Dzwonek do drzwi.
Otworzyłam delikatnie oczy i ujrzałam równomiernie
poruszającą się, nagą klatkę piersiową mojego mężczyzny.
Uwolniłam się z jego objęć i wtem znów usłyszałam
dzwonek, ktoś chyba nie był za cierpliwy. Wzięłam z fotela
koszulę Karola, przy okazji spojrzałam na zegarek - 14:07. Już
dawno powinniśmy byli wstać, ale to co robiliśmy w nocy kompletnie
nas wymęczyło. Ubrałam na siebie jego koszulę i udałam się do
przedpokoju, po cichu zamykając drzwi sypialni.
- Czeeeść! - usłyszałam
głośny okrzyk radości, który wydobył z siebie młody
Winiarski, tuż za nim ujrzałam jego ojca, który na mój
widok lekko się zdziwił, chyba domyślając się, że rozczochrane
włosy, opadające powieki i koszula Karola na sobie nie wzięły się
z grzecznie przespanej nocy.
- Cześć Oli. -
powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Pachniesz perfumami
Karola. - stwierdził.
- No...bo to mój
chłopak, czasami się do siebie przytulamy. - wytłumaczyłam mu i
wpuściłam ich do środka. - Cóż Was sprowadza? - zapytałam
pomagając zdjąć młodemu kurtkę.
- Awaryjna sytuacja. -
powiedział wreszcie Michał. - Moja siostra miała wypadek, muszę
jechać do Bydgoszczy. - dodał.
- No to jedź, na co
czekasz? - zapytałam, przejęłam się tą informacją, nie znałam
siostry Michała, ale wypadek to coś, czego nikomu się raczej nie
życzy.
- Mogłabyś za...
- Tak, tak, zajmę się,
jedź i daj znać co i jak. - powiedziałam.
- Dzięki. - odpowiedział
spoglądając na mnie co najmniej dziwnym wzrokiem, jakby nie
podobało mu się to wszystko co działo się pomiędzy mną a
Karolem, a w końcu działo się dobrze. - Bądź grzeczny synu,
kocham Cię. - powiedział i poczochrał włosy Oliego. - To pa. -
dodał i wyszedł na korytarz.
- Michał, tylko jedź
ostrożnie – powiedziałam.
- Okej, nie martw się. -
uśmiechnął się na swój sposób i poszedł. Razem z
Olim zrobiliśmy śniadanie, ja oczywiście uprzednio się
przebrałam, bo nie wypadało chodzić przy małym w takim stroju
jakim była koszula Karola. Przeszłam do sypialni, gdzie słodko
spał sobie mój siatkarz.
- Pobudka...- wyszeptałam
do jego ucha, a on delikatnie się uśmiechnął nie otwierając
jednak oczu.
- Dlaczego Ty jesteś
ubrana? - wyszeptał otworzywszy oczy. Zaśmiałam się sama do
siebie kiedy do usłyszałam. - Chodź tu do mnie...- objął mnie w
talii i spowodował, że wylądowałam na łóżku.
- Karol, mamy...- nie
dokończyłam bo zamknął mi usta pocałunkiem.
- Chodźcie bo śniadanie
wystygnie - nagle usłyszeliśmy głos Oliwiera, który to
pojawił się w drzwiach, mój mężczyzna natychmiast się ode
mnie oderwał a ja zaczęłam się głośno śmiać.
- Cześć Oli. -
powiedział siatkarz podczas gdy ja wstałam z łóżka i
udałam się w kierunku drzwi.
- Cześć! - powiedział
radośnie młody.
- Kochanie, ubierz się i
chodź do nas. - powiedziałam śmiejąc się. Usiedliśmy z Olim na
miejscach i zajadaliśmy się pysznymi tostami, w sumie to był
bardziej obiad niż śniadanie, ale co tam, jedzenie to jedzenie.
