałam i śmiałam się w niebo głosy. Kiedy przestał nachylił się nade mną i uśmiechnął, tak szczerze, całkowicie inaczej niż robił to kiedyś. To było na prawdę dziwne, zważywszy na to, że jeszcze wczoraj był wrakiem człowieka. 
- Jak fajnie, że wrócił stary Michał. - powiedziałam i uśmiechnęłam się. 
- Też się cieszę. - powiedział. 
- A co jest powodem Twojej radości? - zapytałam patrząc w jego oczy. 
- W sumie sam nie wiem, może taka jedna osóbka leżąca teraz na moim łóżku...- powiedział. - Może by to jakoś wykorzystać...- dodał z zalotnym spojrzeniem. 
- Oj Misiek Misiek...- powiedziałam i przytuliłam się do niego, bo takiego Michała uwielbiałam najbardziej. Wstaliśmy i zeszliśmy na dół, zrobiliśmy herbatę a po chwili dołączyli do nas Oliwier z Karolem. Po kilkunastu minutach opuściliśmy dom Winiarskich. Reszta dnia minęła nam dość szybko. Kilka minut przed 15 Karol wyruszył na trening, ja dołączyłam do niego dopiero o 18. Około 19 wsiedliśmy do autokaru i ruszyliśmy w stronę Rzeszowa. 
- Weźmiemy wspólny pokój? - zapytał szeptem Karol przytulając się do mnie. 
- Nie. - odpowiedziałam. 
- Czemu? - spojrzał na mnie. 
- Bo Ty masz się skupić na grze, a nie na mnie. - moja ręka znalazła się na jego włosach, a on delikatnie mnie pocałował. 
- No już już gołąbeczki! - usłyszeliśmy. Karol jednak ani drgnął. Spojrzałam ku górze i ujrzałam twarz Pliny. 
- W czym Ci przeszkadzamy? - zapytał Karol. 
- W niczym, ale czy Wy musicie się całować tak ostentacyjnie? - burzył się, przynajmniej udawał, że to robi. 
- My się ostentacyjnie całujemy? - oburzyłam się i ja. 
- No Wy, Wy! - śmiał się Plina. - Trenerze, ja nie miałem w kontrakcie nic o patrzeniu na ciągle całujących się ludzi, halo? - dodał. 
- Oj Plina, Plina. Ciesz się, że jeszcze widzisz. Starość nie radość. - skomentował sprawę trener siedzący na przodzie. Cały autokar zaczął się śmiać, jednak ja postanowiłam przenieść się na inne siedzenie. 
Kiedy tylko weszłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko. Jednak postanowiłam wstać i wziąć prysznic. Tak też zrobiłam i dopiero kiedy byłam świeża i pachnąca położyłam się do łóżka. Nie dany był mi jednak spokój, gdyż usłyszałam pukanie do drzwi. 
- Karol, na litość, spałam! - powiedziałam widząc środkowego stojącego za drzwiami. 
- Przyszedłem Ci powiedzieć dobranoc. - momentalnie się uśmiechnęłam gdy to usłyszałam. Zbliżyłam się do niego i pocałowałam go. - Kocham Cię. - wyszeptał. 
- Ja Ciebie też - powiedziałam i wpiłam się w jego usta. 
- Znowu, no znowu! - usłyszeliśmy. Oderwaliśmy się od siebie i ujrzeliśmy przechadzającego się po korytarzu Daniela.
- Ty jesteś niemożliwy. - śmiałam się. 
- Dobranoc gołąbeczki! - powiedział Pliński. - Udanej nocy! - uśmiechnął się zawadiacko. 
- Dobranoc! - powiedzieliśmy wspólnie z Karolem. Pożegnałam się z moim mężczyzną i wróciłam do łóżka. 
Rano jak to rano, lekki nieogar, prysznic, pakowanie, śniadanie i jazda na halę. Trening, trening, trening! Otwarty dla kibiców, którzy w dość sporej ilości przyszli przyglądać się poczynaniom Skrzatów. Autografy, zdjęcia i inne pierdoły, a wydawać by się mogło, że rzeszowscy kibice nie lubią Bełchatowian, a tu niespodzianka, a może nie lubią, ale zdjęcie warto mieć? Nie wiedziałam, rozmyślałam chwilę nad tym, po czym jednak udałam się do szatni. 
- Hej, hej! Poczekaj! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się a moim oczom ukazał się nie kto inny jak Bartman. Momentalnie odsunęłam się od niego, tak mimowolnie, może bałam się, że znowu coś zrobi, że znowu będzie się dobierał? Nie wiem, ale fakt faktem, że wyglądało to jakbym się go bała. - Spokojnie, nic Ci nie zrobię. - powiedział zbliżając się do mnie. Wiedziałam, że obok jest kilkunastu facetów, którzy mi pomogą w razie gdybym tego potrzebowała. - Chciałem Cię przeprosić. - powiedział. - Zachowałem się jak idiota, skończony dupek. - mówił. - Nie powinienem był zmuszać Cie do niczego, przepraszam. - spojrzał w moje oczy. - Natalia? - zapytał po dłuższej chwili ciszy, bo stałam i wpatrywałam się w niego jak osłupiała, a w głowie miałam obrazek jego rąk wędrujących pod moją sukienkę. To był straszne. 
- Co mam Ci powiedzieć? - zapytałam w końcu uprzednio przełykając ślinę. 
- Nie wiem...czy jesteś zła na przykład albo coś w ten deseń...
- Zła? Żartujesz?! Ty się do mnie dobierałeś! A jesteś silniejszy ode mnie, na dodatek byłeś pijany, i ja mam być zła? - pytałam. - Nie! Ja nie byłam zła! Ja byłam przerażona, rozumiesz?! - mówiłam głośno. - Bo gdyby nie Bartek to nie wiem jakby to się skończyło! - wykrzyczałam. Stał zawstydzony i patrzył w podłogę. 
- Wiem, Natalia...przepraszam, ja...
- Z każdą dziewczyną tak postępujesz?! 
- Przepraszam! Co mam Ci więcej powiedzieć?! Mogę Ci kupić sto róż, biżuterię...wszystko, ale proszę Cię, wybacz mi no. Zachowałem się jak idiota, już nigdy tego nie zrobię, przysięgam! - mówił zbliżając się do mnie. Wiedziałam, że jest mu głupio, ale mnie łatwo nie było. 
- Nie, to ja już Ci nigdy nie zaufam! - wykrzyczałam i chciałam udać się do szatni, jednak skutecznie mi to uniemożliwił swoją ręką. 
- Zapomnimy o tym? - zapytał spoglądając w moje oczy. 
- Okej, ale puść mnie. - powiedziałam, zabrał swoje ogromne dłonie i umożliwił mi wejście do szatni. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, nie miałam nad nimi kontroli, osunęłam się po drzwiach i schowałam twarz w dłoniach.
- Możesz mi powiedzieć co to było? - usłyszałam. Otarłam szybko łzy i spojrzałam w górę. To, że ktokolwiek to usłyszał nie było dobre, a to, że usłyszał to akurat On, już w ogóle, było tragiczne. 