Całe popołudnie minęło nam dość szybko, wybraliśmy się
wspólnie na zakupy, żeby zrobić domową pizzę na kolację,
bo Oli bardzo nalegał. Po powrocie do domu, wszyscy zajęliśmy się
sprzątaniem mieszkania, jednak Karol na chwilę nas opuścił, gdyż
zadzwonił jego telefon, przez chwilę rozmawiał, jednak szybko do
nas dołączył.
- Dzwonił Aleks. -
powiedział.
- I?
- I...pytał czy wpadniemy
na imprezę, taką wiesz powitalną dla Beaty. - powiedział.
- Dla kogo? - zapytałam.
- No dla Beaty, pamiętasz?
Przyszła na zastępstwo Pauli. - poinformował mnie.
- A tak, faktycznie, no a
kiedy ta impreza? - zapytałam.
- Dzisiaj. - poinformował
mnie.
- No to dzisiaj odpada,
Oli przecież jest u nas - powiedziałam a on lekko się zmieszał.
- Tak pomyślałem, że
mógłbym tam pójść na chwilę...
- Słucham? - powiedziałam
wyższym tonem. Chciał iść beze mnie. Przecież byliśmy razem,
znowu się na nim zawiodłam, nie pomogła nawet ta noc, miałam
wtedy wrażenie, że nic już nie pomoże.
- Na chwilę, żeby nie
pomyślała, że na samym początku ją olewamy.
- No jaki Ty jesteś
dobroduszny!
- Nacia no, nie
przesadzaj, chcę żeby czuła się tu dobrze, nie polubiłaś jej?
- Nic do niej nie mam,
przecież jej nie znam.
- No właśnie...
- Dobra, rób co
chcesz! - powiedziałam i wyszłam z salonu i przeszłam do sypialni,
w której ujrzałam Oliwiera. Siedział na fotelu i płakał. -
Boże drogi, Oli, co się stało? - szybko znalazłam się obok
niego. Wzięłam go na ręce i usiedliśmy na łóżku, mocno
go przytuliłam.
- Cii...- wyszeptałam. -
Co jest słonko? - zapytałam.
- Bo Wy się kłócicie
przeze mnie...- powiedział płacząc. - A ja nie chcę żebyś Ty
się na mnie obraziła, bo Ty jesteś dla mnie jak mama. - dodał.
Wtedy i ja zaczęłam płakać, biedne dziecko, tak strasznie było
mi go szkoda, nie zasługiwał na takie traktowanie jakim był
obdarowywany przez Dagę. - A jak Ty się na mnie obrazisz to ja nie
będę miał już mamy...
- Oli, ja się w życiu na
Ciebie nie obrażę. - powiedziałam i pocałowałam jego główkę.
- Bardzo Cie kocham wiesz. - dodałam, spojrzał na mnie swoimi
oczkami.
- Ja Ciebie też, i nie
chcę żebyś była zła...
- Oli, spójrz na
mnie. - uniosłam jego główkę. - Nie jestem na Ciebie zła,
po prostu się trochę posprzeczaliśmy z Karolem, ale tak czasami
bywa wiesz. - dodałam i pocałowałam go w czółko.
- I nie zostawisz mnie tak
jak mama? - zapytał przecierając oczka.
- Nie, nigdy. -
powiedziałam i znów go do siebie przytuliłam. Położyliśmy
się na łóżku i jakoś tak się złożyło, że zasnęliśmy,
oboje.
Obudziłam się po jakiejś
godzinie, Oli smacznie sobie spał, a ja nie chciałam przerywać mu
tej czynności, więc wyszłam z pokoju najciszej jak mogłam i
delikatnie zamknęłam drzwi. Idąc do kuchni zdążyłam zauważyć,
iż Karola w naszym mieszkaniu nie ma. W sumie sama powiedziałam mu,
że ma robić co chce, a że chciał iść na tę imprezę, to
poszedł, logiczne. Do szklanki nalałam sobie soku po czym przeszłam
do salonu i rozłożyłam się na kanapie. Wielkimi krokami zbliżał
się mój test, a właściwie kilka testów
zaliczeniowych. Tylko w taki sposób mogłam zaliczyć rok
szkolny i pracować w Skrze. Nauki było okropnie dużo, ale coś
czułam, że będę miała co raz więcej czasu. Minęło
kilkadziesiąt minut od momentu rozpoczęcia nauki a ja już
usłyszałam dzwonek do drzwi, no tak, norma podczas nauki. Wstałam
więc i przeszłam do przedpokoju, otworzywszy drzwi zauważyłam w
nich Paulinę. Tak, Paulinę Wlazły.
- Cześć. - powiedziała
zobaczywszy mnie. Nie wiedziałam co zrobić, jak się zachować, po
co ona tu przyszła. Czy po to, żeby na mnie nakrzyczeć, co pewnie
mi się należało, ale mogła też przyjść żeby przecież nie daj
Boże, coś mi zrobić.
- Cześć. -
odpowiedziałam niepewnie stojąc nieruchomo.
- Możemy pogadać? -
zapytała.
- Jasne. - zaprosiłam ją
do środka, ciągle nie byłam przekonana do tego co robię, na
prawdę bałam się tej rozmowy.
- Napijesz się czegoś? -
zapytałam kiedy usiadłyśmy w salonie.
- Nie, dziękuję. -
odpowiedziała. - Uczysz się? - zapytała widząc książki na
stole, zrobiła to jakby tytułem wstępu, a ja z każdą sekundą
bałam się rozwinięcia, o zakończeniu nie wspominając.
- Tak. - odpowiedziałam
krótko wysilając się na uśmiech. - Egzaminy mam już za
chwilę. - dodałam wywołując na jej twarzy uśmiech. - O czym
chciałaś pogadać? Bo podejrzewam, że nie o mojej nauce.-
spojrzała na mnie a ja zauważyłam niezwykłą powagę w jej
oczach, powoli malowała się ona też na całej jej twarzy.
- Nie. - odpowiedziała i
spojrzała w podłogę. - Przyszłam Ci to wszystko wyjaśnić. -
dodała.
- Nie, to ja powinnam Ci
wszystko wyjaśnić. - powiedziałam.
- Ty nie rozumiesz. -
zagarnęła kosmyk włosów zasłaniających jej twarz. - Ja o
wszystkim wiedziałam od początku. - dodała.
- Jak to wiedziałaś? O
czym Ty mówisz?
- Rok temu, po finale Skry
z Resovią, kiedy Mariusz kilka tygodni po przegranej nadal był
przygnębiony, zły, krzyczał na wszystkich, ja...- urwała i wzięła
głęboki wdech. - Wtedy zaczął się mój romans. - znów
jej wzrok utkwił w podłodze. - Nie chciałam tego, to jakoś tak
wyszło samo...- powiedziała i schowała twarz w dłoniach. -
Pojechałam na kurs fotograficzny na Mazury, tam spotkałam takiego
Damiana. Jest fotografem, był szczęśliwy, uśmiechnięty, pogodny
a kiedy razem chodziliśmy na spacery, i ogólnie razem
spędzaliśmy czas, ja wreszcie oderwałam się od tych problemów
Mariusza, od przegranej, od tego całego bagna...- słuchałam jak
zaczarowana, a do jej oczu zaczęły napływać łzy. - Po dwóch
tygodniach wróciłam do domu, a tam zastałam ponurego
Mariusza i jego problemy, już na drugi dzień zatęskniłam za
Damianem. Wtedy do niczego między nami nie doszło, tam, na
wyjeździe. Zadzwoniłam do niego z propozycją spotkania, on jest ze
Szczecina, umówiliśmy się, że to ja pojadę do niego, tak
zrobiłam. Już pierwszej nocy zrobiliśmy to...- spojrzała na mnie.