___________________________________________________________
Witam, dwudziesty pierwszy rozdział tej historii oddaję w Wasze ręce :) Koniecznie dajcie znać co o nim sądzicie, bo ja nie ukrywam mam dość mieszane uczucia. 


Sprawa numer jeden! Michał Winiarski odchodzi ze Skry Bełchatów! Jak to przeczytałam to nie potrafiłam uwierzyć, że to się dzieje na prawdę. Jednak nikt nie obudził mnie z tego okropnego snu, który de facto snem nie był, a szkoda. Cóż, teraz spoglądam na to z trochę innej perspektywy. Michał ma już 29 lat, za 4 miesiące 30 :), jeśli tam dadzą mu dwukrotnie większą kasę od tej, którą dostaje w Bełchatowie to i tak jest to oferta dobra. Wiadomo, że do pięćdziesiątki grać nie będzie, więc musi jakoś zabezpieczyć przyszłość swojej rodziny. Wróci po tych dwóch sezonach, sam tak powiedział. Jednak ja boję się w jakim stanie on z tej Rosji wróci, zważywszy na to, że jest dość...delikatnym sportowcem. Pamiętam jak wrócił z Trento, to była masakra, to co dopiero z Rosji, która nie zna litości, co chyba dobrze widać na przykładzie Bartka Kurka. Boże drogi ale się rozpisałam :D Podsumowując, Michał opuszcza Skrę, trudno, byleby ktoś go zastąpił godnie, WCALE NIE UKRYWAM, ŻE WIDZIAŁABYM NA JEGO MIEJSCU FACUNDO CONTE :) 

Sprawa numer dwa! Andrzej Wrona w Bełchatowie! To jest transfer, który mi się bardzo podoba :) Fajnie, że jest jakiś polski zawodnik, no i razem z Kłosem rozwalą system :) 

Fajnie, że Stephan Antiga wrócił do Bełchatowa :) Skra szykuje się widać na powrót na szczyt, i dobrze. 

Warto również wspomnieć o Konarskim w Sovii, co dla klubu jest chyba dobrym wyborem ale czy Dawid na tym skorzysta...to jest pytanie! :) 

Jak to mówią, boisko wszystko zweryfikuje. 

Jak tam u Was z pogodą? Bo u mnie powiem Wam totalna porażka. Deszcz i deszcz! Miał być super fajny wypad w góry, a ja siedzę przed komputerem próbując coś napisać a brat przed telewizorem oglądając powtórki meczów, w czym i ja czasami mu towarzyszę. Dzisiaj na przykład będziemy oglądać finał Orlen ligi, co wydaje się być jedyną atrakcją jaka mnie tu spotka :D 

Zapraszam na szósty rozdział tutaj. 

Nie dość, że rozdział długi to i ja się rozpisałam, przepraszam :)

Pozdrawiam, Mercy.