- Zdradziłam Mariusza. - powiedziała i zaczęła ocierać łzy
spływające po jej policzkach. Wstałam i podeszłam do niej, nie
wiem czemu, nie wiem jak, nie wiem dlaczego było mi jej żal, bardzo
ją polubiłam i na prawdę nie chciałam patrzeć na jej płacz.
Przytuliłam ją a ona zaczęła płakać jeszcze bardziej. - Potem
już szybko poleciało, mówiłam, że jadę na szkolenie, a
jechałam spotkać się z Damianem. - kontynuowała kiedy się
uspokoiła. Podałam jej pudełko chusteczek i znów usiadłam
obok niej z zaciekawieniem. - To tak trwało i trwało, w pewnym
momencie w ogóle przestałam przejmować się Mariuszem, który
był jeszcze bardziej sfrustrowany...wiesz, zmiana pozycji, to
wszystko. Arek przesiadywał u rodziców Mariusza, czasami u
moich, kompletnie ich zaniedbałam, ale prze całą karierę Mariusza
to on zawsze był w centrum uwagi, a ja byłam zawsze za nim, nie
miał dla mnie czasu, wyjazdy, wyjazdy, wyjazdy! Kiedy byłam z
Damianem miałam wrażenie, że tak na prawdę nie robię nic złego,
że przecież Mariusz nie interesował się mną przez cały czas
trwania naszego małżeństwa, więc nic mu się nie stanie jeśli to
ja nie będę okazywała mu zrozumienia przez jakiś czas..- chwyciła
moje dłonie. - Natalia, ja chciałam być dla kogoś ważna!
Chciałam być też ważna dla siebie. Nie mogłam już tak
dłużej...być żoną wielkiego pana siatkarza, a żoną tak na
prawdę tylko z nazwy, bo między nami na prawdę źle się działo.
Za każdym razem kiedy chciałam być fair, po prostu fair, okazywało
się, ze wychodzę na tym źle. W końcu postanowiłam, że
najlepszym wyjściem z całej sytuacji będzie rozstanie z Mariuszem,
ale nie chciałam żeby odebrał mi Arka, żeby to wszystko się tak
stało. Postanowiłam więc, że on też musi sobie kogoś znaleźć,
żeby nie było, że to tylko moja wina, żeby nie chciał rozwodu z
orzeczeniem o mojej winie...- znowu zaczęła płakać. - Ja kocham
Arka nad życie, nie chcę go stracić...ale Ty też jesteś jeszcze
młoda, i nie mogłam tak po prostu Cie zranić, tak zostawić z tymi
wyrzutami sumienia, że rozwaliłaś moje małżeństwo...- spojrzała
na mnie.
- Jezu...- to było jedyne
co byłam w stanie powiedzieć. Wtedy tak na prawdę zrozumiałam
całą sprawę, to co Paula chciała mi powiedzieć od kilku chwil. -
To ja miałam być tym kimś, prawda? - zapytałam niepewnie. Nic nie
odpowiedziała, tylko potwierdziła moje słowa kiwnięciem głowy.
- Sprowadzenie nowego
fotografa było najlepszą okazją do tego, widziałam Twoje
portfolio, ale oprócz niego, widziałam też Ciebie, na
zdjęciach oczywiście. Wydawałaś się być idealna. Wszystko tak
na prawdę legło w gruzach, kiedy już tu przyjechałaś i
dowiedziałam się, że nie jesteś nawet pełnoletnia, nie chciałam
zakańczać z Tobą współpracy bo jesteś na prawdę
wspaniałym fotografem, a na zdjęciach nie wyglądałaś na swój
wiek, wyglądałaś dużo dojrzalej, z resztą teraz też nie
wyglądasz. Już szykowałam się do powiedzenia prawdy Mariuszowi,
ale kiedy Cie odwiózł i wrócił był całkiem inny,
uśmiechał się i wtedy wiedziałam, że coś między wami
zaiskrzyło, nie przeraziła mnie różnica wieku, przecież to
nie nasza wina, w kim się zakochujemy...- mówiła przez łzy.
- To nie jest moja wina, że ja kocham Damiana...- dodała. Wstałam
z kanapy i zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju, no bo niby jak w
tej sytuacji miałabym się zachować? Przytulić ją i pocieszyć,
czy obrazić się na nią, że chciała się mną wysłużyć? No
jak? Sama nie wiedziałam, ale w pewnym momencie i mnie łzy zaczęły
napływać do oczu. Nie ukrywam, że odczułam wtedy ulgę, ogromną,
w końcu wcale nie rozwaliłam małżeństwa, bo nie było czego
rozwalać, mimo to wcale nie czułam się lepiej ze samą sobą,
Mariusz z Pauliną byli de facto małżeństwem...nie wiedziałam co
robić. Gdzieś w tym wszystkim kompletnie zapomniałam o Olim.
Szybkim krokiem udałam się do pokoju, w którym spał
Oliwier. Zajrzałam do niego, musiał być bardzo zmęczony bo nadal
smacznie sobie spał. Paulina szybko przyszła za mną.
- Opiekuję się nim
dzisiaj. - uprzedziłam jej pytanie, które już prawie miała
zadawać. Wróciłyśmy do pokoju. - A to przedstawienie u mnie
w domu z udziałem Andrzeja? O tym, że traktowałaś mnie jak
siostrę? - zapytałam siadając na fotelu.
- Ja na prawdę
traktowałam Cię jak siostrę, i nadal tak Cie traktuje, jesteś
jedyną osobą, której to powiedziałam. A wtedy, kiedy
Mariusz powiedział mi, że mieliście romans kamień spadł mi z
serca, musiałam odegrać rolę zranionej kobiety, ale tak na prawdę
cieszyłam się, bo w takim wypadku ja zażądałabym rozwodu bez
orzekania o winie, byłoby okej i dla mnie i dla Mariusza, i co
najważniejsze mogłabym wreszcie żyć spokojnie z Damianem.
- Dlaczego mi to mówisz?
Mogło być tak pięknie, mogłabyś teraz być z tym swoim Damianem,
a ja nadal musiałabym męczyć się z jakimiś chorymi wyrzutami
sumienia, że rozwaliłam małżeństwo. Mariusz dalej byłby na
siebie zły, że to on nawalił...
- Nie mogłam - przerwała
mi. - Za dużo w życiu przeszłaś, żebym dodatkowo obarczała Cie
winą za rozbicie naszego małżeństwa...- powiedziała, a mnie
momentalnie popłynęły łzy. Przypomniałam sobie jak ojciec znęcał
się nade mną psychicznie, jak upijał się i jak bił mnie i moją
mamę, jakim jest gnojem, i jak bardzo starałam się o tym
zapomnieć. Jak codziennie nie chciałam wracać ze szkoły do domu,
jak bałam się, że kiedy wróci z pracy, znów będzie
pijany i znów zrobi awanturę i jak nic nie mogłam z tym
zrobić, bo mama nie byłaby w stanie mnie utrzymać, gdyby zostawiła
ojca, do tego wszystkiego przypomniałam sobie jak z każdym dniem
niszczył moją psychikę i w jakim ona jest stanie teraz, a o tym
wszystkim wiedziała tylko Paula, osoba, której tak cholernie
zaufałam.
- Natalia..kochanie,
przepraszam..- wyszeptała i przytuliła mnie, a ja o dziwo
potrzebowałam tego jej przytulenia, potrzebowałam aby wtedy ktoś
ze mną był, ktokolwiek, byle by był.
- Ja nie wiem co mam Ci
powiedzieć, naprawdę...- powiedziałam ocierając łzy.
- Że postarasz się mnie
zrozumieć, mnie i moje głupie postępowanie...
- Rozumiem Paula,
rozumiem. - wysiliłam się na uśmiech. - Wiesz co, może jednak
zrobię herbatę. - dodałam i razem przeszłyśmy do kuchni. Po
kilku chwilach kubki z gorącym napojem stały już na stoliku, obok
nich ciastka, cukier i cytryna. Było tak inaczej, tak..czyściej,
jakby nasza przyjaźń odżyła na nowo. Na prawdę ją rozumiałam,
i chciałam żeby była szczęśliwa. Wyobrażałam sobie jak trudne
życie musi mieć żona sportowca, który większość czasu
spędza na wyjazdach i zgrupowaniach. Takie coś mogła zrozumieć
tylko kobieta, która darzyła swojego męża ogromną
miłością, a najwidoczniej Paulina taką żoną nie była. Z
drugiej strony jej też należało się coś od życia.
- Powiedziałaś już o
tym Mariuszowi? - zapytałam.
- Nie i szczerze mówiąc
nie wiem jak to zrobić, to dobry człowiek, nie zasługuje na to, co
mu zrobiłam, z resztą tak samo jak Ty. - powiedziała.
- Ale chcesz to w ogóle
zrobić, prawda?
- Tak, oczywiście i muszę
zrobić to dość szybko. - powiedziała.
- No wiesz, poczekaj do
odpowiedniego momentu...
- No nie wiem czy jest w
ogóle takie coś jak odpowiedni moment na powiedzenie o czymś
takim - powiedziała. - Ale ja nie chcę tu zostawać nie wiadomo
ile, muszę szybko mu o tym powiedzieć a potem wnieść sprawę o
rozwód, chcę to mieć za sobą bo potem nie będę miała na
to czasu ani ochoty.
- Czemu? - zapytałam
podejrzliwie.
- Cześć ciocia! -
przerwał nam rozmowę młody Winiarski, wskoczył na kanapę i
przybił piątkę z Paulą.
- Cześć Oli -
odpowiedziała z ogromnym uśmiechem na twarzy, po czym Oli szybko
wskoczył na moje kolana.
- I jak tam, wyspałeś
się? - zapytałam przytulając go mocno.
- Taak! - odpowiedział
radośnie.
- Herbatę pan sobie
życzy? - zapytałam mierzwiąc jego włoski.
- Malinową. -
odpowiedział.
- Zatem zaraz wracam. -
powiedziałam w stronę uśmiechniętej Pauliny i wraz z młodym
udałam się do kuchni, cały czas myśląc tak na prawdę o tym co
Paulina miała na myśli, mówiąc, że nie będzie miała
czasu. Może chce wziąć ślub z tym swoim Damianem? Swoją drogą
już zaczęłam współczuć Mariuszowi, na prawdę. Na
szczęście to nie ja musiałam mu o tym powiedzieć tylko Paula.
______________________________________
Cześć i czołem! :)
PRZEEEPRAAASZAAAM!
Dłuuugo się nie odzywałam ale na prawdę nie miałam żadnej motywacji. Każdego dnia mówiłam sobie ''dzisiaj już coś napiszę!" ale skończyło się tylko na gadaniu i tak jakoś to przeleciało. Cóż, mam nadzieję, że jeszcze jesteście i ktoś w ogóle przeczyta nowy rozdział :)
+ Nie ma nakazu czytania tego ''koszmarka'', nikt nikomu nic za to nie zrobi, jeśli nie będzie regularnie mnie odwiedzać, nie ma kary w postaci wywiezienia na ciężkie tortury. Na prawdę nie chcę żeby ktokolwiek się tak katował czytaniem.
Dziękuję hejterom, bo nawet podczas mojej nieobecności wskaźniki odwiedzin były bardzo duże! :)
Postaram się dodawać coś nowego co tydzień, jednak jest taka opcja, że się nie wyrobię, więc max dwa tygodnie i będzie nowy rozdział.
Pozdrawiam, Mercy.